Esteban Ocon może czuć się niczym swego czasu Dmytro Czyhrynski po transferze do FC Barcelony. Obu wydawało się, że w momencie znalezienia nowego zespołu złapali pana Boga za nogi, dostali szansę, która pozwoli im na stałe wejść do czołówki. Niestety Czyhrynski okazał się zupełnym niewypałem i szybko się ze słonecznej Barcelony zawinął, a przed Francuzem być może ostatni, przynajmniej na jakiś czas, sezon w F1.
Klasyfikacja generalna: 12. miejsce
Punkty: 62
Najlepszy wynik: P2 (GP Sakhiru)
Kwalifikacje: 2-15 vs Ricciardo
Wyścigi: 4-13 vs Ricciardo
Nasza ocena: 6.29 (P10)
Słaby sezon na tle kierowcy klasy premium
24-latek w momencie powrotu do stawki po rocznym rozbracie mógł skierować w stronę Lance'a Strolla dokładnie te same słowa, których Kazimierz Greń użył na Twitterze do zakomunikowania prezesowi PZPN, że Greń jeszcze żyje. Wielu myślało, że Ocon trafił do miejsca idealnego dla siebie. Francuska stajnia z ambicjami do walki o czołówkę brzmi jak perfekcyjny zespół do udowodnienia swojej wartości.
Jak się okazało, Daniel Ricciardo szybko pokazał miejsce w szeregu Estebana i udowonił, że Francuz to wciąż przynajmniej dwie półki niżej niż najlepsi kierowcy w stawce. Ocon obiecująco wszedł w sezon. W trakcie weekendu o GP Styrii pokonał Honey Badgera w kwalifikacjach. Pomimo bardzo trudnych, deszczowych warunków, wykręcił doskonały czas, który dał mu 5. pozycję na starcie. Niestety awaria szybko pogrzebała jego szanse na dobry wynik i pokazanie pełni umiejętności.
Na kolejnych torach Australijczyk raz za razem pokazywał swoją wyższość i ile Oconowi brakuje do osiągów byłego kierowcy Red Bulla. Esteban nie mógł pokonać Ricciardo w 14(!) kolejnych sesjach kwalifikacyjnych i dopiero w ostatniej rundzie sezonu udało mu się przełamać. Gorzej w kwalifikacjach pod względem średniej straty do zespołowego kolegi wypadli tylko Vettel, Latifi i Albon. To jest bardzo bolesna statystyka, pokazująca gdzie w tym roku był. Dodatkowo Ocon aż 9 razy na 17 prób odpadał w przedbiegach i nie wchodził do Q3. Tak, w ponad połowie kwalifikacji. Kierowcy Renault to nie przystoi. Zwłaszcza, że jego zespołowy kolega tylko 3 razy nie awansował do finałowej części.
Mimo wszystko, bilans 2-15 wygląda o wiele gorzej, niż postawa na torze Francuza. Kilkakrotnie w sytuacjach stykowych brakowało mu setnych części sekundy do kolegi z ekipy, przez co nie był w stanie ostatecznie go pokonać. Brakowało mu po prostu czystego tempa i umiejętności urywania kolejnych tysięcznych. Ricciardo to kierowca klasy premium, co pokazał w tym sezonie, gdy wielokrotnie wyciskał z maszyny więcej, niż było nią danego dnia na to stać. Daniel to idealny benchmark dla zawodnika z aspiracjami do walki o mistrzowski tytuł. Chcąc niechcąc sympatyczny chłopak z Perth pokazał Oconowi miejsce w szeregu i to, jak wiele mu brakuje do kierowców na najwyższym poziomie.
