Mattia Binotto przyznał, iż Ferrari jest przygotowane, aby w tym sezonie walczyć o pierwszy od 2008 roku tytuł, czego świadectwem ma być pełna gotowość do zaciętej wojny rozwojowej.
Stajnia z Maranello z dużym optymizmem może spoglądać na dalszą część tegorocznych zmagań, gdyż po rundach w Bahrajnie i Arabii Saudyjskiej to właśnie Włosi wraz z Red Bullem są głównymi faworytami do walki o zarówno drużynowe, jak i indywidualne mistrzostwo świata.
Dużym atutem Ferrari jest nie tylko wydajny pakiet aerodynamiczny, ale również ich jednostka napędowa, która zdaje się być na ten moment najmocniejszą konstrukcją w całej stawce.
Losy tytułów zależne są natomiast nie tylko od obecnej formy, ale i od przyszłej. W przeciwieństwie do 2021 roku, w którym wszyscy mieli w głowie rewolucję techniczną, teraz głównym celem ekip będzie lepsze poznawanie możliwości swoich świeżych pakietów.
Dwa ostatnie lata, w których Włosi walczyli o tytuły, zakończyły się przegraną m.in. z powodu niedotrzymania tempa Mercedesowi. Szef legendarnego składu wydaje się być jednak pewien, że teraz jego ludzie są lepiej przygotowani do intensywnego rozwoju modelu F1-75, co ma pomóc w uniknięciu powtórki z kampanii 2017 i 2018.
- Utrzymanie wysokiego poziomu konkurencyjności na przestrzeni tak długiego sezonu to spore wyzwanie nie tylko dla nas, ale dla wszystkich zespołów - przyznał Mattia Binotto, cytowany przez oficjalną stronę serii.
- W 2017 i 2018 roku straciliśmy trochę gruntu pod nogami. Jednakże od tego czasu udało nam się udoskonalić nasz tunel aerodynamiczny oraz wszystkie wykorzystywane technologie, procesy i symulacje, dzięki czemu dzisiaj jesteśmy przygotowani do efektywnej pracy w zakresie rozwoju znacznie lepiej niż w przeszłości.
- Obowiązuje nas też limit budżetowy, który będzie miał znaczący wpływ na tempo rozwoju, dlatego też musimy się upewnić, że obraliśmy właściwą politykę w tym zakresie.
- W zeszłym roku byliśmy w nieco gorszej sytuacji i staraliśmy się po prostu nadrabiać zaległości. Teraz z kolei znajdujemy się w zupełnie innej pozycji. W dwóch dotychczasowych wyścigach różnica wydaje się być bardzo mała, więc dochodzimy do zbieżności. Ponadto tam, gdzie w zeszłym roku silnik był dla nas problemem, teraz już nie jest.
Sam zainteresowany przekazał także, że raczej mało prawdopodobne jest, aby Ferrari przywiozło do Melbourne jakiś znaczący pakiet ulepszeń.
- Tu nie chodzi o to, kiedy będziemy gotowi do wdrażania kolejnych poprawek, gdyż jest to kwestia limitów budżetowych, więc musimy upewnić się, że nie wydamy wszystkich przygotowanych zasobów na przestrzeni pierwszych wyścigów.
- Nie spodziewamy się znaczących modernizacji na następny wyścig w Melbourne, ale jak tylko będziemy mogli coś przywieźć, na pewno to zrobimy.