Toto Wolff wściekł się po tym, jak Kimi Antonelli zaczął być oskarżany o celowe przepuszczenie Lando Norrisa pod koniec wyścigu F1 w Katarze. Kierowcę Mercedesa zaatakował m.in. Helmut Marko.

Pomyłka tegorocznego debiutanta, która zakończyła się utratą P4 w GP Kataru, zostanie zapamiętana na długo. Co prawda nie była ani trochę spektakularna, ale skorzystał na niej Norris, przez co tak drobne zajście może mieć wpływ na walkę o mistrzostwo, a to już wywołuje emocje. Poza tym incydent został specyficznie pokazany przez realizatora i przez kilka chwil nie za bardzo wiedziano, co się stało. To tylko podkręciło atmosferę.

Sposób, w jaki Norris przebił się do przodu, niektórym wydał się wręcz podejrzany, szczególnie zanim zwrócono uwagę na nagrania. Taki głos wyraził m.in. Helmut Marko, cytowany przez Motorsport.

- [Antonelli] dwa razy mniej lub bardziej puścił Lando. To było tak oczywiste. Antonelli teraz pomaga naszemu głównemu rywalowi. W Austrii wjechał przecież Verstappenowi w tył - ocenił Austriak.

Gdy o te słowa zapytano samego Toto Wolffa, to ten w żadnym stopniu nie patyczkował się i podsumował teorię w bardzo ostry sposób. Był to klasyczny pokaz gniewu Wolffa, bez owijania.

- Na zdrowie, Helmut... To jakiś totalny i kompletny nonsens. Rozwala mi głowę, że w ogóle to słyszę. Przecież walczymy o P2 w mistrzostwach, a to ważna sprawa. Kimi sam walczy o pozycję [z Hamiltonem] - mówił szef Mercedesa.

- Jakim bezmózgowcem trzeba być, aby w ogóle coś takiego powiedzieć? Wkurza mnie to, bo jestem zły już po wyścigu. Złości mnie ten błąd na koniec i inne błędy, a do tego taki nonsens. Łeb mi pęka. 

- Po co w ogóle Kimi miałby o tym myśleć? Po co miałby myśleć o wpływaniu na mistrzostwa? Chyba trzeba się zbadać, jeśli ktoś widzi jakieś duchy.

- Poza tym, pomijając utratę punktów w klasyfikacji konstruktorów, porozmawiałem z GP [inżynierem Verstappena] i oczyściliśmy atmosferę. Był w emocjach, bo potrzebowali tej jednej pozycji. Powiedziałem mu, że Kimi po prostu wyjechał szeroko, gdyż rzuciło nim w poprzednim zakręcie. GP stwierdził, że nie widział incydentu. Mówiłem mu, że wywołał internetowe zamieszanie [komunikatem do Maxa]. Odparł, że przeprasza, skoro do tego doprowadził, ale nie widział tego zajścia. 

Sam Antonelli w zagrodzie złożył swoje wyjaśnienia, a powoływał się właśnie na to, że wcześniej już popełnił błąd.

- Naciskałem mocno na twardych oponach i łapałem się w DRS za Sainzem, ale w zakręcie nr 9 potężnie mną rzuciło i prawie się rozbiłem. Wyjechałem poza tor i straciłem miejsce na rzecz Lando, co było irytujące - opowiadał Włoch.

- Muszę to jeszcze sprawdzić, lecz wjechałem tam trochę szybciej niż wcześniej, a w brudnym powietrzu samochód jest bardziej nieprzewidywalny, bo masz mniej docisku i opony bardziej się rozgrzewają. Wpadłem tam trochę szybciej i nagle uciekł mi tył. 

- Nie spodziewałem się tego, a przy takiej prędkości naturalnie wyjechałem z toru. Moje ogumienie złapało brud i rzuciło mną ponownie, więc znowu wyjechałem. Muszę się temu przyjrzeć, ale to wkurzające. Bez tego utrzymałbym go spokojnie za sobą. W brudnym powietrzu nie mógł mnie wyprzedzić.