Formuła 1 już niebawem zawita do Dżuddy w Królestwie Arabii Saudyjskiej, gdzie projektanci ciągle budowanego obiektu szczycą się tworzeniem najszybszego ulicznego toru świata. Zaspokajając coraz to wyższe oczekiwania kibiców, pętla toru Jeddah Corniche oprócz najwyższych prędkości będzie również najbardziej krętą w obecnym kalendarzu serii.
Jest to połączenie, którego do tej pory jeszcze nie było, choć jazda na limicie zawsze generowała największe zainteresowanie kibiców. Na początku ponad 70-letniej historii Formuły 1 królowa motorsportu niejednokrotnie gościła na torach szukających granic wytrzymałości jednostek napędowych. Wśród nich możemy wymienić legendarne Spa-Franchorchamps i Monzę, które w starych konfiguracjach zawierały znacznie więcej długich prostych.
Jedna runda została nawet rozegrana na słynnym AVUS, czyli ponad ośmiokilometrowym torze składającym się z przeciwległych odcinków autostrady, połączonych skrajnie niebezpiecznymi i wyprofilowanymi zakrętami. Jednak żaden z powyższych obiektów nie wyrobił sobie takiej kultowości jak niepozorny tor drogowy, umiejscowiony wśród licznych marnieńskich upraw buraka cukrowego.
Mowa o Reims-Gueux, prawdziwej ikonie i świątyni prędkości klasycznej Formuły 1, który na przełomie lat 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku gościł Grand Prix Francji aż jedenastokrotnie oraz był świadkiem wielu legendarnych wydarzeń.
Banalny układ toru
Pierwotna nitka pętli, sięgająca czasów jeszcze sprzed II Wojny Światowej, jako jedyna zahaczała o centrum pobliskiego Gueux. Tor liczył wówczas blisko 8 kilometrów i zawierał w gruncie rzeczy tylko trzy ostre zakręty w prawo. Organizatorzy planowali osiąganie jak najwyższych prędkości. W tym celu poprawiono bezpieczeństwo poprzez wycięcie wszystkich pobliskich drzew oraz zburzenie starych budynków.
Krótko po utworzeniu Formuły 1 tor przeszedł lifting. Od 1953 roku kierowcy tuż po przejechaniu pod ikonicznym mostkiem w kształcie opony Dunlop (obecnie podobny występuje na Circuit de la Sarthe, znanym z 24-godzinnego wyścigu Le Mans) pokonywali szybki i bardzo niebezpieczny Virage du Calvaire, nazywanym potocznie Gueux Curve, który Sir Stirling Moss okrzyknął swego czasu jednym z najtrudniejszych zakrętów tamtej ery.
Trudność polegała na ustawieniu niestabilnego bolidu w pozycji do delikatnego poślizgu, aby wyjść z niego z maksymalną prędkością. Problemem była również widoczność, bowiem wchodząc w zakręt, kierowca nie mógł ocenić jego krzywizny.
Brawurowa jazda w Gueux Curve w 1958 roku kosztowała życie Luigiego Musso - najlepszego włoskiego kierowcy w tamtym czasie. Kierowca Ferrari za wszelką ceną chciał wyprzedzić zespołowego "kolegę", Mike'a Hawthorn'a, późniejszego mistrza świata z tamtej kampanii, lecz wypadł z zakrętu, uderzył w rów i przekoziołkował. Zmarł kilka godzin później w wyniku obrażeń głowy.
Kawałek dalej znajdował się kolejny szybki łuk w prawo, nazwany na cześć legendarnej francuskiej zawodniczki, Annie Bousquet, która zginęła tam podczas 12-godzinnego wyścigu w czerwcu 1956 roku. Tor pochłonął jeszcze życie trzech innych kierowców - Billa Whitehouse'a, Herberta MacKay-Frasera i Petera Ryana, a poważnych wypadków doznali w Reims m.in. Peter Arundell i Jean-Pierre Beltoise.
