Carlos Sainz nie rozpoczął sezonu F1 2025 w idealny sposób. Do kiepskiego wyścigu w Australii, gdzie odpadł już na pierwszym okrążeniu, dorzucił już trzy porażki w sesjach kwalifikacyjnych z Alexem Albonem. Choć zawodnik nie panikuje z tego powodu, to nie ukrywa, że szybkie próby są obecnie jego problemem.
Hiszpan przychodził do Williamsa z łatką tego kierowcy, który może pokazać Tajowi jego miejsce w szeregu. I choć taki scenariusz jest nadal możliwy, bo do końca mistrzostw zostało wiele długich miesięcy, to początek rywalizacji przyniósł zupełnie inny obraz.
W oczy rzucają się tu przede wszystkim czasówki, w których Albon jak do tej pory jest po prostu lepszy. O ile w Melbourne obaj kierowcy weszli do Q3, o tyle w Szanghaju Alex dwukrotnie zameldował się w ostatnim segmencie, a Carlos nie.
Taki stan rzeczy nie jest powodem do bicia na alarm, bowiem były reprezentant Ferrari ma przed sobą proces adaptacji. Ten nie tylko zajmuje trochę czasu, ale wręcz nakłada się na weekendy wyścigowe. W Chinach wystąpiły jednak dość zauważalne różnice, wyraźnie odbiegające od oczekiwań, przez co naturalnie poszła za tym konieczność złożenia wyjaśnień.
- Mam trochę pracy domowej do odrobienia - przyznał Sainz. - Sposób, w jaki trzeba jechać w kwalifikacjach, nie przychodzi mi naturalnie. Jestem przyzwyczajony do czegoś innego, a obecnie to nie wydaje się działać.
- Do tego przed czasówką wprowadziliśmy duże zmiany w ustawieniach. Gdy jesteś nowy w zespole, to takie coś nigdy nie pomaga. W zasadzie zaczynasz jazdę i odkrywasz nowy samochód w kwalifikacjach.
- Mogę być bardzo szybki w niektórych zakrętach i w niektórych sytuacjach. Chodzi o to, że gdy naciskam mocniej, a tor staje się szybszy, to coś nie wychodzi. Niezależnie od tego, co zrobię, jadę wolniej, a nie szybciej. Dzieje się coś nieintuicyjnego, ale pracuję nad tym.
- W Q1 pojechałem szybciej niż w Q2. To samo stało się wczoraj. Widzę tu pewien trend i trzeba się tym zająć, lecz druga strona medalu jest taka, że w ten weekend nasz bolid nie wydaje się wybitnie konkurencyjny. Idzie nam gorzej w długich zakrętach. Jesteśmy krok za Racing Bulls i paroma innymi zespołami.
Kierowca zdradził, że widzi już pewne oznaki progresu, ale nie zawsze jest w stanie wyciągnąć z bolidu maksimum.
- W ostatnim sektorze straciłem jakieś trzy dziesiąte - kontynuował Sainz. - Pozostałe miejsca są mniej więcej okej. Coś więc powoli zaczyna się składać i jestem pewny, że odrobię pracę domową w ciągu następnych paru tygodni.
- To jasne, że w niektórych sytuacjach mogę być już bardzo szybki. Tak stało się w Bahrajnie, bo niektóre scenariusze i niektóre zakręty sprzyjają temu. Ale są również te drugie, inne. Może chodzić także o typ asfaltu, typ zakrętu, gdzie ciągle nie robię tego, co jest konieczne.
Zapytany, czy doświadczył już czegoś podobnego przy okazji wielu wcześniejszych zmian barw w Formule 1, Carlos odpowiedział twierdząco.
- Tak, to działo się za każdym razem, gdy zmieniałem zespoły. Czasem po przyjściu do innej ekipy masz problem z tempem wyścigowym lub zarządzaniem oponami. Tym razem okazało się, że to tryb kwalifikacyjny stanowi ból głowy. To normalna sprawa, choć oczywiście jestem rozczarowany. Życzyłbym sobie, aby było lepiej, ale to dopiero drugi wyścig.