Max Verstappen wygrał GP Hiszpanii, choć to nie on dysponował dziś najlepszym tempem. Lando Norris, który dojechał na P2, stracił swoją szansę przede wszystkim po starcie, gdzie spadł na P3. Ostatecznie udało mu się odrobić sporo dystansu, ale nie na tyle, aby zaatakować. Podium uzupełnił Lewis Hamilton, który powrócił na podium.
Oceny kierowców są już OTWARTE.
Choć dzisiejsza rywalizacja nie zawiodła, to duża jej część rozstrzygnęła się na starcie. Gorsze ruszenie Norrisa doprowadziło do tego, że na równi z nim znalazł się Verstappen, natomiast z tyłu napędzał się Russell. George miał idealną pozycję do ataku w "jedynce", a będący w środku Lando wycofał się, aby nie zostać nadzieniem w kanapce. Spadł przez to na P3.
W międzyczasie Max rzucił się w pogoń za Mercedesem, którą zakończył manewrem do T1 już po kilku chwilach. Norris początkowo nie miał za to odpowiedzi na swojego rodaka i musiał przeczekać pierwszy przejazd za tylnym skrzydłem Mercedesa. McLaren podjął się więc próby stworzenia tzw. delty opon, opóźnienia pit stopów i gonienia na innych etapach stintów.
Ostatecznie zabrakło niewiele. Red Bull miał i pozycję na torze, i szybsze zmiany opon, przez co utrzymał się dwie sekundy z przodu. Norris dysponował jednak potężnym tempem i momentami gonił Verstappena nawet tuż po tym, jak jego ogumienie było zmęczone po walce z Mercedesami.
Same srebrne bolidy nie były dziś słabe, ale walczyły przede wszystkim ze sobą o podium, które końcowo przypadło Hamiltonowi, choć dłużej z przodu jechał Russell.
W walce o cokolwiek istotnego nieobecne było Ferrari, które również stoczyło wewnętrzny pojedynek na początku, być może zbyt ostry jak na ten sam zespół. Leclerc nie dojechał daleko od P4, aczkolwiek sufit czerwonych był dziś po prostu niewysoki.
Na P7 wspiął się Piastri, wyraźnie słabszy z duetu McLarena w ten weekend. Oscar przez całe trzy dni nie dogadywał się z samochodem i musiał odrabiać straty po gorszej czasówce. Zrobił to z powodzeniem, bo wygrał z ruszającym niżej po karze z Kanady Sergio Perezem (P8).
Top 10 zamknęło Alpine, które znów zdobyło podwójne punkty. Gasly, który startował wyżej, dojechał do mety przed Oconem. Ponownie więc smakiem obszedł się Haas, szczególnie 11. Hulkenberg, który pokonał przede wszystkim zapowiadającego kilka wyścigów cierpienia Alonso. Na minus należy mu zapisać +5 sekund za zbyt dużą prędkość w alei.
Nieźle, jak na swoje standardy, spisał się Sauber prowadzony przez Zhou, który zgarnął 13. miejsce i przedzielił oba Astony. Inni kierowcy z końca stawki nie zabłysnęli niczym wielkim. Ricciardo może zapisać sobie wygraną z Tsunodą, ale tylko na pocieszenie. Yuki miał zresztą karę 5 sekund za przekroczenie prędkości w pit lane.
Sędziom podpadł także Magnussen, który zaliczył mały falstart, gdyż na etapie piątego światła jego bolid zaliczył tzw. szarpnięcie, co mogło być błędem kierowcy. W obliczu nowych przepisów jest to już wykroczenie, aczkolwiek nie przyznaje się za nie punktów karnych.
Ładowanie danych