Decyzja o ukaraniu Pierre’a Gasly’ego wywołała w środowisku F1 wiele kontrowersji. Dodatkowo po zakończeniu zmagań w notatce wydanej przez sędziów zmianie uległo uzasadnienie tego werdyktu. 

Kolizja pomiędzy Francuzem i Hiszpanem na pierwszy rzut oka zaliczała się wyłącznie pod czysty incydent wyścigowy, jednakże zupełnie inne spojrzenie na tę sprawę mieli komisarze z ramienia FIA.  

Stewardzi uznali bowiem, że Gasly w kluczowym momencie nie pozostawił Alonso wystarczająco dużo miejsca, co poskutkowało nałożeniem na zawodnika AlphaTauri pięciosekundowej kary i dwóch punktów karnych.

Ponadto w pierwotnym orzeczeniu arbitrów pojawiła się wzmianka, według której zawodnik z Rouen był w przeważającym stopniu odpowiedzialny za to zdarzenie.  

Po kilku godzinach wprowadzono jednak korektę do oficjalnego dokumentu, w którym możemy przeczytać obecnie, że 25-latek ponosi nie częściową, a wyłączną winę za tę kolizję.  

- Kontakt był ewidentny, aczkolwiek nie widziałem jeszcze nagrania z tego zajścia. W kulminacyjnym momencie było bardzo ciasno, bowiem od wewnętrznej atakował mnie Sergio, a od zewnętrznej Fernando. Zrozumiałe jest więc, że nie miałem do dyspozycji zbyt wiele miejsca - wyznał sam zainteresowany.

- Trudno mi określić, czy decyzja sędziów jest słuszna. Muszę najpierw zapoznać się materiałem filmowym. 

gasly

- Chciałem odbić nieco w drugą stronę, ale tam znajdował się Checo. Zrobiłem, co mogłem, aby uniknąć tego niefortunnego zderzenia. To nigdy nie jest dobre połączenie, gdy masz wokół siebie tyle aut.  

- Na moje usprawiedliwienie powiem jedynie, że nie mam pojęcia, jak mógłbym inaczej postąpić w tej sytuacji. To pierwszy zakręt i oczywiście zawsze jest duże prawdopodobieństwo, że dojdzie w nim do jakiegoś incydentu. 

- Oczywiście nie chciałem uczestniczyć w żadnej kraksie, która zrujnowałaby mój wyścig. Starałem się więc trzymać pomiędzy dwoma samochodami, aczkolwiek w pewnym momencie zabrakło mi po prostu miejsca.

Omawiając ten wątek, należy podkreślić, że Federacja zaostrzyła w tym roku nieoficjalny zbiór zasad, który nosi roboczą nazwę „pozwólmy im się ścigać”. Tym samym zdecydowano, że jeśli dany kierowca ponosi całkowitą winę za incydent na pierwszym okrążeniu, to zostanie nałożona na niego stosowna kara. 

Wyjątkiem od tej reguły są jednak sytuacje, w których wina leży po obu stronach. Z pobłażliwości sędziów na tej płaszczyźnie skorzystali w tej kampanii m.in. Max Verstappen i Lewis Hamilton, którzy na torze Imola stoczyli bardzo zacięty bój w pierwszej szykanie.  

rbr

- Jeśli cofniemy się do początku roku, to przypomnimy sobie, że przed pierwszym weekendem wyścigowym w tym sezonie rozmawialiśmy z zespołami i kierowcami na temat ogólnych zmian w regule „pozwólmy im się ścigać” - przyznał dyrektor wyścigowy FIA, Michael Masi.  

- Podczas spotkania pod lupę wzięliśmy kwestie incydentów z pierwszego okrążenia. Ustaliliśmy, że jeśli zawodnik ponosi pełną winę za dany incydent, to wówczas najprawdopodobniej otrzyma on stosowną karę ze swoje przewinienie. 

- Tak było w przypadku Pierre’a, który zdaniem stewardów był całkowicie winien, przez co nałożona została na niego pięciosekundowa kara.  

- Jeśli ktoś jest całkowicie winny wypadkowi na pierwszym okrążeniu, wówczas skutkuje to karą. Jeżeli jednak do tanga trzeba dwojga, a ktoś ponosi tylko część winy, to wówczas prawdopodobnie nic by z tego nie wynikło. Podobnie w sytuacji, kiedy w wypadku biorą udział więcej niż dwa samochody. 

Gasly, Alonso

- Jednakże kiedy wszystko jest klarowne, zaangażowane są dwa bolidy i jeden z zawodników jest winny, wówczas taki osobnik nie uniknie konsekwencji za swoje zachowanie.

- To była jedna z tych sytuacji, której musieliśmy poświęcić nieco więcej czasu i przyglądnąć się roli Sergio jadącego po wewnętrznej. Ale kiedy po analizie wszystkich dostępnych materiałów wszystko stało się jasne, sędziowie ustalili, że należy nałożyć pięciosekundową karę.