Ostatni z nich, Francuz, w trakcie wyścigu Formuły 2 w 1964 roku niezauważenie wypadł z roztrzaskującego się wraku i cudem uszedł z życiem. Nawet porządkowi myśleli, że kierowca spłonął żywcem wraz ze swoją konstrukcją.
Dalsza faza toru zawierała dwa mocne dohamowania - Virage de Muizon i Virage de Thillois. Oba były popularnymi miejscami wśród fotografów, toteż dużo archiwalnych zdjęć pochodzi właśnie z tych bardzo wolnych i ostrych sekcji. Między zakrętami Muizon i Thillois znajdowała się najdłuższa prosta, stanowiąca część krajowej trasy 31, zawierająca względnie stromy podjazd z kolejnym charakterystycznym mostkiem Dunlopa.
Biorąc pod uwagę specyfikę toru, awaryjność i niestabilność dawnych bolidów oraz zabezpieczenia w postaci rowów, snopków siana i okalających z zewsząd ludzi - ściganie się w Reims-Gueux wiązało się z szaleńczym ryzykiem.
Najstarszy zwycięzca i legenda Fangio
Pierwszy wyścig w rejonie odbył się w 1925 roku nieopodal Reims na trasie Beine-Mauroy. Było to pierwsze Grand Prix Marny organizowane przez l'Automobile Club de Champagne. Po roku, 25 lipca, doszło do pierwszej rundy na późniejszym Reims-Gueux. Zwycięzcą okazał się François Lescot w Bugatti Type 35. Średnia prędkość z najlepszego okrążenia Lescota wynosiła 118 km/h!
Niedługo później odbył się pierwszy 12-godzinny wyścig, który na stałe wszedł do kalendarza toru. Swoje pierwsze zwycięstwa w Reims notowali tu tacy wielcy kierowcy jak Philippe Étancelin (1927 i 1929), Louis Chiron (1928) czy René Dreyfus (1930). Wyścigi w Reims-Gueux cieszyły się ogromną popularnością wśród lokalnej publiczności.
Szczególnym fanem rywalizacji był ówczesny długoletni mer Reims - Paul Marchandeu. To właśnie on chwalił się przed wyścigiem w 1932 roku powstaniem nowoczesnych betonowych trybun wzdłuż prostej startowej, które nie tylko podniosły prestiż toru, ale również pozwoliły kibicom na jeszcze lepszą obserwację widowiska.
W 1938 roku na terenach Reims rozegrano wyścig o Grand Prix Francji w ramach serii Grand Prix - protoplasty Formuły 1. Wygrał wówczas reprezentant III Rzeszy i kierowca Mercedesa-Benza, Manfred von Brauchitsch. Rok później, na dwa miesiące przed najazdem hitlerowców na Polskę, odbył się ostatni przedwojenny wyścig w Reims. Kolejny miał miejsce dopiero w lipcu 1947 roku. Było nim pierwsze Grand Prix Reims.
2 lipca 1950 roku na starcie ustawiły się nieuchwytne bolidy Alfa Romeo serii 158. Za ich kierownicami pojawiły się tuzy pokroju Juana Manuela Fangio, Nino Fariny, Luigiego Fagioliego, ale nie zabrakło także ikony Ferrari lat 50-tych - Alberto Ascariego, który rok wcześniej wygrał tu, startując w bolidzie Formuły 2.
Był to pierwszy wyścig o Grand Prix Francji Formuły 1. Kibice mogli wspierać aż ośmiu francuskich kierowców i dwa lokalne zespoły (Simca-Gordini i Talbot-Lago) w dwudziestoosobowej stawce. Walka skupiła się wyłącznie między kierowcami Alfy Romeo. Późniejszy mistrz sezonu 1950, Nino Farina, musiał wycofać się powodu awarii. Po blisko trzech godzinach ścigania Juan Manuel Fangio wpadł na metę jako pierwszy z przewagą około 25 sekund nad Fagiolim.
