Szumnie zapowiadany szczyt silnikowy F1, który miał odbyć się w przyszłym tygodniu, finalnie nie dojdzie do skutku. FIA zamierza dać wszystkim producentom więcej czasu na przeanalizowanie kwestii dotyczącej powrotu silników V8 do sportu. Niektóre doniesienia mówią, że pomysł szybszego pożegnania przepisów 2026 został już porzucony.
Najwyższa seria wyścigowa na świecie wielkimi krokami zbliża się do wielkiej rewolucji technicznej, która w przyszłym roku dotknie także motory napędowe. Choć wśród ekip jest to obecnie priorytetowy projekt, to w tle cały czas przewijają się plotki o kolejnej formule silnikowej, która planowana jest na okolice sezonu 2030.
Sporo szumu w tym temacie kilka miesięcy temu wywołał szef FIA, Mohammed Ben Sulayem, który otwarcie opowiedział się za powrotem legendarnych jednostek V10 do sportu i to w bliższym terminie, np. za trzy lata z hakiem. Dobrze pasowało to do wielu spekulacji i obaw co do tego, iż przyszłoroczne silniki mogą okazać się mocnym niewypałem. To dlatego, nie przez jakiś wymysł Emiratczyka, potrzebny miał być plan awaryjny, który zresztą cały czas nie jest wykluczony.
V8 jako nowe silniki F1? I tak, i nie...
Pomijając wypowiedzi Sulayema, dużo pewniejsze było, że - jeśli już - F1 może powrócić do silników V8. W tle powstały nawet pewne założenia, takie jak uproszczenie projektu kolejnej jednostki, redukcja kosztów oraz zwiększenie udziału silnika spalinowego, a nie energii elektrycznej. To w końcu ten drugi czynnik jest tym, co podyktowało całą resztę, m.in. konieczność użycia aktywnej aerodynamiki, plus stworzyło cały przyszłoroczny ból głowy w odniesieniu do prowadzenia bolidów, o czym mówili nawet kierowcy.
Od paru dni coraz mocniej sugerowało się, że F1 w ciągu paru lat naprawdę może podążyć w stronę 2,4-litrowego napędu wolnossącego V8 z biopaliwem, który byłby połączony z jakimś układem elektrycznym. Kilka dni temu głośno było o nadchodzącym spotkaniu producentów z FIA, na którym wiele z tych wątków miało doczekać się poważnych dyskusji. Posiedzenie zostało natomiast najpierw przesunięte na przyszły tydzień (11 września), a potem zupełnie odwołane.
Stoi za tym kilka czynników. Przede wszystkim szybka rezygnacja z przepisów 2026 nie jest osiągalna ot tak - Międzynarodowa Federacja Samochodowa potrzebuje do tego zgody producentów. Według źródeł Auto Motor und Sport obecnie droga do tego wydaje się daleka, co stoi za odwołaniem spotkania.
Problemem ma być specyfika projektu. Niemcy twierdzą, że Mercedes, Ferrari, Audi, Honda, Red Bull i Cadillac mają wyrażać różne poglądy - jedni opowiadają się za wolnossącym silnikiem V8, a pozostali naciskają na podwójnie doładowane V8. Bardziej szczegółowe detale, takie jak chociażby ilość energii elektrycznej, również dzielą producentów.
Silnik Hondy w bolidzie Red Bull Racing RB18 z 2022 roku (fot. Parcfer.me).
- W takich warunkach głosowanie ma niewielki sens. Spotkanie zwyczajnie nie przyniosłoby niczego, a uczestnicy nie chcą wystawiać się na tak zawstydzającą rzecz. To dlatego FIA chce dać producentom więcej czasu, aby być może ustalić coś wspólnie. Jeżeli do tego nie dojdzie, następne przepisy nie wejdą w życie przed 2031 rokiem. Wtedy organ zarządzający będzie mógł samemu przeforsować preferowane przepisy - pisze AMuS.
Serwis informował też, że zaledwie dwa obozy, Red Bull i Cadillac, łatwo zaakceptowałyby koncepcję wczesnej zmiany. Reszta miała być temu przeciwna z uwagi na poczynienie dużych inwestycji.
Nie zmienia to jednak faktu co do tego, że obawy względem całego pomysłu na F1 2026 są realne i bardzo duże, aczkolwiek mogą nie przewyższać interesów w taki sposób, aby w Formule 1 panowała zgodność.
F1 podjęła już decyzję?
Trochę inaczej sprawę przedstawia PlanetF1, który ujawnił, że obecna grupa producentów na starcie weekendu we Włoszech otrzymała potwierdzenie, iż nowa formuła silnikowa nie zostanie wprowadzona we wcześniejszym terminie, którym miał być sezon 2029. Co za tym idzie, nowe hybrydy V6 zaliczą pełen pięcioletni cykl użytkowania.
Zdaniem portalu początkowo istniał pewien konsensus co do tego, jak powinny wyglądać nowe silniki, a rozmowy miały dotyczyć głównie tego, czy te pojawią się w sporcie już w 2029 roku, czy może 2030. Zwrot akcji nadszedł pierwszego dnia wyścigowych aktywności na Monzy.
- Jak rozumiemy, w piątkowy wieczór podjęto decyzję co do przejścia przez pełny pięcioletni cykl z hybrydami V6, który był oryginalnie planowany. Przyjmuje się, że przesunięcie zostało już zakomunikowane wszystkim producentom w piątek. Potwierdzono przy tym, że nadchodzące spotkanie zostało przełożone na nieokreślony termin, aby umożliwić wszystkim stronom przygotowanie się do dyskusji ws. kształtu kolejnych przepisów silnikowych.
AMuS i PlanetF1 są zgodne co do tego, że na spotkaniu w przyszłym tygodniu koncepcja zmiany w 2029 roku nie dostałaby wystarczającego wsparcia. Zdaniem drugiego z tych serwisów głównymi oponentami miałyby być Honda i Audi, dla których elektryfikacja to element szerszej strategii w przemyśle samochodowym.
W tej chwili nie wiadomo zaś, czy na pewno - i dlaczego - wizja szybszego porzucenia przepisów F1 2026 mogła już umrzeć. Obawy co do prowadzenia bolidów oraz jakości widowiska są ciągle realne. Potencjalne i spektakularne niepowodzenie nowej Formuły 1 zapewne mogłoby zmienić spojrzenie władz.