Max Verstappen odniósł zwycięstwo w GP Francji. Dramat przeżył Charles Leclerc, który znów odpadł z wyścigu, jadąc na prowadzeniu.
Zgodnie z oczekiwaniami rywalizacja na Paul Ricard miała odbyć się w 30-stopniowym ukropie i na nawierzchni rozgrzanej do ponad 50 stopni. Z tego powodu spodziewane były również strategie 2 postojów, choć ze względu na wydłużenie strefy z ograniczeniem prędkości w alei serwisowej była to opcja czasowo mniej atrakcyjna, co oddały przewidywania Pirelli.
Niemalże cała stawka postanowiła otworzyć dzisiejsze zmagania na średniej mieszance. Twarde opony wybrali jedynie Bottas, Gasly oraz startujący z końca stawki po wymianie silnika Sainz.
Oceny kierowców GP Francji są już otwarte. Głosy można oddawać TUTAJ.
Prowadzenie tuż po starcie utrzymał Leclerc, który ruszył lepiej od Verstappena. Max był atakowany przez Hamiltona, ale poradził sobie i utrzymał P2. Na P5 przebił się za to Alonso.
Na koniec spadł natomiast Tsunoda, który walczył z Oconem w pierwszej połowie prostej Mistral. Na wejściu w szykanę doszło do kontaktu, po którym bolid Japończyka został obrócony. Sędziowie uznali, że winnym w tej sytuacji był Francuz, który otrzymał karę 5 sekund.
Najwięcej na początku zyskali Sainz, Stroll i Magnussen, mijając po drodze odpowiednio 4, 5 i 8 kierowców. Sporo straciły za to obie Alfy Romeo - Bottas spadł o 6 miejsc, a Zhou o 3.
Z przodu natomiast Leclerc próbował uciekać Verstappenowi. Już w krętych sekcjach byk z numerem 1 był około sekundy za Monakijczykiem, co zwiastowało pojedynek. Jadący za nimi Perez oraz Hamilton nie mieli zamiaru przyglądać się biernie i sami również zabrali się za walkę.
Chociaż oba Red Bulle dysponowały rakietami na prostych, wyprzedzanie nie przychodziło im najłatwiej. Max zbliżał się do Charlesa na końcu najdłuższego odcinka na pełnym gazie, ale był odrobinę za daleko, by atakować w długich prawych zakrętach. Checo natomiast po chwili znalazł się 2 sekundy za bolidem Mercedesa, a po paru kolejnych pętlach dystans delikatnie tracił również jego zespołowy kolega.
Pierwszy pit stop dnia wykonał Magnussen, zjeżdżając już na 9. okrążeniu po twardą mieszankę. Kółko później to samo uczynił Schumacher. Jednocześnie do przodu przebijał się Sainz, który na 13. okrążeniu był już w top 10.
Na 16. okrążeniu, niedługo po tym, jak oba Ferrari przeszły na słynny sprytny plan B, w alei zameldował się Verstappen, zakładając twarde opony. Przed zjazdem Max tracił niecałe 2 sekundy do Leclerca. Choć podcięcie wydawało się potężne, Włosi nie zareagowali od razu, a po chwili nie mieli już po co tego robić.
Dwa okrążenia później strategiczna rozgrywka zakończyła się, ponieważ auto nr 16 wypadło z toru i zostało rozbite. Wywołało to samochód bezpieczeństwa, a od razu na zmiany zjechały Mercedesy oraz Checo, a później praktycznie cała stawka. W trakcie pit stopów doszło do niebezpiecznego wypuszczenia Sainza, za które nałożono na niego 5 sekund kary.
Kamery długo nie pokazywały wypadku Leclerca, ale kierowca wysiadł z bolidu o własnych siłach. Charles stracił kontrolę nad tyłem w zakręcie 11, lecz jego komunikat radiowy sugerował, że doszło również do kolejnego problemu z gazem, który mógł "ożywić" tył zwalniającego bolidu tam, gdzie powinien on być stabilny.
Restart miał miejsce na 21. pętli. Verstappen, który miał nieznacznie starsze ogumienie od rywali, łatwo utrzymał prowadzenie. Do atakowania zabrał się za to Sainz, który był jedynym zawodnikiem czołówki na mediumach.
Jednocześnie doszło do kolizji Zhou oraz Magnussena, po której Chińczyk musiał zmienić przednie skrzydło, a Duńczyk odnaleźć prawidłowy kierunek jazdy na kolorowych pasach. Okazało się, że zawodnik Alfy ratował się przed spinem, mając obok bolid Haasa, który zahaczył w trakcie swojego uślizgu. Sędziowie wycenili to na 5 sekund kary.
Kilka minut później Sainz uporał się z Russellem, wskakując na P4 po ładnym manewrze w szybkim prawym łuku po prostej Mistral. Następnie rozpoczęła się spokojniejsza faza, która została przerwana na 38. kółku po kontakcie Latifiego z Magnussenem w sekcji 1-2. Przygoda zakończyła się spinem Williamsa. Chwilę później kierowca Haasa wycofał się z rywalizacji.
Następnie Ferrari prowadziło dyskusje na temat strategii z Sainzem, szukając najsprytniejszego planu. Hiszpan zabierał się wtedy do wyprzedzenia Checo, z którym stoczył fenomenalną walkę w trzecim sektorze. Tuż przed tym Ferrari poprosiło go o zjazd do alei, ale ten miał miejsce już po minięciu Pereza.
Meksykanin natomiast tuż po tym został zaatakowany przez Russella w szykanie. George próbował nurkować z daleka, ale nie uniknął kontaktu. Zajście obyło się jednak bez większych konsekwencji, choć Brytyjczyk nie mógł pogodzić się z tym, że nadal jechał z tyłu, a sędziowie nie rozpoczęli analizy.
Na 9 okrążeń do końca Sainz był na P9 na mediumach, ale szybko przebił się na P7, błyskawicznie odrabiając czas i wykorzystując przewagę opon w drodze po powrót na P5. W międzyczasie okazało się, że Leclerc wziął winę na siebie, przyznając się do błędu i wyjawiając, że problem z gazem wystąpił już po nim.
W samej końcówce, na 4 okrążenia przed metą, Zhou Guanyu stanął na poboczu, co wywołało wirtualną neutralizację. Gdy dochodziło do jej zakończenia, Russell próbował wykombinować coś z deltą VSC, zachowując na tyle duże odległości od Pereza, by móc przyspieszyć w idealnym momencie i przebić się do przodu. Ta sztuka udała mu się, przez co awansował na najniższy stopień podium.
Meksykanin chciał jeszcze odgryźć się za to, przyspieszając na ostatniej pętli i zgłaszając wyjazdy poza tor George'a, jednak nie był w stanie przebić przed srebrny bolid.
Na metę jako pierwszy wpadł Verstappen, mając bezpieczną przewagę nad Hamiltonem. Sainz zakończył recovery na P5 przed Alonso, Norrisem, Oconem, Ricciardo i Strollem, który zamknął punktowaną dziesiątkę, broniąc się do ostatnich metrów przed Vettelem i niemalże zaliczając kolizję ze swoim kolegą.
Ładowanie danych