Max Verstappen po piątkowych treningach F1 w Singapurze był zadowolony ze swojego samochodu. W rozmowach z mediami przyznał, że podobne odczucia miał na Monzy oraz w Baku. Sugeruje to, że Red Bull może być w grze o coś więcej także w ten weekend, a obawy McLarena mogą się spełnić.

Po przerwie wakacyjnej Holender prezentuje znakomitą formę. Po zajęciu drugiego miejsca w ojczystym wyścigu zwyciężył w dominującym stylu zarówno we Włoszech, jak i w Azerbejdżanie. Kluczowe są jednak nie tylko same wyniki, lecz także odczucia kierowcy, który w tym sezonie wielokrotnie narzekał na bolid podczas piątkowych przejazdów.

Red Bull zwykle nadrabiał dopiero w sobotę, stając się wówczas bardziej konkurencyjny. W ostatnim czasie sytuacja uległa zmianie, a pozytywne sygnały pojawiają się już na początku weekendu. Dzięki temu zespół nie musi gonić z ustawieniami w sobotę, a do kwalifikacji przystępuje z optymalną konfiguracją, którą Verstappen potrafi znakomicie wykorzystać. Duży wpływ mają na to doświadczenie inżynieryjne Laurenta Mekiesa oraz nowa specyfikacja podłogi.

Singapur od lat uchodzi za pechowe miejsce dla Verstappena, ponieważ to jedyny tor w obecnym kalendarzu, na którym nie odniósł jeszcze zwycięstwa. Czerwone Byki często miały tu problemy z wydobyciem pełnego potencjału maszyny, przez co wszystkie zapowiedzi powrotu Red Bulla do czołówki miały w sobie gwiazdkę właśnie w postaci testu na Marina Bay.

Ten, przynajmniej po piątku, wypada na tyle dobrze, aby zakładać, że w tym roku sytuacja może się odwrócić. Samochód był bardzo mocny w treningach, a Max po wyjściu z niego przyznał, że ma zbliżone odczucia do tych z dwóch ostatnich i jednocześnie zwycięskich rund, choć zachowywał ostrożność. 

- Nie było źle. FP1 przebiegło naprawdę dobrze i stopniowo wchodziliśmy w rytm, a auto spisywało się całkiem przyzwoicie. Trochę podobnie jak w trakcie ostatnich dwóch weekendów, bez większych problemów. W FP2 sprawdziliśmy kilka rzeczy, a część działała dobrze, więc musimy je jeszcze zoptymalizować. Ogólnie jestem zadowolony, ale żeby jutro walczyć z przodu, potrzebujemy trochę więcej tempa - ocenił Verstappen.

- Chodzi głównie o drobne detale do poprawy - przyczepność przodu i tyłu, utrzymywanie opon w odpowiedniej kondycji przez całe okrążenie. Na tym torze bardzo łatwo o ich przegrzanie, a jeśli uda nam się to lepiej opanować, to będziemy w stanie trzymać się optymalnego okna pracy i mocniej naciskać.

Największy optymizm pojawił się, gdy dziennikarz F1 zapytał Maxa o mocne wejście w weekend na niesprzyjającym torze.

- Zdecydowanie jest to pozytywny sygnał. Nadal są elementy, które chcemy poprawić, ale nie musimy całkowicie zmieniać ustawień, co jest dobrym znakiem. Jutro okaże się, czy to wystarczy, by walczyć o czołówkę. Trudno to ocenić po FP2, bo zespoły korzystają z różnych trybów silnika, a różnice w prędkości maksymalnej mogą być spore. Wszystko wyjaśni się w kwalifikacjach - powiedział kierowca.

Głos na temat formy Verstappena w treningach zabrał także Helmut Marko, który w rozmowie z serwisem Motorsport.com nie krył sporego zadowolenia z formy RB21.

- To był najlepszy piątek w Singapurze od... nawet nie wiem ilu lat. Na pewno zrobiliśmy krok do przodu, chociaż w kwalifikacjach będą się liczyć setne części sekundy. 

- Nikt nie mógł wykonać długich przejazdów z powodu czerwonych flag, ale Max jest zadowolony z bolidu. Nadal mamy za to kilka drobnych rzeczy do poprawienia. Będzie ciasno.

- Samochód jest lepszy. W przeszłości Max narzekał na bolid, który skakał niczym kangur. Teraz zachowanie na tarkach uległo poprawie, a do tego mamy mniej podsterowności. Zmieniamy drobne rzeczy i mamy nadzieję, że zadziałają - podsumował Austriak.