Lando Norris zabrał głos po rozczarowującym początku weekendu F1 w Singapurze. Brytyjczyk przyznał, że za kierownicą McLarena nie czuje się już tak komfortowo jak przed rokiem, gdy zwyciężał ze sporą przewagą. Dużo lepiej zmagania otworzył Oscar Piastri.
Piątkowe jazdy na torze Marina Bay nie były udane dla Norrisa. Reprezentant McLarena w FP1 zajął dopiero 6. miejsce, a w FP2 uplasował się na 5. pozycji. Kluczowa była oczywiście druga sesja, przeprowadzona w wieczornych warunkach, gdzie strata do Oscara Piastriego na szybkim okrążeniu wyniosła aż 0,483 sekundy.
Blisko Australijczyka był natomiast Verstappen, który przy odpowiednich okolicznościach może jeszcze namieszać w walce o tytuł, szczególnie że w Red Bullu powiało dziś delikatnym optymizmem. Jakby problemów Norrisa było mało, doszła do tego kolizja z Leclerciem w alei serwisowej, która kosztowała go zarówno czas, jak i przednie skrzydło. W tej sytuacji wina leży w 100% po stronie Ferrari, które dostało grzywnę.
Sama strata Lando do czołówki nie jest oczywiście wyznacznikiem formy, tym bardziej że piątkowy trening był przerywany przez czerwone flagi. To reakcja Norrisa na finiszu sesji powiedziała wiele - kierowca był wyraźnie zirytowany, gdy usłyszał od inżyniera, ile traci do partnera zespołowego, a do tego przyznał, że to jego wina, rezygnując z kolejnej próby.
W rozmowie z F1TV wicelider mistrzostw przyznał, że brakuje mu jeszcze wielu elementów, aby poczuć się tak pewnie jak podczas zeszłorocznych zmagań w Singapurze. Brzmiał mniej więcej tak jak na początku sezonu, gdy regularnie opowiadał o tym, że bolid nie daje mu tego, co czuł poprzednio.
- To po prostu trudny dzień dla mnie. Nie czuję się najlepiej w samochodzie. Brakuje mi tego wszystkiego, co czułem tutaj rok temu. Mamy sporo rzeczy do poprawy. To zwyczajnie słaby dzień.
Następnie dziennikarz dopytał go, czy ma to związek ze specyfiką MCL39, który nie leży Norrisowi doskonale. Ten jednak nie chciał szukać wymówek, patrząc na postawę Piastriego.
- No cóż, trochę tak jest, ale Oscar był szybki, więc nie mam się na co skarżyć - poza tym, że sam nie wykonałem dobrej roboty.
Norris nie zrzucał winy także na czerwone flagi, gdyż te nie wpłynęły na jego jazdę, choć uniemożliwiły ocenienie tempa na długich przejazdach.
- Nie, to nic takiego. Po prostu sprawdzimy tempo wyścigowe w niedzielę - podsumował Brytyjczyk.
W zdecydowanie odmiennym nastroju był drugi z przedstawicieli McLarena, który do Singapuru przyjechał po najtrudniejszym weekendzie w karierze. Lider generalki został naturalnie zapytany, czy jest zadowolony z treningów.
- Tak, zdecydowanie. Pod koniec dobrze się odnalazłem na pośrednich oponach. A na miękkich też czułem się w porządku. Wiadomo, nie było zbyt wielu reprezentatywnych przejazdów wyścigowych, ale samochód spisywał się dobrze. Czuję, że dużo się dziś nauczyłem, a to właśnie cel treningu. To był naprawdę pozytywny dzień.
Oscar został również zapytany o tempo wyścigowe, które ze względu na ograniczony czas w drugim treningu zostało poświęcone na rzecz kwalifikacji.
- Mniej więcej tak to wyglądało. Tutaj kwalifikacje są ogromnie ważne, zresztą zawsze są, ale szczególnie tutaj to klucz. Lepiej zakwalifikować się wyżej i mieć trochę niewiadomych w wyścigu, niż startować z tyłu, nawet wiedząc dokładnie, co się wydarzy. To i tak nic nie da.