Szczególnie do bólu przeciętna była pierwsza część kampanii. 24-latek z Evreux długo dowoził bardzo odległe pozycje i zamiast bić się z kierowcami McLarena i Racing Point, bliżej mu było do Daniiła Kwiata czy nawet duetu Alfy Romeo. Na jego niekorzyść działała też w dużej mierze awaryjność jego samochodu. Ocon w tym sezonie cztery razy nie dojechał do mety, za każdym razem przez problemy techniczne w bolidzie numer 31. W tych wyścigach Ricciardo zdobył dwa podia, P4 i P8, czyli odskoczył Oconowi na aż 46(!) oczek. To mocno wpłynęło na różnicę punktową między tym duetem i pozycję w klasyfikacji generalnej wciąż dość młodego zawodnika.
Jednak żeby wciąż nie grillować byłego pracownika Manora czy Force India, to na dużą pochwałę zasługuje to, jak w tym sezonie zarządzał trudnymi wyścigami. W GP Sakhiru potrafił wykrzesać 200% z możliwości swoich opon i dowiózł przyćmione przez wygraną Pereza P2. Ocon dzięki świetnemu oszczędzaniu opon zyskał aż 9 miejsc w stosunku do startu i potrafił utrzymać pozycję na torze przed szybszymi kierowcami.
Tę umiejętność pokazał również w trakcie kłopotliwego dla wielu GP Portugalii. Esteban znacznie przedłużył swój pierwszy stint, dzięki czemu zmaksymalizował słabe w tamten weekend możliwości ekipy i dowiózł P8, tym samym pokonując Daniela Ricciardo w bezpośredniej rywalizacji. Ocon w tym roku nie jest tak spektakluarny jak był w różowych bolidach, DR3 pokazał mu gdzie raki zimują, ale jego sytuacja, mimo wszystko, bardzo mocno go krzywdzi i oddaje ten sezon w wykonaniu Ocona jeszcze słabszym, niż realnie był.
Guess who's back?
Nieciekawa perpspektywa maluje się przed byłym zawodnikiem serii DTM także w roku 2021. Odszedł Daniel Ricciardo, ale jego miejsce zajmuje ktoś, kto wraz ze swoim przyjściem przejmie władzę totalitarną, która będzie trwała tak długo, aż sam król nie ustąpi. Fernando Alonso. Hiszpan, mimo kolejnych wiosen na karku i dwuletniego rozbratu z F1, wciąż jest kierowcą premium, podobnie jak Daniel Ricciardo. Natomiast on się różni tym od Australijczyka, że bardzo lubi układać zespół pod siebie i swoje potrzeby, co często całkowicie niszczy kariery jego zespołowych kolegów. Świetnie przekonał się o tym Stoffel Vandoorne w McLarenie, który skończył swoją przygodę z królową motorsportu zanim na dobre ją zaczął.
Przyjście Fernando do Enstone może być rychłym upadkiem dla Francuza. Ocon już teraz słabo wypadł na tle Ricciardo i dał się poznać jako kierowca co najwyżej niezły. Renault, a od kolejnej kampanii Alpine, mierzy znacznie wyżej i wiele się mówi o tym, że Alaine Prost robi zakusy pod ściągnięcie Pierre'a Gasly'ego. Jeżeli EO31 wypadnie równie słabo przeciwko Alonso jak przeciwko Danielowi, to czterokrotny mistrz świata nie będzie miał żadnych skrupułów, żeby wyciągnąć rękę do innego rodaka.
Jeżeli ten scenariusz się potwierdzi i Esteban słabo wypadnie przeciwko Alonso, a jego fotel przejmie Pierre Gasly, to trudno będzie byłemu mistrzowi GP3 o znalezienie nowego pracodawcy. McLaren, Aston Martin i Ferrari mają zaklepane siedzenia na kilka lat, zdecydowanym faworytem Mercedesa jest George Russell, a Alfa Romeo czy Haas prędzej wezmą któregoś z juniorów Ferrari niż Ocona. Wiele wskazuje na to, że nadchodzący sezon jest ostatnim, w którym przynajmniej przez jakiś czas zobaczymy 24-latka w stawce. Szkoda, bo to wciąż dobry kierowca, taki jakich potrzebujemy w F1. Los niestety nie oszczędza sympatycznego Francuza, który znów bardzo dobrze poznaje brutalną stronę królowej motorsportu.