FIA i Haas potwierdziły, że Mick Schumacher ma się ogólnie dobrze, jednak ze względów profilaktycznych zostanie zabrany do szpitala.
W trakcie Q2 doszło dużej kraksy z udziałem niemieckiego kierowcy. Popełnił on błąd w zakręcie nr 9, atakując wierzchołek za szybko. Sprawiło to, że do kolejnej sekcji dojechał gorszą linią, a na wyjściu znalazł się na wysokiej tarce. Ta w brutalny sposób wytrąciła bolid Haasa z równowagi i skierowała go bokiem na barierę.
Uderzenie było bardzo mocne, co potwierdzała skala zniszczeń i fakt, iż zawodnik nie wychodził długo z kokpitu. Stało się to dopiero z pomocą służb medycznych.
Z informacji, jakie napłynęły do tej pory, wynika, iż chociaż była to ogromna kraksa, kierowca wyszedł z niej w miarę bez szwanku. Na antenie Sky potwierdził to szef zespołu, Gunther Steiner.
- Rozmawiałem już z jego mamą. Nie ma obrażeń, jednak oni [lekarze] chcą go jeszcze zbadać, by mieć pewność, że siły nie wyrządziły żadnych szkód. On po prostu stracił auto na tarce. Wiecie sami, jak łatwo dzieje się coś takiego.
- Nie mieliśmy z nim żadnego kontaktu radiowego, bo wszystko zostało zniszczone. Nie wiedzieliśmy nic, ale dostaliśmy wiadomość, iż jest przytomny, a następnie, że nie ma żadnych obrażeń.
Podobne stanowisko przekazał także sam Haas, informując, że młodego Niemca czeka wizyta w szpitalu.
- Fizycznie Mick jest w dobrym stanie, jednak zostanie zabrany helikopterem do szpitala w celu wykonania profilaktycznych badań.
Międzynarodowa Federacja Samochodowa podała natomiast, że pierwsze analizy w centrum medycznym nie wykazały żadnych obrażeń, a kierowca został przetransportowany do Szpitala Sił Zbrojnych im. Króla Fahada w Dżuddzie.