Dwa McLareny były najszybsze w ostatnim treningu F1 przed kwalifikacjami do GP Austrii. Max Verstappen i Charles Leclerc nie stracili dużo czasu. Sesję ozdobił festiwal... piruetów, które kończyły się zaskakująco dobrze.

FP3 w pigułce:

- McLareny zgodnie z przewidywaniami na czele,
- Verstappen i Leclerc z niedużą stratą,
- przeciętne czasy Mercedesów,
- kierowcy zafundowali festiwal piruetów.

Temperatury powietrza i nawierzchni w momencie rozpoczęcia sesji wynosiły odpowiednio 24 i 33 stopnie Celsjusza. Później jednak zrobiło się wyraźnie cieplej, wręcz gorąco.

Większość standardowo nie spieszyła się z wyjazdem na tor - jako pierwsi udali się tam zawodnicy Astona Martina oraz Max Verstappen. Po kwadransie treningu zaledwie trzech kierowców miało na koncie pomiarowe okrążenia, choć z każdą minutą coraz więcej samochodów opuszczało garaże. 

Verstappen ponownie w ten weekend narzekał na zachowanie swojego bolidu, twierdząc, że momentami staje się on nieprzewidywalny. McLareny wyjechały na miękkim ogumieniu, a szybszy w pierwszych próbach okazał się Norris. 

Problemy na swoim szybkim kółku miał Leclerc - w T3 jego Ferrari wypadło zbyt szeroko na żółty krawężnik, przez co konieczne było odpuszczenie. Chwilę później oglądaliśmy kolejną niestabilność czerwonego samochodu, gdy Hamilton nie zmieścił się w T1.

Na półmetku sesji liderem tabeli czasów był Norris, wyprzedzając Hamiltona i Russella. Przewaga kierowcy McLarena nad siedmiokrotnym mistrzem świata wynosiła aż 0,380 sekundy. Jedynym zawodnikiem z czołówki, który nie przejechał szybkiego okrążenia na softach, był Verstappen - Holender intensywnie korzystał z tej mieszanki dzień wcześniej, a dziś zaliczył dłuższy przejazd na hardach.

Dobrego kółka nie zdołał złożyć Piastri - w ostatnim sektorze złapał sporo żwiru, a jego bolid mocno postawiło bokiem, ale świetnie skontrował i kontynuował jazdę. Chwilę później dostaliśmy komentarz o konieczności sprawdzenia podłogi, więc Australijczyk zjechał do alei serwisowej. 

Tymczasem inni kierowcy również przyspieszali - znaczną poprawę odnotował duet Mercedesa. Russell awansował na P2, a Antonelli wskoczył na P3. Strata Brytyjczyka do lidera wynosiła zaledwie 0,130 sekundy. Jednocześnie operator wielokrotnie zaglądał do garażu Red Bulla, gdzie trwały intensywne prace nad samochodem Verstappena. 

Na 15 minut przed końcem sesji Norris ponownie zaimponował - po trzech purpurowych sektorach poprawił swój czas, zostawiając Russella aż 0,694 sekundy za sobą. 

Następnie na moment pojawiły się żółte flagi - ich sprawcą był Hadjar, który przy wyjściu na prostą startową wpadł w pułapkę żwirową. Jego piruet wyglądał efektownie - obrócił się i ustawił idealnie w kierunku jazdy.

Po wizycie u mechaników Piastri powrócił na tor i przejechał szybkie okrążenie, tracąc jedynie 0,118 sekundy do Norrisa. Dało się za to zauważyć, że lider klasyfikacji ma jeszcze rezerwy. 

W końcowych minutach wreszcie Verstappen wyjechał na miękkiej mieszance. Zgodnie z oczekiwaniami panujący mistrz świata nie zdołał wyprzedzić McLarenów i stracił do Norrisa 0,210 sekundy. Choć Red Bull Ring jest krótki, to nie jest to duży dystans - pomarańczowe maszyny lubią uciekać w trzecim treningu, szczególnie gdy robi się ciepło.

Na samym finiszu sporo emocji dostarczyli reprezentanci Red Bulla. Tsunoda obrócił się w nietypowym miejscu, a Verstappen zirytował Gasly’ego, jadąc bardzo wolno w ostatnim sektorze, gdy Francuz był rozpędzony. Choć Holender zareagował późno, zachował się należycie i zjechał na bok. 

Chwilę później, podobnie jak wcześniej Hadjar, Verstappen złapał żwir przy wyjściu na prostą i po obrocie także ustawił się w idealnym kierunku jazdy. Mniej szczęścia miał Colapinto – po zbyt szerokim wyjeździe również zaliczył piruet, lecz tym razem bez spektakularnej kontry.

Ładowanie danych