Formuła 1 zamierza w przyszłym roku uporządkować większą liczbę wyścigów pod kątem położenia geograficznego, co w praktyce ma uwiarygodnić plany serii dotyczące zrównoważonego rozwoju.
Koncepcja logiczniejszego poukładania rund w sezonie 2023 została ujawniona w miniony weekend przez Stefano Domenicaliego, który omówił ten temat z szefami wszystkich zespołów.
Opisywany wątek jest bezpośrednio powiązany z ambitnymi planami Liberty Media, które już jakiś czas temu ogłosiło, iż F1 ma stać się neutralna względem emisji dwutlenku węgla do 2030 roku.
Racjonalizacja kalendarza jest więc fundamentalnym krokiem w tym kierunku, ponieważ ograniczenie ruchu lotniczego i frachtowego byłoby korzystne z ekologicznego punktu widzenia.
Jednym z poczynionych już kroków na tej płaszczyźnie jest wdrożenie nowego paliwa, które w swoim składzie posiada dziesięcioprocentowy dodatek biokomponentów.
Odpowiednie pogrupowanie wyścigów pod kątem regionów byłoby również korzystne z finansowego punktu widzenia, ponieważ diametralny wzrost kosztów transportu uderzył w ostatnim czasie dość mocno nie tylko w zespoły, ale także we władze serii. Dodatkowym mankamentem w tej kwestii stała się przy okazji mniejsza dostępność przestrzeni ładunkowej.
Co istotne, F1 prowadziła już w przeszłości rozmowy na temat uporządkowania harmonogramu, aczkolwiek w tym przypadku plany wydają się być bardzo poważne, choć cała ta sprawa będzie dopiero omawiana z promotorami wszystkich Grand Prix.
W obecnej wersji kalendarza możemy zaobserwować kilka odpowiednio dopasowanych do siebie wydarzeń, jednakże występują też trudne do zrozumienia wyjątki. Mowa w tym przypadku o osamotnionej Australii, podróży z Włoch do Hiszpanii z przystankiem w Miami oraz połączeniu zawodów w Azerbejdżanie i Kanadzie, które odbędą się na przestrzeni jednego tygodnia.
Według źródeł Autosportu jedna z istotnych korekt terminarza mogłaby dotyczyć konsolidacji Baku z Szanghajem i Suzuką w końcowej fazie kampanii. Znaczące przesunięcie terminu GP Chin - z uwagi na lokalną sytuację epidemiczną - dałoby zarazem zarządcom F1 dość dużą swobodę w kontekście odpowiedniego dopasowania kilku GP w początkowej części zmagań.
Kolejną z propozycji ma być z kolei scalenie Miami z Montrealem, co w praktyce oznaczałoby, że jeden z tych wyścigów zostałby przesunięty o około miesiąc względem daty z 2022 roku.
Wiele mówi się również o kombinacji rund z Bliskiego Wschodu. Mianowicie Bahrajn - podobnie jak w tym sezonie - mógłby poprzedzać ściganie w Arabii Saudyjskiej, natomiast Abu Zabi zostałoby sparowane z Katarem w finałowym segmencie harmonogramu.