Oscar Piastri i Max Verstappen opisali starcie, które było kluczowe dla losów dzisiejszego wyścigu F1 na Imoli. Kierowca McLarena przyznał, że popełnił prosty błąd w walce z rywalem z Red Bulla.

Australijczyk i Holender walczyli o prowadzenie na dojeździe do zakrętu nr 1. Zwycięsko, i to w pięknym stylu, wyszedł z tego czterokrotny mistrz, który początkowo był wyraźnie z tyłu, ale lepiej przejechał strefę hamowania i wbił się na zewnętrzną.

Od początku wyglądało na to, że Piastri przejechał sekcję Tamburello zbyt zachowawczo, co potwierdziły też jego wypowiedzi. Gdy zapytano go, czy zmieniłby coś w swoim przejeździe, to odpowiedź musiała być twierdząca.

- Oczywiście, że zrobiłbym coś inaczej - odparł lider mistrzostw. - Zahamowałbym jakieś 10 metrów dalej, ale cóż, człowiek uczy się przez całe życie. 

Podobnie było z pytaniem o to, czy próba Verstappena była zaskakująca: - Tak. Myślałem, że mam to w zasadzie pod kontrolą, ale to był dobry atak Maxa. Nauczka na następny raz!

- W tamtym momencie nie byłem szczególnie zmartwiony utratą prowadzenia, ale nasze tempo nie okazało się być aż tak mocne, jak zakładałem. Przez to ten pierwszy zakręt zabolał trochę bardziej.

Zdaniem samego autora przepięknego ataku pomocna okazała się linia wyścigowa, którą udało mu się obrać na długim rozpędzie do „jedynki”.

- Sam start nie był fantastyczny, ale na szczęście zakręt nr 2 wyszedł dobrze. Cieszyłem się z prowadzenia, lecz nie miałem pewności, jak szybki będę. W Miami też prowadziłem, ale nasze tempo nie wyglądało tam znakomicie. 

- Byłem dość daleko w momencie hamowania. W zasadzie to byłem na P3! Miałem normalną linię wyścigową, lecz nadal musiałem atakować z daleka. Zahamowałem późno i jak tylko to zrobiłem, a także jak puściłem hamulce, to poczułem, że może wyjść z tego manewr. Spróbowałem więc utrzymać prędkość i na szczęście auto pokleiło. To nie było łatwe, ale wszystko poszło dobrze.

Ciekawą opinię na temat tej walki ma natomiast Christian Horner. Jego zdaniem Verstappenowi pomóc mogła obecność George'a Russella, który najlepiej ruszył z miejsca, lecz przez cały czas był nieco przyblokowany właśnie przez McLarena.

- Max miał przeciętny start, ale chodziło o pierwszy zakręt - tłumaczył szef Red Bulla. - Być może Oscar bardziej skupił się na Russellu i zostawił odrobinkę miejsca, a Max po prostu tam wpadł. To był manewr w stylu „zrobię to albo się rozbiję”, ale on jest niesamowicie dobry w takich decydujących sytuacjach, gdy widzi odrobinę miejsca.