Mimo wygrania drugiego treningu F1 przed GP Meksyku 2025 Max Verstappen zupełnie nie czuje się faworytem wyścigu. Holender przestrzega nawet, że jeżeli Red Bull nie rozwiąże swoich problemów, to zwyczajnie przegra w niedzielę. Helmut Marko w faworycie upatruje Lando Norrisa.
Piątkowe treningi w Meksyku nie były najbardziej miarodajne. Wielu kierowców, w tym Max Verstappen, oddało samochody w ręce młodych zawodników, co zaburzyło rytm przygotowań. Poza tym sam obiekt im. braci Rodriguez jest o tyle specyficzny, że wolno się oczyszcza, plus jest wyjątkowo wrażliwy na małe zmiany temperatur. W przeszłości utrudniało to wykonanie dobrej szybkiej próby i miewało wpływ na klasyfikację.
Mimo wskoczenia do kokpitu trochę później Verstappen łatwo odnalazł prędkość na jednym okrążeniu i wykręcił najlepszy rezultat, mając 0,15 sekundy przewagi nad Charlesem Leclerciem. Najbliższego McLarena, prowadzonego przez Lando Norrisa, odstawił na 0,25 sekundy, co wygląda dość pozytywnie. Niestety Max nie może powiedzieć tego samego o tempie wyścigowym, które martwi go na tyle mocno, aby wątpić w możliwość wygrania wyścigu.
- Zdołałem zaliczyć dobre kółko na miękkich oponach, ale cała reszta wypadła już kiepsko. Na pośredniej mieszance szybkie okrążenie nie wyszło dobrze, a duże problemy przytrafiły nam się w tempie wyścigowym, gdzie mamy sporo kłopotów. Budzi to niemałe obawy przed wyścigiem - mówił Verstappen.
- To nie tak, że mieliśmy problemy z balansem. Nie było żadnej przyczepności, a to większy powód do zmartwień. Gdy tylko przejedziemy kilka okrążeń, to opony będą gorące. W takim układzie będziemy nigdzie. Bardzo trudno jest rozwiązać taki problem.
- Jeśli tak pozostanie, to nie wygramy wyścigu. Możemy być szybcy na jednym okrążeniu, lecz jeżeli w tempie wyścigowym mamy dosłownie zerowe tempo, to będzie bardzo trudno. Wolałbym być szybki w wyścigu, a nie na jednym okrążeniu.
Przed potencjalnie słabą niedzielą przestrzegał również Helmut Marko, który czuje, że bez recepty na piątkowe bóle głowy nie ma co myśleć o zwycięstwie. Pociesza go natomiast jeden czynnik, czyli kolejny gorszy dzień Oscara Piastriego.
- Widzieliśmy, że Max nie miał przyczepności. Jechał jak po lodzie, a do tego trochę bokiem. Musimy coś znaleźć, bo inaczej w walce z Norrisem, a także Ferrari i Mercedesem, będzie to więcej niż trudne zadanie - powiedział Austriak w rozmowie z Motorsportem.
- W tempie kwalifikacyjnym jesteśmy konkurencyjni. Idzie nam też dużo lepiej na miękkiej mieszance, chociaż nie tak dobrze jak Norrisowi. Patrząc na to, jak wyszły jego długie przejazdy, może nam łatwo odjechać. Jeżeli tak pozostanie, to po prostu ucieknie.
- Tyle dobrego, że Norris jest ponownie dużo lepiej dysponowany niż Piastri. Wyścig jest za to długi i zobaczymy, co się wydarzy.

