Po kwalifikacjach F1 do GP Bahrajnu Lando Norris szerzej wypowiedział się o swoich problemach z nowym bolidem McLarena. Nie mówił natomiast o tym, co konkretnie przeszkadza mu za kierownicą. Był to bardziej wyraz bezradności, którą czuje przy próbach zrozumienia samochodu.
Brytyjczyk był jednym z największych negatywnych zaskoczeń dzisiejszych zmagań na torze Sakhir. W kwalifikacjach, w których model MCL39 był murowanym faworytem, nie tylko przegrał z Oscarem Piastrim, ale również z paroma innymi rywalami. Szósta pozycja startowa to wynik dramatycznie poniżej oczekiwań.
Naturalnie więc kierowca był z tego powodu niezwykle niepocieszony, a z jego odpowiedzi biły negatywne emocje oraz wyraźna samokrytyka. Często przejawiała się też bezsilność wobec tego, jak czuje się w kokpicie.
- Nie chodzi o ostatnie okrążenie, tylko o każde, szczerze - mówił Norris. - W ten weekend jestem z tyłu na każdym okrążeniu. Po prostu nie czuję się komfortowo, ale nie mam na co narzekać. Auto jest fantastyczne. Jest tak dobre, jak było przez cały sezon, czyli mocne. A ja jestem z tyłu przez cały weekend i nie wiem, dlaczego tak jest. Nie wiem. Potrzebuję jakiegoś dużego resetu. Nie jestem wystarczająco szybki.
Poproszony o rozwinięcie wątku trudnej maszyny, Lando uciekł z odpowiedzią w kierunku podkreślenia, iż nie szuka usprawiedliwienia.
- Nie wiem. Oscar robi świetną robotę, więc nie mogę narzekać. Nie chcę tworzyć wymówki o tym, że nie jestem w stanie prowadzić własnego bolidu. Moją robotą jest jechać tym, co dostanę, i łatwym bolidem, i trudnym. Nie spisuję się odpowiednio, ale zespół robi świetną robotę.
- Nie będę narzekał, że auto mi nie pasuje. Nie, nie czuję się komfortowo. Nie, nie prowadzi się w sposób, jaki lubię. Ale to nie jest wymówka. Zadaniem kierowcy jest jazda tym samochodem, który dostaje, a ja nie mogę pojechać nim wystarczająco szybko.
Najciekawsza odpowiedź padła wtedy, gdy otrzymał pytanie o to, czy poradzenie sobie z pojazdem nie weszło mu trochę za bardzo do głowy, a problem nie dotyczy także strony mentalnej.
- Po prostu nie wiem, jak do tego podejść. Nie umiem tego zrozumieć. Za każdym razem, gdy tylko czegoś spróbuję, to ta rzecz działa dobrze jedynie przez jedną sesję. Potem znowu jest źle, bo np. zmieni się wiatr. Nie mogę zgrać się z bolidem, a gdy nie ma tego flow, to nie jestem wyjątkowo szybki.
- Muszę popracować nad sobą. Nie mogę winić zespołu, skoro mamy zdecydowanie najlepszy samochód. Ale to jasne, że „nie kliknąłem” z tym bolidem.
Gdy zapytano go, czy przejmuje się postawą Piastriego w kontekście mistrzostw, Norris zrobił się nieco elektryczny i stanowczo zaprzeczał.
- Ani trochę. Martwię się sobą.
- W temacie mistrzostw również zupełnie się nie przejmuję - dodał po chwili. - Nie obchodzi mnie, co robią inni. Zawsze wiedziałem, że Oscar jest dobry i szybki. Robi to, co ja sam powinienem robić w tym bolidzie. Gratulacje, ale obchodzi mnie moja postawa, a nie innych. Inni mnie nie obchodzą.