Po wyścigu F1 w Azerbejdżanie Laurent Mekies został zapytany o ewentualny powrót Maxa Verstappena do walki o mistrzostwo świata kierowców z Oscarem Piastrim i Lando Norrisem. Francuz, mimo znakomitej formy swojego kierowcy, podchodzi do wizji pokonania McLarena ze spokojem i dystansem, szczególnie przed bardzo trudnym starciem w Singapurze.
Ostatnie tygodnie są niezwykle udane dla Maxa Verstappena i Red Bulla. Holender po zajęciu drugiego miejsca w domowej rundzie odniósł imponujące zwycięstwa we Włoszech i Azerbejdżanie. Kluczową różnicą w porównaniu z triumfami mistrza świata z pierwszej części sezonu były odczucia związane z samochodem. Max już po piątkowych treningach był zadowolony z maszyny, a w soboty sięgał po pole position.
Znakomita forma Verstappena zbiegła się z problemami i błędami kierowców McLarena, którzy po przerwie wakacyjnej stracili sporo punktów. Naturalnie zaczęły pojawiać się kalkulacje i pytania dotyczące potencjalnej pogoni oraz szans na obronę tytułu.
Sam Max zdaje sobie sprawę, że 69 punktów straty do lidera to bardzo dużo i przyznaje, że potrzebna byłaby mu perfekcja z domieszką szczęścia. Inne spojrzenie ma Andrea Stella, który już po kwalifikacjach w Baku dawał do zrozumienia, że obawia się niespełna 28-latka w walce o mistrzostwo kierowców.
Po wyścigu na ten temat wypowiedział się Laurent Mekies, który podobnie jak Verstappen nie dawał się ponieść emocjom i podkreślił, że obecnie kluczem jest skupienie się wyłącznie na kolejnym wyścigu. To właśnie temu, a nie samej walce z McLarenami, poświęcono większość spotkania z 48-latkiem.
- Powiem, jak na to patrzymy. My naprawdę podchodzimy do tego wyścig po wyścigu. Nie patrzymy na pozycje w mistrzostwach. Nie patrzymy na to nawet z perspektywy konstruktorów. Oczywiście, miło jest obserwować walkę o drugie miejsce w klasyfikacji zespołowej, ale my idziemy krok po kroku i w kontekście naszego rozumienia samochodu, i w kontekście tempa.
- Na Monzy dostaliśmy dobre odpowiedzi, jasne. W Baku też dostaliśmy dobre odpowiedzi. Jednocześnie mamy świadomość, że to dwa bardzo specyficzne tory. Nie patrzymy na kolejne wyścigi przez pryzmat punktowej straty, tylko przez to, że każdy obiekt to nowe wyzwanie.
- W przypadku Singapuru kluczowe jest to, jak do niego podejdziemy, co zdołamy przetestować i jakie ryzyko jesteśmy gotowi podjąć. Obecnie stawiamy na odważne posunięcia - chcemy jak najwięcej się nauczyć do końca sezonu. To ma dla nas większe znaczenie niż rozmowy o mistrzostwie.
Singapur kluczem do sezonu Verstappena i Red Bulla?
Francuz przyznał następnie, że poprawki wprowadzone dwa tygodnie temu dały bardzo pozytywne odczucia również w Baku, choć ten tor posiada inną charakterystykę. Z dużym szacunkiem podchodził jednak do GP Singapuru, pamiętając, ile problemów w przeszłości eksponowała nitka przy Marina Bay.
- Teraz czujemy, że część nowych rzeczy, które działały wcześniej, zadziałała ponownie, szczególnie w wolnych zakrętach - a w Baku są tylko wolne zakręty. To jest tor z bardzo niskim dociskiem, ale wyłącznie z wolnymi zakrętami, a w tych radziliśmy sobie bardzo dobrze. To zupełnie inna sytuacja niż we Włoszech, więc to dobra wiadomość.
- Wspólnym punktem tych torów jest bardzo niski docisk. W Singapurze równanie się zaś zmienia - dalej masz wolne zakręty, ale już przy maksymalnym docisku. Mieliśmy sporo problemów w Budapeszcie [przy dużym docisku] i jeszcze przed nim, a także na torach dużo gorętszych w porównaniu do tego. Wiemy, że nie tylko my jesteśmy wrażliwi na takie warunki, ale cała stawka. Dlatego podchodzimy do tego krok po kroku.
- Singapur to dla nas wyzwanie. Od lat ten tor nie podchodzi naszej ekipie. Dlatego ważne będzie sprawdzić, co tym razem może nagle przestać działać. Potem przyjdzie czas na kolejny krok, bo wrócimy na obiekty ze średnio szybkimi zakrętami. Na Zandvoort McLaren kompletnie rozbił nas w takich sekcjach, a różnica była ogromna. Ze Spa wyjeżdżaliśmy z poczuciem, że byli od nas szybsi o pół sekundy, mimo że Max wygrał sprint. To są kolejne problemy, które będziemy musieli zwalczyć.
Nadzieję Mekiesowi daje to, że od wakacji faktycznie udało się zrobić progres. Jego najodważniejsza z wczorajszych wypowiedzi dotyczyła zadeklarowania, że Red Bull nie będzie już cierpiał tak strasznie, jak stało się to na Hungaroringu.
- Można uczciwie powiedzieć, że po Budapeszcie udało nam się wydobyć trochę osiągów z samochodu, mimo naszych problemów. Nie sądzę więc, że Singapur będzie powtórką z Budapesztu. Podchodzimy do niego bardziej pewni siebie.
- Czy to wystarczy, żeby walczyć o zwycięstwo? Szczerze mówiąc, nie da się powiedzieć. Nie da się tego przewidzieć. To jest odpowiedź, której będziemy szukać na miejscu, ale nie mamy podstaw, by twierdzić, że to wystarczy albo nie wystarczy. Na pewno nie będzie to taki sam scenariusz jak na Węgrzech.