Średnia prędkość Argentyńczyka wynosiła około 185 km/h. Kolejni rywale przyjechali dopiero 3 okrążenia później. Podium uzupełnił Brytyjczyk Peter Whitehead startujący dla Ferrari. Philippe Étancelin, 54-letni francuski weteran i idol publiczności, który triumfował w Reims już w 1929 roku, był blisko zajęcia miejsca na podium, jednak wyciek oleju zakończony pożarem w samochodzie Talbot-Lago spowodował nie tylko wycofanie się z wyścigu, ale również rozległe poparzenia nogi kierowcy.
Rok później mieliśmy aż dwóch zwycięzców! Wszystko za sprawą ówczesnych przepisów, które zezwalały na dzielenie się bolidami (w konsekwencji punkty były dzielone pomiędzy kierowców). Ciągła jazda z maksymalną prędkością nawet dziś stanowi nie lada wyzwanie dla jednostek napędowych. Zmierzający po kolejne zwycięstwo i walczący o swój pierwszy tytuł mistrza świata Juan Manuel Fangio zmagał się z usterkami silnika, co po 15 okrążeniach zatrzymało bolid nr 4 w alei serwisowej.
To otworzyło drogę Luigiemu Fagioliemu, jednak Alfa Romeo zdecydowała się, by na 20. okrążeniu zamienić maszyny obu kierowców. Fagioli przejął uszkodzony samochód nr 4, a Fangio wsiadł do Alfy Romeo z numerem 8. Argentyńczyk miał kapitalne tempo w trakcie następnych 57 okrążeń i daleko w tyle zostawił Alberto Ascariego, tym samym wygrywając wyścig.
Triumf wpadł na konto Fangio i Fagioliego, dla którego było to pierwsze i ostatnie zwycięstwo. Włoch do dzisiaj widnieje na kartach historii jako najstarszy zwycięzca wyścigu Formuły 1. Miał wówczas, bagatela, 53 lata i 22 dni. Luigi był jednak tak bardzo wściekły na decyzję zespołu, że natychmiast opuścił szeregi Alfy Romeo i już nigdy więcej nie wystartował wyścigu Formuły 1. Dalszych losów drugiego triumfatora przedstawiać wręcz nie wypada.
Mercedes-Benz W196 (Juan Manuel Fangio) - Grand Prix Francji 1954
Ekscentryczny Mercedes, wyścig w cieniu tragedii i debiutant idealny
"Wyścig stulecia!" - pisały gazety o Grand Prix Francji z 1953 roku. Przebudowany tor w chwale wrócił na salony i zawierał jedną z najbardziej zaciętych walk w historii królowej motorsportu. Różnica na mecie między zwycięzcą a trzecim kierowcą wynosiła zaledwie 1,4 sekundy! Czwarty Ascari zmieścił się w 5 sekundach straty.
Juan Manuel Fangio i José Froilán González w barwach Maserati oraz Alberto Ascari i Mike Hawthorn w Ferrari walczyli na noże do samego końca, wykorzystując każdy centymetr toru i tworzące się tunele aerodynamiczne. Ostatecznie to ten ostatni przekroczył linię mety jako pierwszy, co dla młodego Anglika z piękną blond czupryną oznaczało pierwszą wygraną w Formule 1.
Hawthorn zdołał powtórzyć wyczyn 5 lat później. Było to jego ostatnie zwycięstwo w karierze i jedyne w trudnej kampanii sezonu 1958, kiedy to najpierw stracił na swoich oczach najbliższego przyjaciela, Petera Collinsa, a kilka tygodni później jednym punktem wyprzedził Stirlinga Mossa i zapisał się w historii jako pierwszy brytyjski mistrz świata. Na początku kolejnego roku cierpiący na postępującą chorobę nerek Hawthorn zginął w wypadku drogowym.
Zanim Mercedes całkowicie zdominował Formułę 1 w erze hybrydowej, niemiecki producent samochodów miał udany epizod z serią w połowie lat 50-tych. Zespół Daimler Benz AG zadebiutował podczas czwartej rundy sezonu 1954 właśnie w Reims. Projekt Mercedesa od początku był skazany na sukces, bowiem obok utalentowanych niemieckich kierowców, Hansa Herrmanna i Karla Klinga, zespół ściągnął do siebie gwiazdę światowego kalibru, mierzącego w kolejne tytuły Juana Manuela Fangio.
