Po wyścigu F1 we Włoszech kierowcy McLarena, Lando Norris i Oscar Piastri, znaleźli się w ogniu pytań dotyczących poleceń zespołowych. W trakcie spotkania z mediami powiedzieli, w jakich okolicznościach będą zjeżdżać sobie z drogi w najbliższych rundach.
Głównym tematem w środowisku Formuły 1 jest aktualnie kwestia stajni z Woking, która ponownie dopuściła się specyficznego zagrania w wyścigu. Mowa w tym przypadku o przywróceniu Lando Norrisa na drugą pozycję, utraconą przez wolny pit stop.
Takie polecenie, wykonane przez Oscara Piastriego, oczywiście wywołało sporo kontrowersji, a sytuacja stała się na tyle głośna, że nawet przewodzący stawce Max Verstappen pośmieszkował z tego podczas radiowego łączenia z Gianpiero Lambiase. Na konferencji prasowej Holender nie chciał jednak dać nagłówkowej odpowiedzi i ocenił tylko, że to nie jego problem.
Ta historia zajęła dużą część spotkania z najszybszą trójką GP Włoch. Walczący o tytuł duet został dość szybko zapytany, czy ich postępowanie wyglądałoby identycznie, gdyby do podobnego zajścia doszło w końcowej fazie sezonu i przy wyrównanych szansach na mistrzostwo. Odpowiedzi były twierdzące.
Lando Norris skwitował krótko: - Tak, bo takie ustalenia mamy w zespole.
Jego kompan odparł z kolei tylko: - Tak.
Następnie obaj zostali poproszeni o ocenę hipotetycznego i trudniejszego położenia, np. gdyby między nimi znajdowali się jacyś rywale. Dziennikarz dopytujący o ten wątek posłużył się przykładem zbliżającego się GP Azerbejdżanu i większego dystansu między kierowcami.
- Myślę, że jeśli jest to pod twoją kontrolą i inne samochody nie są wokół, to jest to dość proste - odpowiedział Oscar Piastri. - Jeśli zaś w grę wchodzą inne pojazdy, to oczywiście nie zamierzamy oddawać punktów innym zespołom za nasz wewnętrzny błąd. Gdy między nami nie ma rywali, to znacznie prościej jest naprawić taką pomyłkę. Odpowiadając precyzyjnie na to pytanie, jeżeli między nami byłyby jakieś bolidy, to nie zamienilibyśmy się miejscami, ponieważ nie miałoby to sensu.
- Myślę, że Oscar dobrze to ujął - dodał Lando Norris. - Każda sprawa jest inna, więc głupotą jest zakładać coś takiego i twierdzić, że to precedens, który został przez nas ustanowiony. Nie jesteśmy idiotami i mamy plany na różne okoliczności. Gdyby dzieliły nas cztery bolidy, to przecież on nie będzie mnie przepuszczał. Ja nie uważałbym, że to byłoby odpowiednie. Ale w sytuacji, w której nie ścigamy się i możemy po prostu być uczciwi wobec siebie, oczekujemy, że jako zespół będziemy grać fair.
- Zespół nie chce przeszkodzić jednemu czy drugiemu kierowcy. Dziś to nie była moja wina. Gdybym wjechał z pełną prędkością do boksu i potrącił wszystkich mechaników, to nie oczekiwałbym, że odzyskam pozycję. Dziś nie miałem na to wpływu. Ostatecznie nie chcę wygrywać w ten sposób, czyli dzięki przyznaniu mi miejsca lub czemuś podobnemu. To samo dotyczy Oscara. Nie chcemy przegrywać ani wygrywać w ten sposób. Robimy to, co uważamy za słuszne jako drużyna, bez względu na to, co kto mówi na ten temat. Po prostu trzymamy się naszego sposobu działania.