Piękne emocje przyniosło nam ściganie w Austrii! Ku zaskoczeniu wszystkich dzisiaj górą był Charles Leclerc! Drugi dojechał do mety Max Verstappen, a podium zamknął Lewis Hamilton! Carlos Sainz mógł zabrać więcej punktów Red Bullowi, gdyby nie wybuch jego jednostki napędowej.

Jeszcze przed startem dowiedzieliśmy się, że Valtteri Bottas ruszy z pitlane przez złamanie zasad parku zamkniętego. Fin i tak po wymianie elementów w jednostce napędowej miał startować z końca stawki. Fernando Alonso musiał zmienić silnik po wczorajszej awarii ze sprintu, co też było w sumie tylko formalnością.

Praktycznie wszyscy kierowcy wybrali pośrednią mieszankę. Wyjątkami byli Zhou, Tsunoda, Vettel i Alonso, którzy zdecydowali się na start na twardej mieszance.

Na otwarcie nie mieliśmy wielu zmian. Świetnie ruszył Max Verstappen i nie zostawił żadnych wątpliwości obu kierowcom Ferrari. Sainz zaczął dość słabo, co stworzyło szansę na atak dla Russella. Do obu panów dołączył Sergio Perez. Przy dojeździe do T4 wywiązała się walka pomiędzy Georgem i Checo. Kierowca Red Bulla atakował po zewnętrznej i doszło do kontaktu pomiędzy oboma panami. Meksykanin wyleciał w żwir, a oba auta zebrały sporo obrażeń.

Problemy miał Lewis Hamilton. Drugi Mercedes nie wyglądał tak dobrze na początku wyścigu i po błędzie w T3 stracił pozycję na rzecz Micka Schumachera. Świetnie wyglądał początek wyścigu Haasów.

Około 8. okrążenia problemy ze swoimi oponami zaczął zgłaszać Max Verstappen. Charles mocno naciskał na Holendra i praktycznie cały czas trzymał się za nim w DRSie. Ferrari na tym etapie wyścigu wyglądało na szybsze auto. Pierwszy realny atak przyszedł w T3 na 10. okrążeniu. Monakijczyk był bardzo blisko poradzenia sobie z Red Bullem. Walka jednak trwała dalej.

W międzyczasie sędziowie ocenili wypadek Russella i Pereza. Tym razem postawiono na ciągłość przepisów. Praktycznie każda kraksa w ostatnich latach w T4 kończyła się 5 sekundami kary. Nie inaczej było tym razem.

Na 12. okrążeniu mieliśmy zmianę lidera. Charles świetnie opóźnił hamowanie do T4 i wszedł po pachę Maxa. Wyglądało to niemal, jakby Holender delikatnie przysnął i nie spodziewał się zupełnie tego ataku.

Na 14. okrążeniu Red Bull postanowił zmienić coś strategicznie. Szybko ściągnęli do boksu mistrza świata po twardą mieszankę. Zmiana warunków pogodowych pokrzyżowała nieco plany liderów obu klasyfikacji generalnych.

Świetny moment miał Lewis Hamilton na przełomie okrążeń 14 i 15. Najpierw fenomenalnym manewrem w zakręcie numer 7 wyprzedził Micka Schumachera, a na kolejnym kółku uporał się w T4 z Kevinem Magnussenem. W tym samym czasie do tej trójki dojeżdżał Max Verstappen po swoim pitstopie.

Panowie zapewnili nam chwilę fajnej walki, ale niestety - ten Mercedes nie jest nadal na poziomie Red Bulla. O ile w T1 i T3 Lewis miał jeszcze argumenty, o tyle na dojeździe do T4 Max dosłownie połknął swojego zeszłorocznego arcyrywala.

Esteban Ocon po pitstopie wyglądał świetnie. Alpine radziło sobie doskonale i Francuz bardzo szybko przebijał się przez resztę stawki na starszych oponach. Niesamowita walka odbyła się za jego plecami. Alonso, Norris, Zhou, Schumacher i Magnussen walczyli w piątkę (!) na torze. Rewelacyjny pojedynek, na który tak bardzo liczymy.

Leclerc u mechaników zameldował się na 27. okrążeniu. Założył oczywiście twardą mieszankę i na tor wrócił na trzecim miejscu. Na kolejnym kółku dokładnie to samo zrobił Carlos Sainz. Ferrari tym razem nie podejmowało dziwnych decyzji strategicznych.

