Christian Horner nie jest jedyną osobą, która odeszła dziś z Red Bulla. Wraz z nim od obowiązków odsunięto dwóch innych ludzi, którzy blisko współpracowali z byłym już szefem w jego zespole F1. 

Wiele wskazuje na to, że tzw. góra Red Bulla postanowiła dziś nie tylko o pożegnaniu Hornera, ale też o zmniejszeniu jego wpływów w ekipie pod nowymi rządami. Poza zmianą szefa zdecydowano się na rezygnację z dwóch innych osób, które są wyraźnie po jego stronie. Co ważne, doszło tu do wysłania na okres wypowiedzenia, a nie była to rezygnacja w ramach solidarności z przełożonym.

Mowa o dyrektorze marketingu, Oliverze Hughesie, a także szefie komunikacji, którym był Paul Smith. Pierwszy z nich dołączył do zespołu w 2017 roku i w kolejnych latach zaliczał awanse, przechodząc z roli szefa do dyrektora marketingu, a następnie stając się nawet dyrektorem grupy marketingowej i dyrektorem ds. komercyjnych.

Smith przyszedł do RBR zaledwie w 2022 roku, aczkolwiek szybko dał się poznać jako człowiek Hornera, szczególnie że współpracował z nim bardzo blisko w padoku. Amerykanina łatwo było skojarzyć z szefem, gdyż - jak udowadnia zdjęcie główne - często łapano go na fotografiach wraz z Christianem. Brało się to z tego, że regularnie asystował mu przy różnych obowiązkach medialnych i bywał w pobliżu tam, gdzie na Hornera mogły czekać mikrofony. Wtedy to on pełnił rolę oficera prasowego, ale w Red Bullu był po prostu szefem komunikacji.

Dziś oczywiście Smith nie był zaangażowany w działania przy zwolnieniu Hornera. Sprawę tego kalibru przejął austriacki Red Bull, a inni oficerowie zespołu F1 odsyłali dziennikarzy właśnie tam.

Zmniejszyć władzę Hornera

Trudno, by takie ruchy były zaskoczeniem, jeżeli liderzy koncernu postanowili wywołać trzęsienie ziemi i wywołać rewolucję - a jedną z hipotez jest obecnie to, że za zmianą stała chęć ukrócenia władzy Hornera, która była już bardzo rozległa. Po takim czasie 51-latek naturalnie musiał mieć wokół siebie wielu swoich ludzi, z którymi dobrze się dogadywał i mógł lepiej kontrolować organizację. Ważnym pytaniem, które nasuwa się teraz, jest więc to, ilu ludzi może być za przetasowaniem, a ilu przeciw.

Choć łatwo jest widzieć tylko jedną stronę - czyli pęknięcia Red Bulla, utratę paru ważnych osób, gorsze funkcjonowanie i spadek osiągów bolidu - to należy jednak pamiętać, kto był filarem tej organizacji i odpowiadał za jej budowę oraz rozwój. Cały zespół to w pewnym sensie twór Hornera, który jako dyrektor generalny, szef zespołu i szef działu silnikowego miał wielką swobodę oraz możliwość dobierania współpracowników, a przez lata broniły go wyniki. 

Odejście Brytyjczyka powie więc, czy istniały tam jakieś szersze podziały i w jakim stopniu - mimo widocznych minusów czy odpowiedzialności - Christian również sklejał ekipę. Pierwsze sugestie, jakie pojawiły się dziś, mówią o tym, że w Milton Keynes jego odejście przyjęto z szokiem i negatywnymi emocjami, a Horner miał być bohatersko pożegnany. Takie informacje przekazał brytyjski Sky.

- Wśród tych ludzi, z którymi zdołaliśmy porozmawiać, widoczne jest wspólne poczucie rozczarowania i smutku, gdyż chodzi o człowieka, który w ich oczach zjednoczył drużynę i nigdy nie bał się rozmowy z różnymi osobami, niezależnie od tego, co robiły dla organizacji - powiedział David Croft. 

- Mowa, jaką Christian Horner wygłosił dziś rano w fabryce, jak rozumiemy, była pełna emocji, a on sam wzruszył się w paru momentach. Od ludzi, którzy byli bardzo lojalni wobec niego, gdyż pomógł im osiągać sukcesy, zdobywać bonusy i mistrzostwa, na koniec dostał potężną owację na stojąco.