Zak Brown uważa, że Lando Norris i Oscar Piastri zaliczą w tym sezonie poważny zgrzyt na torze w walce o mistrzostwo świata F1. McLaren ma być jednak przygotowany na taki scenariusz i posiadać wdrożony już plan grania w otwarte karty, dzięki któremu napięcie nie wymknie się spod kontroli.
Reprezentanci stajni z Woking zgodnie z zapowiedziami są w najlepszej pozycji do zdobycia obu tegorocznych tytułów, a aktualnie wyżej sklasyfikowany w indywidualnym zestawieniu jest Oscar Piastri, który odjechał swojemu partnerowi z ekipy na dystans 10 punktów. Na taki podział składa się m.in. dobra forma Australijczyka i fakt, że Lando Norris popełnia w tym roku sporo błędów, a do tego wciąż nie dogaduje się z MCL39.
Choć McLaren dysponuje najlepszym bolidem w stawce, to kierowcy nie byli w stanie całkowicie zdominować rywalizacji i walczyć jedynie ze sobą. Przyczynili się do tego George Russell i Max Verstappen, którzy już kilka razy w bieżącej kampanii błysnęli w tempie kwalifikacyjnym oraz wyścigowym. Często pomarańczowe maszyny jechały więc na nieco innych pozycjach, a gdy bezpośrednie starcie miało rozpocząć się w Melbourne, to bohater lokalnej publiczności został poproszony o nieatakowanie starszego kolegi.
Pewne wydaje się natomiast, że taki moment prędzej czy później nadejdzie. O ile konkurencja nie nadrobi strat i nie zacznie regularnie wygrywać wyścigów, to wszystko będzie zależeć od postawy Piastriego i Norrisa. Właśnie tego spodziewa się Zak Brown, który zaplanował już możliwość wystąpienia twardych pojedynków i kolizji, przez co nie powinien panikować.
- Przy dwóch tak konkurencyjnych kierowcach wiemy, że wszyscy czekają na tę wielką chwilę - powiedział Amerykanin w podcaście The Race. - Ona nadejdzie, gdy obaj będą się bardzo twardo ścigać i ktoś z nich trochę się pomyli. Nie martwię się skutkami takiego zajścia, ponieważ już o tym rozmawialiśmy. Czujemy, że taka sytuacja jest tylko kwestią czasu.
- Kierowcy mogą ścigać się ze sobą bardzo ostro i zarazem czysto, ale czasem ktoś może popełnić błąd. Jeśli masz dwa samochody obok siebie przez 24 weekendy w roku, to w końcu do tego dojdzie.
- Uważam, że mamy odpowiednie relacje z naszymi kierowcami i tak samo wygląda sytuacja pomiędzy nimi. Dzięki temu będą w stanie stoczyć epicką walkę na torze, a następnie uścisną sobie dłonie na koniec, nawet jeśli w tle pojawi się jakieś zamieszanie.
- Nie chciałbym mieć innego składu, patrząc na zespoły z górnej i dolnej części stawki. Oscar i Lando to wspaniali faceci, gracze zespołowi i świetni pracownicy garażu, którzy dobrze dogadują się ze sobą i wzajemnie na siebie naciskają. Jestem z nich bardzo zadowolony.
Gdy prowadzący zestawił podejście Browna z zasadami innych ekip, gdzie zawsze była mowa, aby do kontaktów nie dopuścić, ten potwierdził, że jego ludzie po prostu mają świadomość tego, co nieuniknione.
- Wszyscy wewnątrz są dość zrelaksowani, ponieważ rozumieją, że takie są wyścigi, a tego typu starcia zwyczajnie się zdarzają - kontynuował dyrektor McLarena. - To zajdzie i pomiędzy kolegami, i w zasadzie pomiędzy jakąkolwiek parą kierowców, która jest obok siebie przez 24 wyścigi w roku.
- Jestem za to przekonany, że nasi zawodnicy nie będą wypychać się z toru. Każdy incydent, do którego dojdzie, będzie tylko incydentem wyścigowym. Być może obaj będą walczyli o pierwszeństwo w zakręcie, a może któryś z nich zablokuje hamulce i pojedzie prosto. Cokolwiek się wydarzy, będzie to błąd jednego lub drugiego. W takim momencie oczywiście porozmawiamy z kierowcami o tym, przeanalizujemy to i wyciągniemy odpowiednie wnioski, lecz nie spodziewam się tu powtórki z Suzuki [1989 i 1990].