Możliwe, że badania techniczne, których w Stanach Zjednoczonych nie przeszły dwa bolidy, nie były tak losowe, jak początkowo zakładano.

Testy, jakie przedstawiciele Federacji wykonują po każdym wyścigu, są z reguły dobierane bez szczególnego schematu. Ze względu na ograniczenia czasowe i w zasobach ludzkich FIA przygląda się wielu różnym elementom w różnych maszynach. Dzięki temu zespoły nigdy nie wiedzą, co zostanie przetestowane następnym razem, ale muszą być bardzo uważne, bowiem jakakolwiek wpadka naraża je na dyskwalifikacje. 

System ten wydawał się działać bez zarzutów, aczkolwiek po wymazaniu z wyników GP USA Lewisa Hamiltona i Charlesa Leclerca pojawiły się znaki zapytania. Sam siedmiokrotny mistrz miał dowiedzieć się, że inne auta również nie przeszłyby kontroli, gdyby tylko do niej doszło. Nie brakowało też głosów o tym, że skoro 2 z 4 samochodów nie zaliczyły badania, to należało poszerzyć próbę.

Okazało się jednak, że takie komentarze nie brały pod uwagę zakulisowych działań, jakie doprowadziły do wytypowania bolidów nr 44 i 16 do testów zużycia desek. Dość oczywistym jest, że w przypadku konkretniejszych podejrzeń Federacja, która zbiera różne dane w trakcie trwania zawodów, może zechcieć przyjrzeć się sprawie. Przed FP1 w Meksyku anglojęzyczny oddział Sky stanął w obronie FIA, podając, że tak też się stało. Czynnikiem, który uniósł brwi kontrolerów, był Aerodynamic Oscillation Metric (AOM), czyli wskaźnik aerodynamicznych oscylacji.

To narzędzie weszło do użycia w ramach zeszłorocznej politycznej rozgrywki ws. zmiany przepisów z uwagi na porpoising. Dzięki niemu oficjele widzą, kiedy auto zbyt często lub mocno dobija do podłoża. Ponieważ w takim scenariuszu łatwiej o zużycie deski, naturalne jest, aby osoby odpowiedzialne za kontrole techniczne zajęły się tym aspektem w podejrzanych maszynach.

- Chciałbym powiedzieć, że FIA robi niesamowitą robotę w nadzorowaniu kwestii technicznych w Formule 1 - tłumaczył na antenie Martin Brundle, były kierowca F1 i ekspert Sky. - Poza tym z naszych informacji wynika, że istniały powody wybrania akurat tych dwóch bolidów. Było to związane z danymi, które widzieli [ludzie FIA], a później porównali je z innymi [autami]. 

Następnie do głosu doszła dziennikarka, Natalie Pinkham, która podała, iż chodziło dokładnie o AOM: - Kontynuując wątek, który poruszył Martin, to właśnie dane dotyczące wertykalnych oscylacji były tym, co zwróciło uwagę [FIA]. Widzieliśmy też wiele ujęć z Charlesem i Lewisem, którzy dobijali do podłoża, co również przykuło uwagę. Z tego powodu przebadano te konstrukcje. 

Komentarz dorzucił też Jenson Button, mistrz świata z 2009 roku: - Tak, FIA może zobaczyć, kto dotyka podłoża mocniej niż inni. Z tego, co wiem, to dlatego wybrano te samochody. Przebadali je, próby nie zostały zaliczone, więc postanowili wybrać też dwa inne auta, aby ocenić, czy wszystkie parametry i systemy działają poprawnie. Dwa dodatkowe bolidy przeszły już swoje kontrole. 

Na koniec kwestię tę rozwinął jeszcze Brundle: - Patrząc na dokument, jaki opublikowano po Grand Prix, było tam ponad 50 różnych kontroli, licząc wszystkich na mecie, a dojechało 17 kierowców. [Poza deskami] losowo sprawdzono też inne rzeczy w reszcie maszyn. To zajmuje trochę czasu, a oczywiście chcemy, aby ostateczne wyniki pojawiały się wcześniej niż później.

- Trzeba pamiętać, że zespoły przesyłają swoje ustawienia przed wejściem do parku zamkniętego, więc FIA zna statyczne wartości prześwitu czy sprężyn. Niektóre zespoły przyznały, iż podniosły auta, aby czuć się bezpiecznie w tym aspekcie, natomiast to kosztowało je utratę osiągów. Ekipy utrudniły sobie życie, aby nie zaliczyć tutaj wpadki. Cóż, FIA wie, na co patrzy, a także może wyłapać, kto z uwagi na ustawienia czy oscylacje jest bardziej narażony na złamanie przepisów. 

Czarnogórska domena zwróciła się do Federacji z prośbą o komentarz. Jeśli go otrzymamy, tekst zostanie zaktualizowany.