Fernando Alonso wyjawił, dlaczego nazwał się najbardziej pechowym kierowcą na świecie. W dzisiejszym wyścigu na Imoli mistrz świata miał sporą szansę na pierwsze w sezonie F1 2025 punkty, ale spotkał go strategiczny niefart.

Pomimo wielu pozytywów Fernando Alonso nie będzie mógł zaliczyć GP Emilii-Romanii do udanych. Sobotnie popołudnie przyniosło wiele powodów do optymizmu w Astonie Martinie. Fernando Alonso i Lance Stroll, wyposażeni w duże pakiety poprawek, awansowali do trzeciego segmentu czasówki, w którym ostatecznie zajęli 5. i 8. miejsce. Na torze, na którym trudno wyprzedzać, to duża szansa na jakąś zdobycz.

Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała jednak w niedzielę, kiedy obaj zawodnicy zameldowali się poza punktowaną dziesiątką z powodu wczesnego zjazdu, który kiepsko zgrał się z wirtualną neutralizacją. Taki rozwój wydarzeń poirytował Alonso, który po spadku w tabeli dał swojemu inżynierowi jasny wyraz swojego niezadowolenia.

- To będzie jakaś tortura! Masakra! Jestem najbardziej pechowym kierowcą w tym p********ym świecie! - krzyczał zniechęcony.

Po zakończeniu rywalizacji dwukrotny mistrz świata szerzej opisał przebieg rywalizacji i wytłumaczył, dlaczego użył takich słów. Stała za tym frustracja, która jest spowodowana ciągłym brakiem szczęścia.

- Nie wiem, ale dzisiaj... Cały sezon jest jakiś niewiarygodny, patrząc na to, co się dzieje. W Australii czułem się mocno. [W Chinach] hamulce zaczęły się palić już na początku, choć byłem na 11. lokacie a potem przecież zdyskwalifikowano trzech kierowców. W Miami nie założyliśmy slicków, a dziś w końcu mieliśmy szybkie auto, aby pierwszy raz normalnie zasłużyć na punkty. No i wtedy pojawił się VSC... Jak jeździliśmy na pozycjach nr 12 i 13 przez cały ten czas, przez siedem wyścigów, to go nie było.

- Do tego patrząc ogólnie, moja kariera zawsze była po tej złej stronie [szczęścia]. A ludzie, którzy miewają przeciętne weekendy, jakoś nadal są w top 5.

Hiszpan opisał, że tempo samochodu było naprawdę dobre - na takim poziomie, którego sam się nie spodziewał. Również tutaj nie umiał natomiast nie wracać do tematu swojego pecha.

- Bolid był bardzo szybki. Po mocnym początku mogłem trzymać się za Norrisem i Russellem. W zasadzie to George był ciut wolniejszy od nas obu. Musiałem się uszczypnąć!

- Byłem z przodu i miałem konkurencyjne auto, a wtedy zjechaliśmy, aby zabezpieczyć miejsca 6-7. Tyle tylko, że nagle pojawił się VSC, który dał innym okazję do darmowego pit stopu. Oni po prostu wyjechali sobie z alei przed nami i mieli nowe opony, więc to był koniec walki.

- Ze 100 scenariuszy na ten wyścig w 99 byłoby okej i zdobylibyśmy punkty, lecz zdarzył się ten jedyny. Oby inne rundy nie były już takie, ale może po prostu nie zasługujemy na te punkty. Dziś to było trochę niesprawiedliwe.

- Nawet pod koniec nasze auto było bardzo szybkie i wyprzedziłem trzy samochody, Hulkenberga, Lawsona i Gasly'ego. Jak na środek stawki to oni byli wolni w porównaniu do nas. To dobry prognostyk, ale punktów za to nie dają.