Pierre Gasly poniósł niewielkie konsekwencje po staranowaniu Yukiego Tsunody za tunelem w GP Monako 2025 i dostał jedynie reprymendę. Przed dzisiejszym wyścigiem F1 wpadkę zaliczył też Haas, lecz tu skończyło się na skromnej grzywnie.
Kolizję byłych kolegów zespołowych z AlphaTauri początkowo można było uznać za awarię hamulców, bowiem właśnie to sugerował kierowca Alpine, mówiąc o tym, że w ogóle ich nie miał. Przypominiało to przypadek Brendona Hartleya i Charlesa Leclerca, którzy zderzyli się w tym samym miejscu w 2018 roku. Wtedy Monakijczyk miał oczywistą usterkę i uniknął kary.
Zajście z Gaslym jest nieco inne. Sędziowie nie znaleźli takich okoliczności łagodzących i obwinili Francuza za ten manewr. Na jego korzyść zadziałało jedynie to, że sam odpadł z rywalizacji, a Tsunoda pojechał dalej i zobaczył nawet flagę w szachownicę. To dlatego skończyło się tylko na reprymendzie (pierwszej w sezonie), a nie cofnięciu na starcie GP Hiszpanii.
- Gasly i przedstawiciel zespołu twierdzili, że Tsunoda nie zostawił odpowiedniego miejsca przy krawędzi toru, co doprowadziło do kraksy. Sugerowali również, że wykonał ruch w strefie hamowania, ponieważ rozpoczął zwalnianie po lewej stronie toru, a następnie ruszył się w prawo. Zaznaczali, że to doprowadziło do wypadku - czytamy w uzasadnieniu.
- Przeanalizowaliśmy trasę przejazdu Tsunody z poprzednich okrążeń. Poza małymi różnicami w tej sytuacji zachował się podobnie jak wcześniej. Nie bronił więc pozycji poza linią, gdzie obowiązywałby wymóg zostawienia przestrzeni na drugi samochód. Dodatkowo nie uznaliśmy, że doszło do ruchu w strefie hamowania (inny zakaz), lecz wzięcia normalnej linii w miejscu, które i tak skręca nieco w prawo.
- Oceniliśmy, że próba wyprzedzenia Tsunody była ambitna, a powodzenie ataku nie było zbytnio prawdopodobne. Gasly powinien był zachować większą ostrożność i oczekiwać ruchu rywala w prawo, ponieważ ten wydarzył się na wcześniejszych okrążeniach. Po przejrzeniu telemetrii widzimy ponadto, że tylne koła Gasly'ego zostały nieco zblokowane, co przyczyniło się do incydentu poprzez zredukowanie efektywności procesu hamowania.
- To dlatego stwierdziliśmy, że Gasly jest w pełni lub w przeważającym stopniu winny. Wzięliśmy pod uwagę brak natychmiastowych i sportowych konsekwencji po stronie Tsunody. Poniósł je Gasly, którego auto zostało znacząco uszkodzone. Na podstawie wytycznych i braku oczywistych sportowych konsekwencji postanowiliśmy więc, że należy przyznać reprymendę.
Sprawa Haasa, który wypuścił bolid na rekonesans z wiatrakiem, była prostsza. To jasna wpadka, ale popełniona przy okrążeniach zapoznawczych, które są traktowane łagodniej, jak trening. Z tego powodu karą jest jedynie grzywna w wysokości 5 tysięcy euro.
- Ze względu na naturę toru auta były w tłoku, a jakiekolwiek zagrożenie zostało złagodzone przez szybkie działanie zespołu. Nie ulega natomiast wątpliwości, że nie powinno było dojść do wypuszczenia bolidu w takim stanie, a incydent mógł mieć wpływ na bezpieczeństwo kierowcy czy jego rywali - uzasadnili sędziowie.