Nie wszyscy kierowcy od razu poczuli się w kokpicie jak ryba w wodzie. Jednym z tych, którzy mieli pewne problemy, był Romain Grosjean.

W ostatnich tygodniach kilka zespołów przetestowało starsze bolidy Formuły 1, by pozwolić swoim kierowcom ponownie poczuć prędkość i przeciążenia, a także wykonać próbę generalną pracy w nietypowych warunkach.

Nie wszyscy mieli taką możliwość z powodu ograniczonych środków, braku silnika czy uprzejmości Renault. W gronie pechowców znaleźli się m.in. zawodnicy Haasa, którzy w piątek wsiedli do auta jednomiejscowego pierwszy raz od kilku miesięcy.

Przerwa dała się we znaki między innymi Romainowi Grosjeanowi, który miał nie tylko problemy z VF-20, ale także z zaadaptowaniem się do szybkiej jazdy.

- Coś wam zdradzę. Wyjeżdżając z garażu i naciskając pedał gazu pomyślałem sobie "wow, to jedzie naprawdę szybko". Dłużej niż oczekiwałem zajęło mi ponowne przyzwyczajenie się. Musiałem skupiać się na takich rzeczach jak punkty hamowania. Jeśli chodzi o ogólne poczucie prędkości, Formuła 1 jest dość unikalna i wyjątkowa. Udało mi się jednak wrócić do rytmu, a my zdołaliśmy wykonać zaplanowany program.

Niektórzy jego rywale dobrze znieśli powrót na tor i już po kilku okrążeniach czuli się pewnie. Alex Albon ocenił, że wszystkim zajęło to stosunkowo niewiele czasu, ale w tym pomogła także charakterystyka Red Bull Ringu.

- Było dobrze, ale ten tor jest dość łatwy. Gdybyśmy zaczynali na przykład na Węgrzech, zmagalibyśmy się z tym trochę bardziej.