Antonio Giovinazzi przyznał, omawiając swój występ w GP Rosji, iż na dystansie wyścigu nie miał kontaktu ze swoim zespołem wskutek awarii radia, które odmówiło posłuszeństwa na 1.okrążeniu.
Włoch, który obecnie walczy o utrzymanie fotela w Alfie Romeo na przyszłoroczny cykl mistrzostw świata, zaliczył w niedzielę swój dziesiąty wyścig z rzędu bez zdobyczy punktowej.
Pozycja 27-latka w ekipie nie jest stabilna. Po przerwie wakacyjnej miał on dostać 3 wyścigi na udowodnienie, iż zasługuje na pozostanie w F1. Mimo zwyżki formy w kilku czasówkach nie udało mu się dowieźć do mety żadnego wyniku.
Dodatkowo z obecnych plotek wynika, że szef szwajcarskiego składu może zdecydować się na podpisanie umowy z jednym z zawodników startujących aktualnie na bezpośrednim zapleczu Formuły 1.
Całą sprawę jeszcze bardziej komplikuje fakt, że jego partner zespołowy, Kimi Raikkonen, był w stanie wykorzystać chaos z końcówki rywalizacji, dzięki czemu udało mu się wywalczyć ósmą lokatę.
Sam zainteresowany po zakończeniu zmagań zdradził jednak, co dokładnie przyczyniło się do tego, że szesnaste miejsce było w niedzielę szczytem jego możliwości.
- To był pełen wrażeń wyścig, w którym naprawdę dużo się działo. Na samym starcie zostałem uderzony w drugim zakręcie, przez co automatycznie straciłem kilka pozycji. Dodatkowo od pierwszego okrążenia byłem bez radia, więc musiałem ścigać się bez jakiejkolwiek łączności z moim zespołem - wyznał Giovinazzi.
- Dzisiejsze popołudnie było naprawdę trudne, zwłaszcza gdy w końcówce wyścigu zaczął padać deszcz i nie mogłem uzgodnić z moim inżynierem kwestii zmiany opon. Oczywiście cieszę się z wyniku Kimiego, ale osobiście już nie mogę się doczekać weekendu w Turcji.