Długi pitstop Hamiltona kosztował go miejsce na torze. Szarżujący Esteban Ocon wyprzedził Brytyjczyka, co było dla niego kluczowe. Francuz możliwe, że jechał na dwa pitstopy i to czyste powietrze było dla niego najważniejszą rzeczą. Jednak na 30. okrążeniu Brytyjczyk atakiem do T3 odzyskał straconą pozycję. Not this time, young man.

Ferrari wyglądały na inną ligę niż Max Verstappen. Obaj kierowcy Scuderii byli dosłownie sekundę na okrążeniu szybsi na niemal półmetku rywalizacji. Na 33. okrążeniu na dojeździe do T3 Leclerc dosłownie ominął Verstappena.

W międzyczasie spadła pierwsza kara za limity toru, a dostał ją Pierre Gasly. To też mogła być ciekawa historia tego wyścigu. Chwilę później ten sam los spotkał Lando Norrisa. Zapowiadało się na spore problemy w tym aspekcie na dalszym etapie.

Fernando Alonso został zepchnięty przez Yukiego Tsunodę na trawę, więc zrównał się z nim i pogroził mu palcem. Legenda.

Verstappen coraz mocniej odstawał tempem od Ferrari i kiedy dogonił go Carlos Sainz, spróbowali czegoś innego. Max zjechał do boksu na 36. okrążeniu po kolejne hardy. Trudno było ocenić, czy zapewni to jeszcze emocje w końcówce wyścigu.

Kolejną karę za limity toru dostał Zhou Guanyu. Sypały się te pięciosekundówki jak z kapelusza. W tym samym czasie z toru wyleciał Sebastian Vettel po kontakcie z Pierrem Gaslym. Dosłownie bliźniacza sytuacja jak Russell-Perez, tyle, że tutaj Francuz nawet nie szukał wierzchołka. Sędziowie nie mieli wątpliwości i szybko ukarali go 5 sekundami kary.

Na torze przypomniał o sobie Lance Stroll, który jak zawsze jechał mocno dyskusyjnie. Sprawiał bardzo duże problemy obu kierowcom Haasa, ustawiając się bardzo na granicy przepisów na torze.

Ferrari mocno zaskoczyło, zjeżdżając do boksu autem nr 16 na 49. okrążeniu. To oznaczało, że Leclerc spadnie za Maxa Verstappena. Ekipa z Maranello musiała być przekonana, że bez problemu jest w stanie poradzić sobie z Holendrem w tempie wyścigowym. Podobnie jak na pierwszych pitstopach okrążenie później zjechał Carlos Sainz.

Na 53. okrążeniu dostaliśmy kolejny segment walki Verstappen - Leclerc, choć trudno nazwać walką. Ferrari dosłownie frunęło po torze, a Charles poradził sobie w T3 z Maxem, praktycznie zapewniając sobie wygraną w tym wyścigu. Oczywiście, jeżeli udałoby się zrobić to bez przygód.

Sainz na 56. okrążeniu zaczął gonić mistrza świata i to też nie wyglądało na pytanie "czy?" tylko "kiedy?". Okazało się jednak, że jednostka Ferrari miała inne plany. Na prostej przed T4 silnik Carlosa zaczął dymić i to zakończyło jego wyścig. Czerwony bolid dosłownie stanął w płomieniach, a to wywołało wirtualny samochód bezpieczeństwa. Do boksu zjechali Alonso, Verstappen i Leclerc.

Piękną walkę na różnych etapach wyścigu zaprezentowali kierowcy McLarena i Haasa. Na 63. okrążeniu Lando Norris poradził sobie z Kevinem Magnussenem i awansował na siódme miejsce. 

Po awarii Sainza dwukrotnie Leclerc donosił o problemach z pedałem gazu. Prawdopodobnie były to jednak zwykłe problemy mechaniczne, a nie awaria silnika. Verstappen próbował gonić Monakijczyka, ale panowie praktycznie jechali równym tempem.

Im jednak dalej, tym gorzej to wyglądało. Na grafikach ekranowych jasno było widać, że pedał gazu w bolidzie Ferrari nie wraca do pozycji 0. To oczywiście sprawiało masę problemów, łącznie ze zrzucaniem biegów. 

Monakijczyk jednak poradził sobie z problemami i dojechał na pierwszym miejscu. Max Verstappen nie zdołał nawiązać z nim walki, a Mercedesy skorzystały na całej sytuacji Sainza i Pereza, kończąc na trzecim i czwartym miejscu.

Ładowanie danych