Isack Hadjar stracił swoją pozycję w top 10 na starcie dzisiejszego wyścigu F1 w Kanadzie. Sędziowie wlepili mu karę za przyblokowanie Carlosa Sainza.
Ukaranie Francuza było sprawą oczywistą. Już powtórki pokazały, że kierowca Racing Bulls wyraźnie przeszkodził Carlosowi Sainzowi. Ten nie awansował nawet do Q2, wściekł się przez radio i od razu apelował o zajęcie się winowajcą.
Sędziowie szybko wyłapali incydent, a po sesji dokonali analizy. Jak można było zrozumieć na podstawie komunikatów radiowych w trakcie samej rywalizacji, Hadjar myślał, że nie będzie musiał puszczać Hiszpana. To jednak nie mogło stanowić wymówki - w kwalifikacjach za błędy ekipy płacą kierowcy.
- Kierowca samochodu nr 6 zgodził się z tym, że przeszkodził rywalowi. Wytłumaczył, że wcześniej dostał informację o nadjeżdżającym Sainzu na szybkim kółku, lecz przekazano mu, że próba została odpuszczona. Choć zobaczył Sainza w lusterkach, to trzymał się informacji od zespołu. Gdy zrozumiał, że komunikat był błędny, to zrobił wszystko, co tylko mógł, aby usunąć się z drogi - czytamy w uzasadnieniu.
- Standardową karą za takie wykroczenie w czasówce jest przesunięcie o trzy pozycje, które nakłada się niezależnie od tego, czy winę ponosi zawodnik, czy zespół.
Hadjar zakwalifikował się na P9, w związku z czym do GP Kanady wyruszy z 12. pola. Na jego cofnięciu skorzystają Albon, Colapinto i Hulkenberg. Yuki Tsunoda, który był 11., wyruszy z końca stawki po otrzymaniu surowej kary za wyprzedzanie przy czerwonej fladze.
Inni kierowcy nie zostali ukarani po sobotnich zmaganiach. U sędziów był jeszcze Esteban Ocon, który nie trzymał się wytycznych dyrektora wyścigu, a konkretnie instrukcji dot. przepuszczania konkurencji. Choć nie przyblokował nikogo, to naruszył zasady, za co przyznano mu reprymendę (pierwszą w sezonie).