Po tym, jak pierwsze dwa treningi przed Grand Prix Eifelu zostały odwołane z powodu złej pogody, władze serii postanowiły stworzyć alternatywny plan działania.

Kierowcy nie pojawili się na Nurburgringu w piątek nie z powodu zbyt mokrego toru, ale przez warunki, które uniemożliwiały spełnienie zapisów protokołów bezpieczeństwa.

FIA wymaga, by do najbliższego szpitala dało się dojechać drogą lądową w maksymalnie około 20 minut. Niestety taka placówka znajduje się aż około 54 kilometry od toru.

Zapisy przewidują jednak dodatkowe wyjście, jeśli czas dojazdu jest zbyt długi - wtedy poszkodowany kierowca musi mieć możliwość skorzystania z helikoptera medycznego. Ten był w stanie wystartować w piątek, jednak nie mógł dolecieć do wskazanych w dokumentach szpitali.

W związku z tym, że prognozy pogody, a w zasadzie pogoda w październiku w tym rejonie Niemiec po prostu nie jest sprzyjająca, pojawił się pomysł podejścia do sprawy w jeszcze inny sposób.

- Pogoda i ilość wody na torze są okej. Chodzi po prostu o to, że helikopter medyczny nie może dolecieć do szpitali z powodu mgły. Nawet jeśli ten od transmisji może latać nad obiektem, to dostanie się do szpitala, gdyby coś się stało, nie było możliwe. Prognozy na sobotę wyglądają lepiej, ale chcemy także przygotować plan B, by obejść to, gdyby doszło do podobnej sytuacji - tłumaczył Michael Masi, dyrektor wyścigu.

FIA i F1 mają do dyspozycji kilka rozwiązań. Według Motorsportu, rozważane jest wywiezienie zawodnika z gór (około 3 kilometry) i odbycie dalszej części podróży już w helikopterze. The Race zasugerowało jednak stworzenie tymczasowej placówki z odpowiednim sprzętem w znacznie bliższej odległości, by dało się dojechać do niej drogą.