Niemcy przywieźli do Francji unikalną konstrukcję W196 w wersji "streamliner". Oryginalny projekt zawierał szerokie aluminiowe nadwozie w całości zakrywające koła. Bolid przypominał bardziej samochody startujące w wyścigach długodystansowych. Awangardowa konstrukcja natychmiast przyniosła wspaniałe rezultaty. W kwalifikacjach Mercedes zajął pierwsze dwa miejsca za sprawą Juana Manuela Fangio i Karla Klinga. W tej kolejności dojechali również do mety, dublując przy tym każdego z rywali i pozostawiając w tyle bezradne Ferrari i Maserati.
Był to wymarzony debiut Mercedesa i zarazem pierwsze zwycięstwo konstrukcji przeczącej idei "open-wheel" w Formule 1. Bolid był bezkonkurencyjny na torach zawierających długie proste lub szybkie zakręty. Na pozostałych obiektach Mercedes korzystał ze standardowego nadwozia. Streamliner wystartował jeszcze trzykrotnie, raz na Silverstone i dwukrotnie na Monzy, zanim zespół wycofał się z rywalizacji po tragedii na wyścigu Le Mans 24h w 1955 roku.
Tor Reims-Gueux również posiada swój czarny dzień na karcie kalendarza. 14 lipca jest szczególnie ważny dla Francji. W 1789 roku lud paryski zdobył Bastylię, co zapoczątkowało rewolucję francuską. Sto lat później ogłoszono czternasty dzień lipca Świętem Narodowym Francji. Niestety wyścig Formuły 2 z 14 lipca 1957 roku widnieje w historii jako jeden z wyścigów, w trakcie których życie straciło przynajmniej dwóch kierowców.
Już na drugim okrążeniu doszło do fatalnej w skutkach usterki. Koło jednego z Cooperów zostało wadliwie zamontowane, co doprowadziło bolid do wypadnięcia z toru oraz wybuchu pożaru pośród snopów siana rozrzuconych na ściernisku. Żandarmeria nie była w stanie uratować życia Billa Whitehouse'a - przyjaciela niejakiego Bernarda Ecclestone'a z czasów, gdy ten handlował jeszcze samochodami. Na 26. okrążeniu Herbert Mackay-Fraser przeszarżował na pierwszym zakręcie i wypadł zarówno z toru, jak i z bolidu. Obaj kierowcy mieli na swoim koncie po jednym starcie w Formule 1.
Tylko dwie osoby zdołały wygrać Grand Prix Formuły 1 w swoim debiucie. Pierwszy przypadek miał rzecz jasna miejsce podczas inauguracyjnych zawodów na Silverstone w 1950 roku. Jedenaście lat później w Reims dokonał tego Giancarlo Baghetti.
Giancarlo Baghetti, GP Włoch 1962
Włoch nie był wybitnym kierowcą. W niższych seriach wyścigowych notował kiepskie wyniki, jednak na początku roku został niespodziewanie wytypowany przez włoską federację do uczestniczenia w niemistrzowskich rundach za sterami bolidu Formuły 2 w barwach Ferrari. W krótkim odstępie czasu wygrał Grand Prix Syrakuzy i Grand Prix Napoli. Oczywistym było, że występ w mistrzostwach Formuły 1 jest nieunikniony.
Debiutant prezentował się solidnie na przestrzeni treningów w Reims. W tamtych latach o kolejności na starcie decydował wynik najlepszego okrążenia osiągnięty w trakcie trzech sesji treningowych. Rezultat Baghettiego dał dwunaste miejsce, co w praktyce oznaczało start z dziesiątego rzędu, za plecami śmietanki składającej się z Phila i Grahama Hillów, Stirlinga Mossa, Jima Clarka, Johna Surteesa czy Bruce'a McLarena.
Niedzielne popołudnie sprzyjało upałom. Skrajnie wysokie temperatury i rozżarzona nawierzchnia eliminowały silniki oraz hamulce kolejnych kierowców. Na ostatnich okrążeniach walka ograniczyła się do Ferrari Baghettiego i Porsche Dana Gurney’a. Ostatecznie to Włoch dojechał jako pierwszy do mety z przewagą zaledwie 0,1 sekundy!
