Sobotnia zaczepka w stronę Red Bulla, na którą pozwolił sobie szef McLarena, nie zestarzała się zbyt dobrze w zestawieniu z niedzielną dominacją w wyścigu F1.

Po kwalifikacjach do GP Miami Andrea Stella udzielił dość mocnej jak na siebie wypowiedzi, w której wytknął Czerwonym Bykom tworzenie fałszywych narracji, aby podkreślić swoje cudowne osiągnięcia.

Był to fragment dużo szerszego tematu, a konkretnie opisu kwalifikacyjnych trudności Lando Norrisa i Oscara Piastriego w zestawieniu z doskonałą jazdą Maxa Verstappena. Z oczywistych względów to jednak poniższe słowa, te najmocniejsze, najgłośniej poniosły się po formułowym światku.

- Red Bull jest bardzo dobry w budowaniu szybkich bolidów - mówił Stella w sobotę. - Jest wyjątkowo dobry! Ale równie świetnie idzie mu tworzenie takich narracji, które mają grać na jego korzyść. Oni wykorzystują każdą możliwą szansę na pozostanie w walce. Niektóre z tych okazji polegają na tworzeniu narracji w stylu: „Dokonujemy tu cudów, bo to inni powinni wygrywać w każdym treningu, kwalifikacjach i wyścigu”.

- Taką narrację tworzą niektórzy z naszych konkurentów. Czasem to czytamy, ale potem skupiamy się na sobie. A gdy już to zrobimy i zajmiemy się faktami, to widzimy, gdzie powinniśmy się poprawiać. Dlatego gratulacje dla Red Bulla również za to, jak zarządza tymi nietechnicznymi okazjami. 

Gdy w GP Miami McLareny zgotowały konkurencji ciężki nokaut w postaci 37 sekund przewagi, to zaczepka błyskawicznie - już podczas drugiego pytania po wyścigu - wróciła do jej autora.

Ten nie spodziewał się, że wypowiedź zestarzeje się jak mleko i próbował obronić się tym, że miał na myśli jedynie kwalifikacje, choć wspominał też o treningach i wyścigach.

- Tak, jestem trochę zaskoczony, że różnice były dziś tak duże - przyznał Stella w niedzielę. - Myślałem, że może będziemy mieć przewagę w zarządzaniu oponami, ale nie myślałem, że to doprowadzi do tego poziomu. 

- Gdy wczoraj udzieliliśmy tego komentarza na temat naszych rywali, mieliśmy na myśli osiągi w kwalifikacjach. Wydaje mi się, że sam przyznałem, iż auto w czasówce nie spisuje się tak, jakbyśmy tego chcieli, a także staje się trudniejsze, gdy trzeba wycisnąć wszystko z opon przy pustym baku paliwa. Natomiast to jasne, że w wyścigu, gdy kręcimy regularne kółka, a w ciepłych warunkach pojawia się degradacja, to samochód radzi sobie świetnie.

- Taki stan rzeczy jest wynikiem konkretnej inżynieryjnej pracy. Gdybyście zapytali mnie o to przed sezonem, to powiedziałbym, że zainwestowaliśmy w poprawę interakcji z oponami, lecz nie porwałbym się na wskazanie, iż dojdziemy do takich wyścigów.