Mimo zdobycia pole position do GP Monako 2025 Lando Norris nie ogłasza jeszcze pełnego przełomu. Jak do tej pory tegoroczny McLaren sprawiał mu ogromne kłopoty w kwalifikacjach F1, a na wybitnie trudnym torze nie było tego widać.

Kwalifikacje w Monako od lat uchodzą za najciekawszą sesję weekendu wyścigowego i tym razem również dostarczyły wielu emocji. Faworytem po treningach był Charles Leclerc - niemal do ostatnich sekund wydawało się, że ponownie wystartuje na swojej ziemi z pole position. Plany pokrzyżował mu jednak Lando Norris, dla którego będzie to dopiero drugi start z pierwszego pola w tym sezonie. Warto dodać, że Brytyjczyk ustanowił nowy rekord toru, jako pierwszy łamiąc barierę 1:10.

Tak znakomity występ starszego z kierowców McLarena jest sporą niespodzianką, biorąc pod uwagę jego formę kwalifikacyjną w tym sezonie. Z wyjątkiem inauguracyjnej rundy Norris regularnie popełniał błędy na finiszu czasówek. Przed wyścigiem w księstwie jego średnia pozycja startowa wynosiła 4,0 - wynik dość rozczarowujący, biorąc pod uwagę potencjał MCL39 oraz fakt, że w ubiegłym sezonie często zdecydowanie pokonywał Oscara Piastriego.

Odrodzenie przyszło na torze, który uchodzi za jeden z najbardziej wymagających i nagradzających pewnych siebie kierowców. Norris nie czuł się dobrze za kierownicą tegorocznego samochodu, o czym wielokrotnie wspominał, ale w sobotniej rywalizacji wszystkie elementy zgrały się idealnie. 

W rozmowach z mediami naturalnie pojawił się temat zmian, które mogły przyczynić się do odzyskania wysokiej formy na jednym okrążeniu. Norris został zapytany, czy głównym czynnikiem były modyfikacje w samochodzie, czy kwestia innego sposobu współpracy z zespołem.

- To prawdopodobnie mały miks obu tych rzeczy - powiedział 25-latek. - Coś w samochodzie, ale też fakt, że jesteśmy w Monako - to zupełnie inny układ toru, inny styl jazdy, który tutaj jest potrzebny. Wymaga to więcej ryzyka, zaangażowania, a nie tylko idealnego wyważenia auta. No i rzeczy, nad którymi sam pracowałem, żeby się poprawić i lepiej wykonać swoją pracę. Znów - nigdy nie chodziło o brak tempa, tylko raczej o to, że nie składałem wszystkiego w całość w Q3. 

- Dziś to chyba pierwszy raz od Australii, kiedy naprawdę wszystko złożyłem. To nie tak, że jadę szybciej - po prostu jeżdżę mądrzej. Ale włożyliśmy w to wiele pracy. Więc nawet gdybym zdobył pole position na innym torze, pewnie i tak znaczyłoby to dla mnie najwięcej. 

- A fakt, że to Monako, dodaje jeszcze więcej znaczenia, lecz głównie przez to, co działo się przez ostatnie miesiące. Może to nie brzmi jak wiele, ale dla mnie to coś dużego. Więc tak - jak powiedziałem, bardzo, bardzo dobry moment.

Przełom?

Następnie padła kwestia potencjalnego przełomu, którym miałby być rezultat w księstwie. Brytyjczyk mimo sporej radości podszedł do tematu z pokorą i podkreślił, że kluczowa będzie powtarzalność.

- Aby mówić o przełomie, trzeba też mieć regularność wyników, więc mogę patrzeć na to dwojako. Widzę oczywiście pozytyw - to przełom, bo miałem udaną sobotę, a to już krok w dobrym kierunku, z którego jestem bardzo zadowolony. Ale to nadal tylko jeden weekend. Jak mówiłem, konsekwencja jest tu bardzo ważna. 

- Będę bardziej zadowolony, jeśli dojdę do momentu, w którym będę wchodził w każdą sesję z pewnością, że mogę zaprezentować poziom, jaki pokazałem dzisiaj - bo uważam, że dzisiejszy występ był naprawdę bardzo mocny. 

- Jeśli w Barcelonie, Kanadzie i na kolejnych torach będę w stanie regularnie jeździć na tym poziomie, to będzie nasz cel. Mówię "nasz", bo to ja i mój zespół. Ale z pewnością dzisiaj to był krok we właściwym kierunku. Niezależnie, czy mały, czy duży - to krok. A na teraz to wszystko, czego potrzebuję.

Na koniec Lando został zapytany o potencjalną utratę pewności siebie, która mogłaby nadejść po rozczarowujących wynikach i kraksie w Arabii Saudyjskiej.

- Nie. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek wątpił w to, co potrafię. Oczywiście, byłem sfrustrowany. Byłem niezadowolony - ale to normalne. Jeśli nie wygrywasz, jeśli nie masz pole position, to nie jesteś zadowolony - szczególnie gdy wiesz, że to tam powinieneś być. To jest cel. Więc tak, miałem takie momenty. Ale nadal - przynajmniej w tym roku - nigdy nie wątpiłem w swoje możliwości. A dzień taki jak ten tylko to potwierdza. I z tego jestem zadowolony.

Szef McLarena ocenia

Komentarzem do progresu Norrisa podzielił się też Andrea Stella, który podkreślił, jak trudnym sprawdzianem jest jazda po Monako.

- W ten weekend Lando jeździł bardzo, bardzo dobrze i równo - ocenił Włoch. - Poza tym utrzymał tę prędkość i równe tempo przez całe Q3, podczas gdy w poprzednich rundach potrafił tracić rytm. Cała zasługa należy się więc Lando. Nie ma zresztą lepszego testu niż Monako, który sprawdziłby prędkość i powtarzalność, a nawet możliwość powtarzania tych samych ruchów za kierownicą, aby poskładać okrążenia. Czapka z głowy dla Lando.

- Jako zespół, wraz z nim, postaraliśmy się zebrać informacje o tym, dlaczego nie możemy znaleźć tej ostatniej dziesiątej. Inżynierowie zrobili świetną robotę, identyfikując te obszary. Mówiłem już kilka razy, że mamy trochę pracy do wykonania, aby poprawić wyczucie, jakie kierowcy mają w samochodzie. W tej chwili tak to wygląda. Musimy się dostosowywać i tu zrobiono świetną robotę, a Lando znakomicie to wyegzekwował.

- To ważny krok w tym procesie. To na pewno doda mu pewności, ale też grupie jego inżynierów czy wszystkim, którzy wspierają Lando. Również Oscarowi. Chodzi o to, że wykonali pracę, która pozwoliła Lando wykorzystać jego prędkość i talent. Mimo tego czuję, że jest tu jeszcze całkiem sporo do wydobycia.