Mediolański kierowca nigdy więcej nie stanął na podium Formuły 1. Kariera Giancarlo Baghettiego szybko zastopowała. Do końca sezonu nie ukończył żadnego wyścigu. Rok później tylko dwukrotnie punktował. W następnych latach startował między innymi dla Scuderii Centro Sud czy Brabhama, by w 1967 roku zaliczyć ostatni nieudany występ dla Lotusa.
Do 1966 roku włącznie rozegranych zostało 11 wyścigów Grand Prix Formuły 1 na Reims-Gueux. Rekordzistą pod względem zwycięstw został Juan Manuel Fangio z trzema triumfami. Także tam Argentyńczyk pojechał swój ostatni wyścig w 1958 roku.
W 1956 nastąpiła 3-letnia dominacja Brytyjczyków. Zwyciężali kolejno Peter Collins, Mike Hawthorn i Tony Brooks. Legendarny duet Jima Clarka i Lotusa triumfował w mistrzowskim sezonie 1963. Dwukrotnie wygrywał również Jack Brabham, w tym podczas ostatniej edycji w 1966 roku, kiedy był ustanowił rekordową średnią prędkością przejazdu - 220 km/h.
Walka o przetrwanie
W późniejszych latach Grand Prix Francji było naprzemiennie organizowane pomiędzy Reims a Rouen-les-Essarts. Wysokie koszty organizacji, związane głównie z zamknięciem popularnych dróg i przygotowaniem ich do rywalizacji, stały się z czasem olbrzymim problemem. Po ostatnim wyścigu F1 w Reims w 1966 roku włodarze serii postanowili, że kolejna edycja Grand Prix Francji odbędzie się w Le Mans.
Do 1972 roku na Reims-Gueux regularnie odbywały się lokalne wyścigi. Nowoczesna niegdyś infrastruktura stawała się coraz bardziej niebezpieczna i nieprzystająca do nowych czasów. Ówczesny mer Reims, Jean Taittinger, tuż po ostatnim wyścigu zarządził natychmiastową rozbiórkę obiektu. Na całe szczęście nie została ona dokończona ze względu na odbywające się wybory i decyzję nowego elekta.
Wszystko wskazywało na to, że nieużywane i zapomniane obiekty prędzej czy później zostaną zakupione przez prężnie działających deweloperów. Przez 30 lat od zamknięcia budynki stale niszczały pośród nieogarniętej połaci krzaków i straszyły przejeżdżających. Szczęśliwie, w porę pojawiła się lokalna społeczność, która otworzyła fundację "Przyjaciół toru Gueux".
Organizacja nie tylko uchroniła teren przed oddaniem go w niepowołane ręce, ale również zajęła się odrestaurowaniem toru. Począwszy od 2004 roku niewielka grupa ochotników (głównie starszej daty) zbiera się w każdy piątek i przywraca budynkom dawny blask. Wiele pawilonów wymagało przebudowy instalacji elektrycznej, wstawienia szyb czy zabezpieczenia schodów.
Fundacja pozyskuje fundusze za sprawą coraz liczniejszej grupy sponsorów oraz pomocy fanów. Dokumentację postępu prac można śledzić na stronie wolontariatu - amis-du-circuit-de-gueux.fr. Na ten moment większość budynków została odmalowana. Do dyspozycji zwiedzających są stacje sędziowskie, boksy, sala konferencyjna, trybuny, sklepik z pamiątkami i nawet mroczne piwnice!
Choć nieco opustoszały, tor stanowi obecnie wspaniały skansen i jest prawdopodobnie jedną z najlepiej zachowanych relikwii klasycznej Formuły 1. Większość tamtych aren została zburzona lub całkowicie odnowiona. Reims-Gueux jak wyglądał na zdjęciach z czasów Fangio czy Brabhama, tak wygląda i dziś. Jeżeli ktoś przebywa w okolicy, to wizyta na torze jest obowiązkowa.