Carlos Sainz wyjaśnił, że jego problemy z okiełznaniem bolidu F1 Williamsa podyktowane są faktem, iż po czterech latach pracy dla Ferrari trudno jest mu błyskawicznie pozbyć się dotychczasowych nawyków. Hiszpan tuż przed GP Japonii 2025 opowiedział trochę o kulisach poznawania samochodów Formuły 1.
Adaptacja Hiszpana do nowego środowiska wyścigowego przebiega obecnie dość problematycznie, o czym on sam mówił już podczas GP Chin. Nad wyraz widoczna jest dysproporcja osiągów względem Alexa Albona, który dotychczas w każdym aspekcie pokonuje bardziej doświadczonego partnera z zespołu. Choć sam Carlos podczas testów zachwalał projekt FW47, to im dalej w las, tym zaczęło pojawiać się więcej problemów.
W Japonii kierowca jeszcze szerzej odniósł się do tego wątku, próbując rozłożyć swoje niepowodzenia. Wytłumaczył, że jest to efekt stosowania konkretnego stylu jazdy, do którego przywykł w barwach Ferrari. Z jego wypowiedzi dało się jasno wyczytać, że jazda Williamsem nie przychodzi mu wybitnie naturalnie.
- Po prostu przyzwyczaiłem się do charakterystyki samochodów Ferrari - powiedział Sainz. - Zwłaszcza od 2022 roku zacząłem jeździć w bardzo specyficzny sposób. To pomagało wydobyć wszystko z tamtych konstrukcji i tym samym wpadłem w nawyk takiego stylu jazdy, który przekładałem na każdy następny samochód. Taki styl może działać w niektórych zakrętach, ale sprawi, że w innych będzie się wypadało bardzo słabo. To prawdopodobnie jedna ze składowych.
- Innym ważnym aspektem jest też tutaj dobór odpowiednich ustawień, które pomogą mi jeździć tym bolidem w taki sposób, w jaki lubię. Cały czas pracujemy nad tym wraz z zespołem. Musimy więc połączyć oba te aspekty w spójną całość.
- Dopóki się nie poprawię, to będą tylko teorie, a nie wnioski. W ten weekend czeka mnie wypróbowanie paru rzeczy w samochodzie i ustawieniach. Jeżeli nie wypalą, to wracamy do punktu wyjścia i szukamy dalej, aż znajdziemy.
Czego Sainz nie chciał powiedzieć?
Sugeruje się, że największym wyzwaniem dla kierowcy z Madrytu jest obecnie odpowiednie opanowanie techniki wchodzenia w zakręty. Ma to oczywiście związek z faktem, że dzieło inżynierów z Grove daje zupełnie inne odczucia niż maszyny, które w ostatnich latach opuszczały słynną fabrykę w Maranello.
Sam Sainz nie chciał zdradzić tej informacji i planował ukryć, o co konkretnie chodzi. Wydawało mu się wręcz, że jest w stanie uciąć temat, ale wtedy dziennikarze przypomnieli mu, że problem z fazą wejścia i zbyt mocnym atakowaniem wierzchołków jest widoczny na zapisach z GPSu. To ma przekładać się na gorsze wyjścia, a właśnie tam dużo zyskiwać ma Alex Albon.
- No tak, zapomniałem, że dane z GPSu są dostępne - śmiał się Carlos. - Samochód Williamsa ma zupełnie inne mocne i słabe strony względem aut, którymi jeździłem w ostatnich latach. Mam tu na myśli głównie mój zeszłoroczny bolid, w którym byłem bardzo konkurencyjny.
- Przez to teraz jest tak, że wpadasz w zakręt i oczekujesz, że samochód zrobi to czy tamto. Później wracasz do tego i widzisz, że nie jest to dobre podejście do zakrętu. Na testach to prosta sprawa, bo czujesz to wszystko. Ale gdy założysz nowe opony i dzieje się to w czasówce, gdzie ciągle atakujesz, to musisz być niesamowicie zdyscyplinowany. Dlatego zajmie to chwilę.
- Z perspektywy samej jazdy największym wyzwaniem jest to, że trzeba od nowa nauczyć się sposobu, w jaki podchodzę do zakrętu. Mam tu na myśli coś na wzór pamięci mięśniowej, ponieważ zwłaszcza pod presją kwalifikacyjną mam tendencję, aby powracać do poprzedniego stylu jazdy. W treningach jeszcze o tym pamiętam, co przecież było widoczne w 2022 roku. Miałem problemy z tamtym Ferrari, ale w treningach byłem szybki. Potem przychodziły czasówki i dominował już naturalny instynkt.
- Żeby to zmienić, potrzebuję trochę czasu i dużo mentalnego wysiłku. Zawsze lubiłem jednak tego typu wyzwania i za każdym razem udawało mi się to ogarnąć. Miałem już styczność z pięcioma różnymi samochodami, którymi jeździłem w różnych erach przepisów. Nadal uważam, że dwa wyścigi to stanowczo za mało, aby wszystko odpowiednio opanować.
Ile zajmuje poznanie bolidu F1?
Sainz uważa, że potrzebuje jeszcze kilku rund, aby wszystko było w porządku. Pracy nie ułatwia mu to, że za tydzień w Bahrajnie najprawdopodobniej odda trening jednemu z młodych kierowców, bowiem w tym sezonie należy to zrobić dwukrotnie, a po testach ma już większą wiedzę o tamtym obiekcie.
Przede wszystkim Hiszpan stara się podchodzić do tego metodycznie, bez pośpiechu i wpadania w zbędną panikę. W tym wszystkim pomaga mu doświadczenie z poprzednich lat.
- Dla mnie to fajne wyzwanie, ale równie fajnie dać sobie czas. Bo jeśli nie, to można poczuć zdenerwowanie i presję. Jest fajnie, jeśli dasz sobie ten czas, a przy tym wiesz, że będziesz jeździć szybciej. Ta dodatkowa nauka sprawi przecież, że będziesz lepszym kierowcą. Uważam zresztą, że jednym z powodów, który doprowadził mnie na taki poziom w zeszłym roku, były te złe doświadczenia przy zmianach zespołów.
- W 2022 roku nienawidziłem samochodu Ferrari, ale potem zdałem sobie sprawę, że w sezonie 2023 i 2024 byłem tak mocny jak w sezonie 2021. Gdy przyszedłem do McLarena, to od razu go pokochałem, zaraz po wskoczeniu. Nie musiałem w ogóle myśleć o niczym takim [jak nauka], tylko z marszu byłem ekstremalnie szybki. Podobnie było z Toro Rosso, ale już w Renault trafiło mi się złe doświadczenie. To doprowadziło mnie do tego punktu w wieku 30 lat, te złe i dobre doświadczenia.
- [Czas trwania procesu] zależy od tego, jak daleko od swojego naturalnego stylu jesteś. Im dalej, tym dłuższy proces. Dochodzi też kwestia tego, co uznajemy za 100%. Jeżeli mowa o jeździe z zamkniętymi oczami, naturalnie szybko, to pewnie potrzeba ponad roku. Jeżeli chodzi o bycie na bardzo wysokim poziomie w Formule 1, a tam chcę być, to pewnie mniej niż pół roku. Może 5-10 wyścigów.