Williams poinformował o podpisaniu nowego kontraktu ze swoim obecnym szefem, Jamesem Vowlesem. Zespół bardzo wyraźnie stara się podkreślić, że to on ma dowodzić powrotem do odzyskania tytułu mistrza świata F1.

Vowles dowodzi stajnią z Grove od sezonu 2023. Pojawił się w niej nagle, gdy niespodziewanie zwolniony został Jost Capito i należało znaleźć następcę. Padło na wybitnego wtedy stratega Mercedesa, którego sam Toto Wolff szykował do przejęcia swojego stanowiska w przyszłości.

Brytyjczyk w Williamsie nie miał łatwych początków, ale dostał bardzo silny głos poparcia. Miał zreformować zespół, niezależnie od trudności czy przeszkód. Choć wiązało się to z kilkoma wstydliwymi momentami, m.in. wycofaniem jednego bolidu z GP Australii 2024, to sezon 2025 pokazał, że 45-latek wiedział, co robił.

Po 10 wyścigach tegorocznych mistrzostw, które jego ekipa otworzyła wyjątkowo mocno, przebijając wszystkie oczekiwania, James otrzymał nowy kontrakt. Jego długość nie została podana i wiemy tylko, że to umowa długoterminowa, aczkolwiek interesujące jest to, jak komunikowana jest ta sprawa.

Williams już w pierwszym zdaniu pisze o zagwarantowaniu, że Vowles poprowadzi zespół w stronę pogoni za mistrzowską chwałą. Podkreślana jest także pełna transformacja, a komunikat - poza wypowiedziami - kończy kolejna wstawka o stabilnym szefostwie, które ma podejmować następne kroki, aby iść w stronę ponownego zdobywania mistrzostw. 

- Jesteśmy podekscytowani podpisaniem nowego kontraktu i zobowiązaniem Jamesa do ukończenia misji, na której jesteśmy razem - powiedział Matthew Savage, prezes Williamsa i Dorilton Capital. - On wniósł doświadczenie, energię i strategiczne przywództwo, aby przywrócić Williamsa na najwyższy stopień podium. Jeszcze na nim nie stoimy, ale można wyczuć ten rozpęd, jaki tworzy się w Grove, podobnie jak ekscytację w związku z tym, co przed nami. 

Co ciekawe, nie poprzestano tylko na zwykłej prasówce, gdzie sam Vowles wspomniał o byciu zaszczyconym, celach i efektach poprzednich dwóch lat pracy. Wraz z ogłoszeniem pojawił się wywiad w serwisie The Race, gdzie James raz jeszcze podkreślił, co ma na myśli.

- To odważne, ale po to tu przyszedłem. Nie podpisałem kontraktu w celu bycia w środku czy robienia czegokolwiek, co nie jest na poziomie walki o mistrzostwo świata.

- To odważne, bo dziś nie ma opcji, abyśmy to zrobili, lecz inwestycje, których dokonujemy, mają temu służyć. Nie chodzi o to, abyśmy byli na P3 czy P4. Chodzi o to, aby umożliwić ponowne zdobywanie tytułów. To wyraźne podkreślenie naszych zamiarów. Po prostu potrzeba nam teraz czasu.

- Czuję, że to odważne, bo przejęliśmy zespół, który w zeszłym roku był, szczerze mówiąc, niemalże ostatni. W tym idzie nam lepiej, ale do czołówki jest jeszcze daleko. To wymaga ogromnego skoku.