Toto Wolff podczas minionego już weekendu F1 w Miami stanął w obronie McLarena, który od dłuższego czasu jest pod lupą czujnej konkurencji w zakresie możliwego naciągania regulaminu technicznego. Inne zespoły, szczególnie Red Bull, próbują rozwiązać zagadkę nieprawdopodobnego zarządzania oponami.
Największą zaletą tegorocznego bolidu McLarena jest to, w jaki sposób ta konstrukcja obchodzi się z ogumieniem w trakcie niedzielnych zmagań. W tej historii nie chodzi tylko o niski poziom pożerania ogumienia, ale o kwestię kontrolowania odpowiedniej temperatury. MCL39 błyszczy przede wszystkim, gdy jest gorąco - i widać to czasem również na pojedynczych okrążeniach w upale.
W zeszłym roku w F1 pojawiły się interesujące sugestie ze strony Red Bulla, który zaczął sugerować, że papajowy obóz może wstrzykiwać do produktów Pirelli niewielką ilość wody w celu schładzania gum. Ta teoria ostatecznie upadła, choć w Miami powrócił do niej Zak Brown, który ostentacyjnie napił się z butelki z zabawnym napisem "woda do opon".
W międzyczasie bardzo często wskazywano też, że może wynikać to ze sprytnego chłodzenia hamulców, ale jak do tej pory odpowiedzi nie udało się znaleźć. Czerwone Byki, które za sprawą Maxa Verstappena często są najbliżej McLarena, korzystały ostatnio nawet z termowizyjnych kamer, aby uzyskać nieco szerszy pogląd na coś, z czego korzystają aktualni mistrzowie świata.
Opisywany wątek cały czas budzi sporo znaków zapytania - do tego stopnia, że w miniony weekend Zak Brown już otwarcie zachęcał Christiana Hornera do złożenia protestu, jeśli istnieją jakieś podejrzenia.
Gdy po zdominowaniu GP Miami temat opon w McLarenie znów stał się ważny, to do tej sprawy postanowił włączyć się szef Mercedesa, który zaznaczył, że jest święcie przekonany o uczciwości rywali (i swoich silnikowych klientów), którzy w żadnym stopniu nie łamią regulaminu F1.
- Nasz samochód jest bardzo szybki na jednym i może nawet na kilku okrążeniach, zdecydowanie - przyznał Toto Wolff. - Nie jesteśmy za to tak mocni w zarządzaniu oponami na długich przejazdach. McLaren pokazuje, jak należy to robić. W pewnym sensie Red Bull i Max radzą sobie z tym lepiej, ale mają problemy z osiągami. My jesteśmy solidni, ale oni wykonują niesamowitą robotę. Jeżdżą szybko w zakrętach i nie przegrzewają ogumienia.
- Zespół, który prowadzą Zak Brown, Andrea Stella i Rob Marshall, to świetni ludzie, którzy szanują zasady. W przeszłości też mówiliśmy, by sprawdzić rzeczy, które były na granicy, ale nie mam wątpliwości, że oni trzymają się reguł. To po prostu bardzo dobry rozwój - mówił, pytany o kontrowersje.
- Zrozumieli, jak robić to lepiej od innych. Moim zdaniem to całkowicie przepisowe. A patrząc na to z perspektywy zarządzania zespołem, gdy ktoś wykonuje lepszą robotę, to nigdy nie powinniśmy mówić, że to oszukiwanie. Taka postawa nie jest odpowiednia.
Krótkim komentarzem podzielił się także główny zainteresowany, czyli Christian Horner. Szef Red Bulla nie widział niczego złego w ostatnich działaniach, a w swojej wypowiedzi zwrócił uwagę na to, że w sezonie 2024 sam McLaren czujnie analizował jego bolid.
- W F1 zawsze będą padały takie pytania [jak to o przewagę MCL39] - powiedział Brytyjczyk. - Oni zrobili to samo w kwestii naszego przedniego zawieszenia w zeszłym roku. To nieuniknione, a gdy jesteś z przodu, to zawsze znajdziesz się pod lupą. To nieodłączny element F1. Z całym szacunkiem do FIA, ale to zespoły robią znaczną część roboty po tej stronie, bo mają większe zasoby i ciągle analizują się pod kątem konkurencyjności. To po prostu część F1.