Szef Astona Martina podał, co stało za decyzją o założeniu pośrednich opon do bolidu Fernando Alonso w momencie, gdy tor zaczynał stawać się coraz bardziej mokry.

Hiszpan rozpoczął rywalizację w Monako na twardej mieszance, co dało mu przewagę nad Maxem Verstappenem, który musiał uważać na swoje zużywające się pośrednie ogumienie i jednocześnie obawiał się zjazdu tuż przed nadejściem opadów.

W momencie, gdy pogoda postanowiła w końcu na dobre włączyć się do zabawy, maszyna nr 14 zameldowała się w alei, z której ku zaskoczeniu obserwatorów wyjechała na kolejnym komplecie gładkich opon, tym razem z żółtym paseczkiem. Wyglądało to na wielki błąd ekipy, która tuż po tym ponownie wezwała swojego zawodnika i założyła mu przejściówki.

Rozmawiając z mediami po wyścigu szef zespołu, Mike Krack, powiedział, że nie była to pomyłka komunikacyjna - jak podawało niemieckie Sky - ale świadoma decyzja.

- Nie, nie było chaosu czy błędu w komunikacji. Informacje o pogodzie to ten aspekt, w którym mogliśmy zrobić coś lepiej, bo nie były one odpowiednie. Przez długi czas wyścigu myśleliśmy, że w ogóle nie będzie padało, a potem zostaliśmy zaskoczeni intensywnością opadów.

- Musimy przyjrzeć się temu wszystkiemu. Oczywiście w takich warunkach, kiedy nie wiadomo do końca, co może się stać, chcieliśmy zostać na torze tak długo, jak to tylko możliwe. Szczerze mówiąc, nie spodziewaliśmy się aż tak silnych opadów, więc myśleliśmy, że padać będzie tylko przez chwilę, a linia wyścigowa będzie szybko przesychać przy takim upale. Normalnie stwierdzilibyśmy, że zostajemy jeszcze na jedno albo dwa okrążenia, ale opony były już mocno zużyte, więc pojawiło się pewne ryzyko.

- Kiedy samochód zjechał, trzymaliśmy się tych informacji i zdecydowaliśmy, że pozostajemy przy planie z oponami pośrednimi, ale tuż po wyjeździe z alei serwisowej zobaczyliśmy, że opady się nasilają i musieliśmy ściągnąć [Alonso] ponownie. Sądziliśmy, że opony pośrednie wystarczą już do końca na szybko przesychającej nitce, ale źle oceniliśmy sytuację, ponieważ w części toru, w której się znajdujemy, deszcz nasilił się dopiero po pewnym czasie.

- Była to więc nieco nietrafiona ocena, oparta na tym, że opony przejściowe szybko zniszczyłyby się w warunkach, jakie widzieliśmy. Decyzja o założeniu mieszanki pośredniej była zatem świadoma, ale już okrążenie później przekonaliśmy się, że niestety nie będzie ona dobra.

- Decyzje były podjęte w bardzo krótkim czasie i po prostu trzeba z tym żyć. Kiedy coś postanowisz, musisz działać, bo inaczej skończysz z dwiema deszczówkami i dwoma slickami w samochodzie. Z pewnością jednak wyniesiemy z tego jakąś lekcję i następnym razem się poprawimy.

Luksemburczyk nie uważał, że wybory strategiczne kosztowały go dziś zwycięstwo. Zwrócił też uwagę na to, że również sam Alonso nie był zaskoczony takim postępowaniem oraz nie miał żadnych pretensji.

- Nie sądzę, że straciliśmy jakąś szansę. Gdybyśmy założyli przejściówki, to Max zrobiłby przecież dokładnie to samo, a przecież cały czas miał nad nami przewagę. Nie wydaje mi się, że to mogło dużo zmienić. W takiej sytuacji nie chcesz, żeby przydarzyło się coś takiego. Jeżeli kierowca światowej klasy, taki jak Max, ma problemy, to od razu chcesz ich uniknąć. Ostatecznie mieliśmy bardzo mało czasu, a kiedy do tego dostawaliśmy inne informacje niż reszta stawki, to musieliśmy polegać na tym, gdzie na torze znajdował się kierowca i jak daleko był od garażu.

- Fernando dawał nam poprawne wskazówki, ale kiedy deszcz padał w jednej części toru, to w innym miejscu było sucho. On jechał już w Le Mans po mokrym torze na slickach, w bardzo trudnych warunkach. My natomiast wiedzieliśmy, że musimy zmienić opony. Sądziliśmy więc, że uda się przejechać na takim ogumieniu. Szczerze mówiąc, sporo się działo i będę musiał przesłuchać sobie całą komunikację radiową. Całkiem dobrze rozumiemy się jednak z naszymi kierowcami i czasami zgadzamy się na ich sugestie, natomiast dziś zdecydowaliśmy się na slicki, a Fernando nie miał nic przeciwko. Potem nie narzekał na propozycję założenia przejściówek.