Oliver Bearman stanął w obronie trudnej decyzji Haasa, która ograniczyła jego szansę na zdobycie pierwszego podium zespołu w F1. Zdaniem zawodnika był to dobry wybór, bo pozwolił zmniejszyć ryzyko na utratę dużych punktów.

Gdy po starciu Maxa Verstappena i Lewisa Hamiltona młodemu kierowcy amerykańskiej ekipy udało się przeskoczyć na P4, a sędziowie nałożyli karę na siedmiokrotnego mistrza świata, wydawało się, że być może Haas ma przed sobą swoje pierwsze podium. Ollie Bearman prezentował dobre tempo i radził sobie z rywalami, a po pierwszych pit stopach trzymał się na P3.

Wielkim zaskoczeniem było więc, gdy na 50. okrążeniu usłyszał od inżyniera wezwanie do ponownego zameldowania się w alei. Bearman wyraził ogromne zaskoczenie przez radio, ale usłyszał tylko, że inni także zjechali. W ten sposób Haas chciał bronić się przed tymi, którzy założyli kolejny komplet opon i mogli mieć dużo szybsze auta już do końca. 

Taktykę na dwa pit stopy ostatecznie wybrało aż pięciu zawodników za plecami Brytyjczyka, a on sam po wszystkim rozumiał, co się stało. To dlatego nie zamierzał krytykować swojego zespołu.

- Polecenie zjazdu do alei dostałem bardzo późno i byłem naprawdę mocno zdziwiony, ale przecież nie zignoruję polecenia - tłumaczył Bearman. - Muszę to jeszcze przeanalizować, aczkolwiek wygląda na to, że wielkim ryzykiem byłaby próba pozostania na torze i walki o podium. To potencjalnie mogło nas kosztować więcej niż utratę P4. Mogliśmy spaść dużo niżej, więc uważam, że zrobiliśmy dobrze.

- Na pewno miałem dziś szczęście. Gdybym ukończył piąte okrążenie na P10, to pewnie dojechałbym na P8 albo P9. Na szczęście byliśmy w dobrym miejscu, a to się czasem zdarza. Inna sprawa, że dysponowaliśmy takim tempem, aby się tam trzymać. Miałem Maxa za sobą na pierwszym stincie, potem Kimiego, George'a i Oscara. Żaden z nich nie mógł mnie zaatakować. Chyba robiliśmy coś dobrze.

To właśnie możliwość powalczenia z czołówką była tym, co poza wynikiem cieszyło go najbardziej, bo budowało pewność i odporność.

- Nie spodziewałem się walki z topowymi samochodami na tym etapie mojej kariery czy w tym roku, natomiast to świetne uczucie szczególnie w kontekście przyszłości. Mam nadzieję, że będzie to norma, a nie jednorazowy wystrzał. 

- Niesamowicie jest powalczyć z ludźmi, których śledziłem, odkąd oglądam F1. Miałem ich w lusterkach przez długi czas. To prawdopodobnie największa presja, jaką czułem w wyścigu. 

Gdy przypomniano mu, że to wyrównanie najlepszego wyniku Haasa, odparł: - Wiem, ale i tak liczyłem na P3! Chciałem zdobyć nasze pierwsze podium. To był cel, lecz P4 też jest świetne. Dwa auta w punktach, to super sprawa.