Max Verstappen po znakomitym występie w kwalifikacjach F1 wyjawił, że to on stał za pewnymi wyborami w konfiguracji bolidu. Nie wszyscy w Red Bullu zgadzali się z nim, ale postawienie na swoim po prostu się opłaciło.
Sobotnie kwalifikacje do GP Włoch były kolejnym popisem Maxa Verstappena. Holender sięgnął po swoje piąte pole position w tym sezonie, co przy nierównej postawie Red Bulla oraz dominacji McLarena jest ogromnym osiągnięciem. Panujący mistrz nie tylko wygrał czasówkę, ale także ustanowił nowy rekord toru i okrążenie z najwyższą średnią prędkością w historii Formuły 1.
Co więcej, nie było to przebłyskiem związanym np. ze zmianą warunków, jak choćby w przypadku Leclerca na Hungaroringu. Lider Red Bulla już w Q2 zasygnalizował swoją formę, kończąc tę część czasówki na prowadzeniu. Po pierwszej serii przejazdów w Q3 również był na czele stawki.
Uwagę mediów po zakończeniu zmagań przykuło za to coś, co Max powiedział na gorąco przez radio. Brzmiało to tak, jakby chciał podkreślić, że jakaś rzecz faktycznie wypaliła.
- Tak jest! Niewiarygodne. Świetna, naprawdę świetna robota. I to zadziałało! Spokojnie, wszystko jest okej! - cieszył się kierowca.
W trakcie spotkania z holenderskimi dziennikarzami 27-latek wyjawił, o co mu chodziło. Wczoraj wewnątrz zespołu z Milton Keynes panowały rozbieżne opinie co do ustawień, jakie powinny zostać zastosowane w RB21 na decydującą część weekendu. Finalnie to Max postawił na swoim, co było słuszną decyzją.
- Przed kwalifikacjami niektórzy ludzie w zespole chcieli spróbować czegoś innego po stronie ustawień, lecz ja mówiłem, że nie powinniśmy tak robić - mówił, cytowany przez Motorsport. - Gdy szedłem do swojego pokoju, to ciągle widziałem, że kilka osób wyrażało niezadowolenie z powodu doboru ustawień. Czułem natomiast, że właśnie tego potrzebujemy, a to na szczęście zadziałało.
- Ostatecznie te decyzje podejmuje się z wieloma ludźmi, w tym GP i paroma innymi osobami. Oczywiście rozumiem, czemu niektóre pytania padają i dlaczego inni preferowali odmienny kierunek. Tylko ostatecznie to ja siedzę w bolidzie i czuję pewne rzeczy. A tym razem poczułem, że należy wykonać kilka małych zmian, które sprawią, iż będzie lepiej.
Jak zdradził serwis De Telegraaf, wśród tych, którzy mieli inne zdanie, był Pierre Wache. Obecnie to najważniejszy przedstawiciel działu technicznego Red Bulla.
- Francuz nie jest największym optymistą w ekipie i wyjaśnił potem w padoku, że myślał, iż Verstappen spisze się lepiej z ciut większym skrzydłem. Wache podejrzewał, że mały docisk spowoduje, iż straty czasowe w kwalifikacjach będą większe, więc lepiej byłoby dobrać ustawienia na wyścig - napisał Erik van Haren.
Nie zawsze jest sobota
Inna sprawa, że to nie tylko konfiguracja pomogła Holendrowi. Ten zwykle sporo narzeka podczas piątkowych sesji, a Red Bull często wolno wchodzi w rytm weekendu. Tym razem zawodnik od samego początku miał dobre odczucia. Jego jedyne obawy dotyczą tego, co stanie się w wyścigu.
- [Dobry piątek] zdarzył się ostatnio dawno temu. Pomogło też to, że zmieniliśmy przez ten weekend tak mało rzeczy. Tego również dawno nie widzieliśmy - tłumaczył Verstappen.
- Dużo nauczyliśmy się na Zandvoort i mam nadzieję, że wykorzystamy tę wiedzę przez resztę sezonu. Jasne, muszę powiedzieć, że nasz samochód działa lepiej na torach z małym i średnim dociskiem, bo zawsze mamy trochę podsterowności w środku zakrętu. Tu zaś można sobie z tym poradzić.
- Robimy progres po stronie bolidu i jednocześnie po stronie ustawień, gdzie znaleźliśmy lepszy kierunek - dodał na konferencji prasowej. - Ciągle musimy za to szukać odpowiedzi na pytanie o wyścig, bo ten kierunek jakoś nie przekłada się na niedzielę. Na Zandvoort miałem naprawdę dobre wyczucie, ale potem, w wyścigu, było już bardzo kiepskie. Nie uważam więc, że w walce z McLarenami będzie fantastycznie.
- Cały sezon pokazuje, że czasem możemy być z przodu w czasówce, lecz w wyścigach robi się bardzo trudno. Może to jeszcze możliwe na torach, gdzie trudno się wyprzedza, ale tutaj da się ścigać. Spodziewam się trudnej przeprawy, natomiast robimy kroki do przodu i dokładnie tego chcemy.
W poprzednim sezonie GP Włoch było jednym z najbardziej frustrujących wyścigów dla Red Bulla. Teraz, mimo pewnych znaków zapytania, sytuacja wygląda zgoła inaczej.
- Wiele nauczyliśmy się od zeszłego roku. Samochód zmienił się dość znacząco, choć w tym sezonie i tak mieliśmy sporo problemów z balansem. To, jak dobrze lub źle będzie, pozostawało znakiem zapytania.
- Zdobycie pole position tutaj to duża sprawa. Nie zawsze był to dla nas dobry tor. Przecież w poprzednim sezonie doszło tu do jakiejś katastrofy.