Yuki Tsunoda wytłumaczył, dlaczego jego pierwsze kwalifikacje F1 w barwach Red Bulla wypadły słabo. Japończyk doszedł do kilku ciekawych wniosków, które ma po dwóch dniach jazdy bolidem RB21.
Nowy kierowca Czerwonych Byków nieźle zaczął weekend i momentami zdawał się dotrzymywać tempa Maxowi Verstappenowi. Oczywiście przebieg treningów sugerował, aby podchodzić do tego z dystansem, ale oczekiwania w porównaniu do występów Liama Lawsona mogły być odrobinę większe.
Tsunoda w czasówce przeskoczył niewysoką poprzeczkę, jaką Nowozelandczyk zawiesił w Australii i Chinach, lecz i tak zakończył stosunkowo nisko. Nie udało mu się wyjść z Q2, gdzie zajął ostatnią pozycję, a po cofnięciu Carlosa Sainza wystartuje do wyścigu z P14. Taki wynik był dla niego zawodem, ale kierowca przynajmniej rozumiał, co poszło nie tak.
- W Q1 samochód dawał dobre odczucia - tłumaczył Tsunoda. - Po prostu [w Q2] nie wstrzeliłem się w okienko. Tak mi się wydaje. Oczekiwałem czegoś więcej i to jest trochę rozczarowujące, ale [odbicie się w wyścigu] nie jest niemożliwe.
Yuki zaprzeczył, gdy dopytano go, czy może przerwanie Q2 z powodu pożaru wybiło go z rytmu. Zamiast tego skupił się na ważnym i interesującym wniosku, do którego doszedł w kokpicie. Wskazał, że cały kwalifikacyjny przejazd, jeszcze przed rozpoczęciem kółka, musi być idealnie doszlifowany, aby RB21 był w stanie pokazać swoje mocne strony.
- Okno pracy tego samochodu jest bardzo wąskie. Rozgrzanie opon musi wyjść niemalże perfekcyjnie, głównie ta faza rozgrzewania. Szczególnie przy drugiej próbie w Q2 nie byłem w stanie rozgrzać ogumienia tak, jak chciałem. To zrobiło wielką różnicę. Nauczyłem się więc czegoś i zdałem sobie z tego sprawę w Q2, ale było już za późno. Szkoda, że nie zdołałem tego poskładać.
- Wszyscy mają takie same warunki, więc to nie kwestia czerwonej flagi, tylko rozgrzania. Nie wiem do końca, bo miałem też duży podmuch wiatru w Q2. W zasadzie takich momentów było kilka, a one są nieoczekiwane. Trudno powiedzieć, co się stało, ale przynajmniej pokazałem dobre tempo w Q1 i czułem się pewnie za kierownicą. Wiem, że to nadal proces uczenia się, ale szkoda. Nie spodziewałem się takiego wyniku dzisiaj. Jestem za to pewny, że przy jeszcze jednej szansie byłoby okej. Nie zawsze udaje się to poskładać wtedy, kiedy trzeba.
Mimo wyraźnego niezadowolenia Tsunoda zwrócił uwagę również na kilka plusów. Nie tylko wspomniał o tym, że czas pozwoli mu wydobyć z maszyny większy potencjał, ale przede wszystkim wypowiedział się tak, jak gdyby wiedział, dlaczego Red Bull musi być nieprzyjemny.
- Samochód jest dość trudny w wolnych zakrętach, bo normalnie na tym torze ustawienia są dostosowane pod szybkie sekcje. A w nich było już okej. Mam wrażenie, że ten bolid, jego tylna oś, jest na granicy. Przynajmniej teraz tak jest, ale czułem się dobrze pod kątem stabilności.
- Jeśli chodzi o uślizgi, to wyczuwam je, lecz właśnie z takimi ustawieniami trzeba jeździć, aby spisywać się odpowiednio w tym aucie. Tyle dobrego, że zacząłem rozumieć to podczas przygotowań i treningów. Zwyczajnie nie zrobiłem wystarczająco, aby złożyć to wszystko na sam koniec.
- Przez te dwa dni poczułem, że jeśli lepiej zgram się z bolidem, to będę w stanie wyciągać z niego dużo więcej i to regularniej.