Coraz więcej wskazuje na to, że Liam Lawson nie będzie kierowcą Red Bull Racing podczas GP Japonii 2025. Po zaledwie dwóch wyścigach F1 zastąpić ma go Yuki Tsunoda.
Nowozelandczyk zaliczył nieprawdopodobnie słaby początek tegorocznych mistrzostw, trzykrotnie kończąc czasówki na etapie Q1, w tym dwukrotnie na ostatnich pozycjach. Choć jeździł wybitnie trudnym samochodem, o czym świadczą nawet wypowiedzi samego Maxa Verstappena, to jego ekipa uznała, że miarka się przebrała.
Ze względu na tak słabą formę już w trakcie GP Chin doszło do małej zmiany narracji ws. Lawsona. Jednego dnia informowano, że przez toru Suzuka, gdzie odbędzie się następna runda, kierowca może dostać więcej czasu. Wystarczył kolejny słaby występ, żeby 24 godziny później plotkowano już o potencjalnej roszadzie i planach odbycia poważnych rozmów w Milton Keynes.
Te najwyraźniej zakończyły się decyzją o cofnięciu Lawsona do Racing Bulls, skąd po sezonie 2024 awansował, aby zastąpić Sergio Pereza. Meksykanin finalnie także spisywał się słabo, ale doszło do tego z czasem, plus nie były to jednak ostatnie miejsca.
Informacje o nadchodzącej roszadzie w ciągu kilkunastu minut podało paru dużych graczy. Pierwszy był francuski Canal+, a drugi Erik van Haren, mający świetne kontakty w Red Bullu. Napisała o tym również holenderska gazeta, De Limburger.
Jak na razie są to tylko doniesienia, ale czas oraz autorzy sugerują, że coś wyraźnie jest na rzeczy. Oczywiście ciągle należy czekać na oficjalną informację, szczególnie gdy dwa z trzech źródeł są z tego samego kraju i należą do grona będących blisko Verstappenów, aczkolwiek nie jest to pojedynczy strzał jednej osoby.
Nie wiadomo, kiedy może pojawić się komunikat, ale docierają do nas pogłoski, że stanie się to w tym tygodniu. Taki termin wydaje się dość naturalny, bowiem przy okazji przygotowań Tsunody sprawa i tak mogłaby wyciec. Możliwe zresztą, że fala plotek przyspieszy strategię komunikacyjną Red Bulla.
Jeżeli roszada zostanie potwierdzona, to dojdzie do przedziwnego rozwoju wydarzeń. Zmiana nie tylko będzie błyskawiczna, ale przecież do ekipy trafi ktoś, kto przez lata miał mieć do niej zamknięte drzwi. Jeszcze pod koniec zeszłego roku mówiono, że szefostwo Byków wyraźnie wątpiło w stabilność, głowę czy nawet rozumienie technikaliów przez Tsunodę. Teraz Yuki ma otrzymać swoją szansę, zwieńczając sezony progresu awansem do szybszego, choć piekielnie trudnego bolidu, na swój domowy wyścig.