Po wyścigu F1 w Brazylii Oscar Piastri pierwszy raz otwarcie przyznał się do tego, że wpadł w pewien kryzys i zgubił pewność siebie. Australijczyk na dodatek doświadczył teraz weekendu, w trakcie którego pojedyncze sytuacje kosztowały go sporo.
Po rywalizacji w Sao Paulo sytuacja Piastriego w mistrzostwach jest skomplikowana. Traci on do Lando Norrisa 24 punkty na 3 rundy przed końcem sezonu, a przy obecnej formie duże szanse na wyprzedzenie go w klasyfikacji ma także Max Verstappen.
Spadek dyspozycji młodszego z kierowców McLarena w takiej skali jest zjawiskiem rzadkim, co rodzi pytania o przyczyny tego kryzysu. Zdecydowanie lepiej w bolidzie czuje się jego zespołowy kolega, który w pierwszej części sezonu radził sobie znacznie gorzej, kilkukrotnie podkreślając, że zgubił komfort w samochodzie o mistrzowskim potencjale.
Po niedzielnej rywalizacji na Interlagos Piastri dość otwarcie przyznał, że jego pewność siebie osłabła po serii rozczarowujących występów.
- No cóż... Jeśli chodzi o pewność siebie, to na pewno ostatnio nie jest łatwo. Ten weekend miał jednak momenty, w których czułem się bardzo komfortowo. W treningach wszystko przychodziło naturalnie i tempo było dobre. Potem trochę nam to uciekło, a ogólnie jako zespół nie byliśmy już tak szybcy jak w piątek - powiedział wicelider mistrzostw.
- Samochód poszedł w kierunku, który nie do końca mi odpowiadał, ale staraliśmy się ustawić go jak najlepiej. Oczywiście kraksa w sprincie nie pomogła, a to wszystko utrudniło cały weekend. W tej chwili wiele rzeczy idzie źle. Mimo to widać przebłyski naprawdę mocnego tempa.
- Decyzję [sędziów] już zaakceptowałem - jest, jaka jest. W sobotę prawdopodobnie znalazłem się w takim miejscu toru, w którym nie powinienem być, ale kiedy zobaczyłem, ile wody wzbił przede mną Lando... Nie wiem, czy to wymówka, czy powód. Pewnie wymówka, aczkolwiek naprawdę bardzo drobne różnice w prosty sposób mają teraz duży wpływ na wynik.
Piastri rozwinął później wątek zmiany stylu jazdy, o czym sporo mówi się od rywalizacji w Austin i Meksyku. To kolejna składowa ostatniego kryzysu, choć udzielając tej odpowiedzi, zawodnik wymienił kolejne przeszkody, jakie napotkał.
- W ostatnich trzech weekendach widać za to pewien trend. W Austin musiałem prowadzić zupełnie inaczej, w Meksyku też. Oczywiście trzeba się dostosowywać do warunków, lecz kiedy przez cały sezon pewien styl jazdy działał tak dobrze, to trudno jest od niego odejść. Uczę się tego i staram się dodawać nowe narzędzia do swojego arsenału.
- W ten weekend treningi były naprawdę świetne. Czułem, że w zasadzie nie byłem w stanie jechać wolno. Potem wszystko trochę się od nas oddaliło. Miękka opona zachowywała się dziwnie, była niewiele lepsza od średniej. Warunki przyczepności w kwalifikacjach także były zadziwiające - praktycznie niespotykane jest to, aby po takim deszczu, między Q1 a Q3, nie pojechać szybciej. Coś ewidentnie było nie tak. Samochód zasadniczo był ten sam, a my próbowaliśmy trzymać się tego samego okna ustawień, ale inne czynniki to utrudniły. Pracuję więc nad tym, jak lepiej się do tego dostosowywać i rozwijać się jako kierowca.

