Jack Doohan potwornie zdenerwował się na swój zespół w trakcie kwalifikacji do sprintu F1 przed GP Miami 2025. Alpine zaliczyło pozornie prostą wpadkę, przez którą Australijczyk nie mógł powalczyć o wyjście z SQ1.
Doohan w bardzo frustrujący sposób odpadł z wczorajszej rywalizacji o pozycje startowe. Jego drugi przejazd nie wydarzył się przez bardzo prosty błąd, jakim było nieodpowiednie wykręcenie w alei, które odebrało mu sporo czasu. Zawodnik uważa, że pomyliła się tu przede wszystkim jego ekipa, która nie powinna jednocześnie dawać sygnału do wyjazdu obu bolidom.
W kwalifikacjach do sprintu Alpine postąpiło właśnie w ten sposób, a będący z tyłu Jack już po paru metrach zatrzymał się w alei, aby nie uszkodzić przedniego skrzydła o murek. Podkreślał przy tym, że wyjazd utrudniło mu wypuszczenie obu maszyn w tym samym momencie.
Stanięcie w pit lane okazało się być bardzo kosztowne. Doohan musiał być cofnięty przez mechaników, ale to wiązało się ze stratą czasu i spadnięciem w kolejce do wyjechania na tor. Gdy szybka jazda w końcu była możliwa, na dotarcie do linii kontrolnej pozostawało mu bardzo mało, niecałe 100 sekund. Szansa na rozpoczęcie kółka niemalże więc nie istniała, ale kierowca, mimo konieczności puszczania szybszych rywali, podjął próbę. Finalnie przegrał tę walkę z czasem i to przez nią tak mocno zirytował się na zespół.
- To nie do przyjęcia! To jest nie do przyjęcia! Jeżeli chcecie wypuścić go przede mną, to musicie upewnić się, że będzie gotowy. Nie mogę skręcić i muszę przestać, bo wpadniemy na siebie. I przez to wyrzucacie mnie z Q1. To jakiś żart - krzyczał Doohan.
Później był już trochę spokojniejszy, ale nadal czuł się zawiedziony taką postawą Alpine. W wypowiedziach wskazywał, że tempo bolidu było lepsze, a on nie mógł go wykorzystać.
- Wszystko sprowadzało się do ostatniego okrążenia - tłumaczył tegoroczny debiutant. - Wszystko było dobrze i wyczucie też było dobre, ale zostałem przyblokowany podczas włączania się do alei. Coś zostało tu spieprzone, szczególnie że zajście dotyczyło [naszego] drugiego samochodu.
- Następnie w ogóle nie miałem szansy przejechać pomiarowego kółka. A przecież kwalifikacje po to są tak długie, żeby zrobić dwa okrążenia i znacząco poprawić się na tym drugim. Ja skończyłem jako ostatni w kolejce i nie miałem tej szansy.
- Pierwszy przejazd był wyjątkowo niechlujny, bo sprawdzaliśmy sporo rzeczy po treningu, ale i tak nie wyszło to źle. Przed drugą próbą samochód wydawał się mieć w sobie dużo więcej, ale o tym się już nie przekonamy.