Sędziowie F1 mieli trochę pracy podczas treningów przed GP Arabii Saudyjskiej 2025. Zajęto się m.in. sprawą blokowania Alexa Albona, czego dopuścił się Lewisa Hamilton, a także dwóch drobnych pomyłek Liama Lawsona.
Po drugim treningu siedmiokrotny mistrz świata musiał wytłumaczyć się z przeszkodzenia Albonowi na szybkiej próbie. Taj zdenerwował się przez radio, a incydent wyglądał dość poważnie, choć nie był skrajnie niebezpieczny. To o tyle istotne, że - jak zresztą podkreślili sędziowie - w treningach przyznaje się kary tylko za niebezpieczne zajścia.
Finalnie Hamiltonowi upiekło się, w czym pomogła postawa samego kierowcy Williamsa. Ten stwierdził, że nie było to szczególnie groźne.
- Albon ocenił, że miał kontrolę nad bolidem przez cały czas - czytamy w uzasadnieniu. - Choć został przyblokowany, to nie uznał tej sytuacji za niebezpieczną. Widział Hamiltona już we wcześniejszym zakręcie, lecz nie oczekiwał, że ten znajdzie się w takim położeniu. Takie zachowanie zaskoczyło go, przez co konieczne było wykonanie uniku. Co prawda po takiej reakcji rzucił, że było to niebezpieczne, ale później przyznał, że jednak nie. Zgodnie z tym postanowiliśmy nie podejmować żadnych działań.
Mniej szczęścia miał Liam Lawson, który popełnił dziś dwa podobne wykroczenia w postaci dotknięcia obszaru oddzielającego główną prostą od wjazdu do alei. Na torze w Dżuddzie jakiekolwiek przekroczenie linii po lewej stronie jest zakazane, a kierowcy mają wyraźnie trzymać się tylko i wyłącznie asfaltu na prostej.
Złamanie tej zasady to łatwy błąd, który zdarzał się już w przeszłości, bowiem idealna trasa przejazdu mieści się tuż przy samej linii. Ta reguła istnieje jednak od paru dobrych lat i jest wyraźnie zapisana przez dyrektora wyścigu.
W przypadku Lawsona problematyczne było to, iż dopuścił się tego błędu dwukrotnie. Za pierwszym razem nałożono na niego jedynie ostrzeżenie, które nie wiąże się z niczym, aczkolwiek zapowiada surowsze potraktowanie recydywy. Ta niestety miała miejsce jeszcze w tej samej sesji, przez co Nowozelandczyk musi dopisać sobie pierwszą w sezonie reprymendę.
Co ciekawe, doszło tu do prostej pomyłki zespołu, który ociągał się z przekazaniem kierowcy informacji o takiej wpadce. To natomiast nie mogło być wymówką.
- Wykroczenia dzieliły przynajmniej trzy okrążenia, podczas których można było przypomnieć kierowcy o zakazie, jaki wystosował dyrektor wyścigu - zaznaczyli sędziowie. - Wygląda na to, że do tego nie doszło, co potwierdził przedstawiciel ekipy. Wytłumaczył on, że postanowiono nie robić tego, gdyż zawodnik był na pomiarowym okrążeniu.
- Drugie wykroczenie miało miejsce przed tym, jak Lawson zjechał i otrzymał już przypomnienie. Niezależnie od decyzji zespołu, która dotyczyła nieprzekazania takiej informacji, kierowca powinien wiedzieć, co znajduje się w wytycznych dyrektora. Lawson potwierdził, że miał świadomość tego zakazu.