Czterokrotny mistrz świata F1, Sebastian Vettel, przyznał, że nie wyklucza scenariusza, w którym powróci do Red Bulla i przejmie obowiązki Helmuta Marko, gdy ten zdecyduje się przejść na sportową emeryturę.

Niemiec, który po sezonie 2022 zdecydował się zawiesić kask na kołku, jest aktualnie zaangażowany w różne działania społeczne, ale od czasu do czasu jego postać widoczna jest na torach Formuły 1 lub w wyścigowym środowisku. Tak stało się też ostatnio, gdy ujawnił, że odbył wstępne rozmowy z najpopularniejszym doktorem w padoku.

Dotyczyły one przejęcia jego bieżących obowiązków w najbliższej przyszłości. Vettel poruszył ten wątek na antenie telewizji ORF, gdy zmierzono go z wizją zostania następcą Helmuta.

- Szczerze mówiąc, nie wiem. Pojawiło się kilka nagłówków na ten temat, a moje relacje z Helmutem wciąż są bardzo dobre. Jesteśmy również w kontakcie w tej sprawie, choć nie są to żadne intensywne i dogłębne rozmowy, aczkolwiek takie rozwiązanie jest możliwe. Musimy zobaczyć, jaką formę mogłoby to przybrać. 

Obecny kontrakt Marko z Red Bullem wygasa pod koniec 2026 roku i wciąż niejasne jest, czy zostanie odnowiony. Helmut będzie miał wtedy 84 lata, a w zespole spędzi ponad 20 sezonów.

Austriak został jego częścią już na starcie przygody Byków z F1, czyli od 2005 roku. Ponieważ świetnie dogadywał się z nieżyjącym już właścicielem, Dietrichem Mateschitzem, to bardzo szybko stał się ważną postacią w strukturze, która zaczęła odpowiadać za słynny program szkolenia młodzieży i składy kierowców.

Sam Vettel nie jest natomiast do końca przekonany, że jego były przełożony odejdzie z królowej motorsportu po wygaśnięciu aktualnego kontraktu. 

- Już kilka razy mówił, że zamierza odejść, ale wciąż tu jest. Życzę mu oczywiście wszystkiego najlepszego oraz tego, żeby pozostał w pobliżu F1 jeszcze przez bardzo długi czas. 

- Przyznam szczerze, że nie byłem blisko F1 w ciągu ostatnich kilku lat, ale jestem zdania, że Marko wie, co robi. Bez względu na to, co się wkrótce stanie, nadal można się od niego wiele nauczyć.

- Marko jest nie do zastąpienia. Za sprawą swojego charakteru zrobił bardzo dużo dla tego zespołu od 2005 roku. Jest brutalnym realistą i potrafi dobrze oceniać rzeczy, a co za tym idzie, będzie doskonale wiedział, kiedy nadejdzie czas, aby odejść. 

Taka koncepcja została bardzo szybko przedstawiona samemu Marko, który w odpowiedzi przyznał, że nie jest to na szczycie priorytetów. 

- Nie mówimy w tym przypadku o żadnej konkretnej funkcji, ale Sebastian bardzo uważnie przygląda się wszystkiemu - dodał Helmut w rozmowie z Kleine Zeitung. - Kwestia sukcesji jest tutaj jednym z wielu pytań. Ujmijmy to w ten sposób, że jest wielu ludzi, którzy chcieliby objąć tę rolę. Do przerwy letniej skupiamy się jednak przede wszystkim na zmniejszeniu dystansu do prowadzącego McLarena.

- Profil osoby, której poszukujemy, jest bardzo szeroki i wymagający. Szukamy kogoś na najwyższym poziomie. Dwaj udziałowcy, Mark Mateschitz i Chalerm Yoovidhya, również mają swoje autorskie kandydatury.