Nie milkną echa zeszłotygodniowego starcia Maxa Verstappena z Lando Norrisem. Gdy emocje już opadły, przyszedł czas na chłodniejsze analizy, a te doprowadziły FIA do wskazania, iż podczas GP Austrii popełniono pewne błędy.

Dotyczą one złego zarządzania walką Holendra z Brytyjczykiem, o co pretensje po wyścigu miał m.in. Andrea Stella. Szef McLarena twierdził, że wystarczyło dać ostrzeżenie trzykrotnemu mistrzowi, aby upewnić się, że nie dojdzie do kolizji, która była spowodowana zabronionymi ruchami w strefie hamowania.

W sezonie 2024 wykorzystywane są nowe wytyczne ws. ścigania, aczkolwiek nie jest to dokument publiczny. Jak kilka tygodni temu donosił portal The Race, wskazówki mają zostać udostępnione wszystkim w przyszłym roku. Teraz należy opierać się na tym, do czego dotarły media. Przed rozpoczęciem weekendu na Silverstone serwis Motorsport pisał, że ruchy w strefie hamowania są obecnie formalnie zabronione.

- Podczas obrony, gdy rozpoczęła się już faza zmniejszania prędkości, nie może dojść do zmiany kierunku jazdy przez samochód broniący, o ile nie dotyczy to podążania linią wyścigową - podkreślają wytyczne.

Dokument ten nie jest sztywny i ma jedynie usprawniać ocenę dynamicznych incydentów, aczkolwiek jest jakimś wyznacznikiem, nawet jeśli w tej chwili nie można do niego dotrzeć w tradycyjny sposób, tj. otwierając stronę FIA.

Informacja o tym, że po ocenieniu sprawy Federacja przyznała się do popełnienia błędu, została podana już wczoraj przez Stellę, który tradycyjnie spotkał się z mediami po kwalifikacjach. Dziś natomiast Motorsport przedstawił więcej szczegółów, m.in. o tym, że Niels Wittich miał przekazać wszystkim uczestnikom, iż postawa Verstappena zasługiwała na użycie czarno-białej flagi. Zgodnie z nową, tegoroczną definicją, można traktować ją jako żółtą kartkę przed pełnoprawnym ukaraniem zawodnika.

- Flaga powinna być pokazana tylko jeden raz i stanowić formę ostrzeżenia dla kierowcy, którego niesportowe zachowanie lub inna akcja mogą doprowadzić do nałożenia kary w przypadku ponownego wystąpienia manewru - podaje Międzynarodowy Kodeks Sportowy w załączniku H.

- Jesteśmy zadowoleni, bo FIA przekazała swoją opinię ws. tego, co stało się w Austrii - komentował w sobotę Stella. - Jesteśmy tym usatysfakcjonowani, bo takie stanowisko potwierdza, że nasze spojrzenie na sytuację tuż po wyścigu było poprawne. Częściowo też już w trakcie, ale wtedy nie można wywierać za dużego wpływu, bo nie da się nawet rozmawiać z sędziami. Można porozmawiać z dyrektorem wyścigu, ale nie z arbitrami.

- FIA potwierdziła nasze spostrzeżenia i przeanalizuje to wewnętrznie, co może przełożyć się na zmianę interpretacji. Wszyscy doszliśmy do wniosku, że ostrzeżenie - a może i flaga - powinno było zostać nałożone na Verstappena. To zapobiegłoby eskalacji, która doprowadziła do kolizji. 

Wcześniej, we wczorajszy poranek, swoim spojrzeniem podzielił się również CEO McLarena, Zak Brown: - Nie byłem na spotkaniu kierowców. Czytałem pomiędzy wierszami to, co zostało powiedziane. Chcę też respektować, że spotkanie było poufne, ale zakładam, że gdyby sędziowie mieli zrobić to wszystko ponownie, to pewne rzeczy wykonaliby inaczej. 

Brown zapowiada większe zmiany

Amerykanin ogólnie udzielił wielu wypowiedzi, które brzmiały tak, jakby należało spodziewać się poważniejszych zmian w sędziowaniu. Podkreślił przy tym, że zależy mu, aby to organ zarządzający miał więcej wpływu, a ekipy musiały się podporządkować, zamiast pogrywać politycznie.

- Prowadzone są bardzo zdrowe dyskusje - dodał Brown. - FIA dostrzegła, że dorywcze i niedofinansowane sędziowanie nie jest sposobem na zarządzanie pełnoetatową, bardzo intensywną, bardzo techniczną i wielką serią wyścigową. Nie jesteśmy źli na obecny system. Tu nie chodzi o osoby, które zajmują się sędziowaniem, ale o pokazanie, że wpadanie na tory i robienie tego dorywczo nie jest czymś, czego potrzebujemy. Myślę, że pojawią się zmiany, aby podnieść profesjonalizm i zainwestować w sędziowanie. To w końcu coś, co każdy chętnie przyjmie.

- Jednym z wyzwań, jakie stoi przed nami, jest to, że zespoły są kolektywnie winne tworzeniu wielu problemów poprzez zbędne komplikowanie tego, jak chcemy się ścigać i jakich przepisów potrzebujemy. Coś się dzieje, a następnie wszyscy spędzamy nadmiernie dużo czasu na wchodzeniu w detale, zamiast myśleć o niechcianych konsekwencjach. Chciałbym więc, aby ekipy miały mniejsze możliwości, mniejszy głos w ocenianiu tych wszystkich spraw. Chciałbym zrezygnowania z tej dominującej większości i zejścia do zwykłych 50%, bo wszyscy na pewnych etapach mamy różne interesy. Chodzi o to, aby nie istniał próg, przy którym zespoły mogłyby się zgrać i coś zablokować. Musimy dać więcej mocy Formule 1 i FIA, aby były w stanie robić to, co ich zdaniem jest dobre dla sportu. 

- Takie coś ma pojawić się w nowym Porozumieniu Concorde. Ale nie wszyscy mają taką samą opinię, bo niektórzy chcą wpływać na rezultaty. To czasem jest wręcz zawstydzające na spotkaniach szefów. Gdy kilka lat temu Lando miał więcej punktów karnych, podkreśliliśmy, że większość z nich była nie za niebezpieczną jazdę. Otmar [Szafnauer, były szef Alpine] był wtedy totalnie na nie, bo każdy chciał, aby przyznano nam zawieszenie. Tylko minęło 12 miesięcy i Gasly miał ten sam problem, a wtedy Otmar przyszedł z identyczną sprawą. Nasza reakcja była taka: "Stary, przecież właśnie ty głosowałeś przeciwko temu".

- To nie jest zdrowe i pokazuje, że jednego roku coś może działać na twoją korzyść, a drugiego już nie. Powinniśmy więc dać FIA i F1 możliwość regulowania sportu w imię uczciwości. Czasem na tym wygrasz, a czasem przegrasz.