Podczas dnia dla mediów w Katarze Monakijczyk odniósł się do kwestii prowadzenia maszyny SF-23, która od pewnego czasu zaczęła sprawiać mu trudności i bardziej pasować jego zespołowemu koledze, Carlosowi Sainzowi.
Charles Leclerc znany jest z tego, iż preferuje bardzo agresywne ustawienia oraz luźny tył bolidu, nad którym jest w stanie panować przy jednoczesnym podejmowaniu sporego ryzyka.
W tym roku aspekt ten obrócił się przeciwko niemu, ponieważ takie zestrajanie auta potrafiło doprowadzić do zaskoczenia zawodnika w środku zakrętu. Na wcześniejszym etapie sezonu nie brakowało wypowiedzi, z których wynikało, że kierowcy Ferrari po prostu nie mogli ufać temu, co czuli.
W wyeliminowaniu tej cechy przydatna okazała się korekta filozofii ustawiania konstrukcji, lecz dla samego Charlesa nie była to dobra wiadomość, bowiem odebrała mu pewną konkurencyjną przewagę.
- Sporo nad tym pracuję, bo w tej chwili nasz samochód... To nie jest tak, że nie może być nadsterowny, bo możemy ustawić ten bolid jak każdy inny - przyznał najtwardszy Tifoso. - Jeśli jednak auto jest nadsterowne, to staje się przy tym ekstremalnie nierówne.
- Musimy więc jeździć podsterowną maszyną, co przekłada się na to, że mam trudności w używaniu swojego stylu tak, aby wyciągnąć jak najwięcej czasu. Próbuję zrozumieć, jak używać tego stylu w inny sposób. W Japonii częściowo wypaliło, ale nie powiedziałbym, że zrobi to wielką różnicę na resztę sezonu.
Sam zainteresowany odniósł się również do widocznej poprawy tempa Ferrari, zwłaszcza na długich przejazdach.
- Na pewno [wynika to z tego], co zrozumieliśmy na Zandvoort i potwierdziliśmy później na Monzy w zupełnie innych warunkach, na kompletnie innym torze. To pomogło nam w częstszym wyciąganiu więcej z samochodu. Na początku roku było to bardzo zmienne i auto mocno zmieniało osiągi z jednego toru na drugi. Zdołaliśmy to poprawić.
Zapytany, czy nowy szef, Fred Vasseur, miał realny wpływ na poprawę osiągów, odparł: - Pod kątem emocjonalnym Fred jest bardzo spokojny. To świetna cecha, jeśli zajmujesz takie stanowisko.
- Jako włoskiemu zespołowi daje nam to trochę... Tym, co kocham najbardziej w Ferrari, są emocje oraz to, jaką pasję mają ci ludzie. Ten balans, który daje Fred, jest bardzo pożyteczny. Ważne jest, by klarownie widzieć, gdy coś idzie źle, a także kiedy idzie znakomicie. To jeszcze nie jest koniec. Nadal musimy pracować ciężko i chociaż częściowo mieliśmy już takie podejście, to Fred zdołał je wzmocnić.