Haas ogłosił dziś, że będzie kontynuował współpracę techniczną z Ferrari przynajmniej do sezonu 2028. Amerykańska stajnia od początku swoich startów w F1 jeździ właśnie z włoskimi silnikami.
Ferrari to tak naprawdę jeden z filarów istnienia Haasa w królowej motorsportu. Model biznesowy tej ekipy od początku zakładał kupienie tego, co tylko jest możliwe, aby zwiększyć swoje szanse i jednocześnie szybciej oraz taniej wejść na odpowiedni poziom. Sztuka ta udawała się z różnym skutkiem, ale i tak była fundamentalna dla obecności w stawce.
Nie jest więc żadnym zaskoczeniem, że zespół dowodzony przez Ayao Komatsu będzie prowadził takie działania także w nowej erze, która rozpocznie się już w 2026 roku. Dzisiejsza umowa sięga jednak dalej, do sezonu 2028 włącznie.
- Jestem pod wrażeniem ze względu na przedłużenie naszej współpracy - powiedział Japończyk. - Ścigaliśmy się tylko z jednostkami Ferrari, a stabilizacja przed zmianami w przepisach jest kluczowa dla naszego ciągle trwającego rozwoju.
- Jestem zaszczycony, że przed nami kolejne wspólne sezony. Moje podziękowania za ciągłą wiarę w nasz projekt wędrują do Freda Vasseura oraz wielu innych ludzi w Ferrari. To ogłoszenie jest kolejnym przykładem długoterminowych ambicji Haasa. Nasze inwestycje oraz rozwój będą kontynuowane.
Ta informacja nie stoi w sprzeczności z ostatnimi doniesieniami ws. niepełnego powrotu Toyoty do Formuły 1. Temat ten od kilku dni rozgrzewa środowisko. Choć niedawno był przedstawiany jako operacja, którą porównywano do wejścia Alfy Romeo do Saubera w czysto marketingowym, "nalepkowym" wymiarze, to dziś serwis The Race przekazał, że chodzi o coś większego.
Haas ma bowiem liczyć na wykorzystanie technicznych zasobów Toyoty w Kolonii, co pozwoliłoby przeskoczyć istniejące ograniczenia składu, a więc braki po stronie personelu i własnej infrastruktury. Nie wiadomo jednak, jak wpłynęłoby to na obecny sposób funkcjonowania, który opiera się również o produkowanie elementów przez włoską Dallarę.
Z drugiej strony wczorajszy raport Auto Motor und Sport zwraca uwagę przede wszystkim na "wolne miejsce" w tunelu aerodynamicznym w Kolonii. Obiekt należy do Toyoty, aczkolwiek nie jest już użytkowany przez McLarena, gdyż ten zbudował nowy na własne potrzeby.
W tej chwili nikt nie pisze natomiast o pełnoprawnym powrocie, który miałby rozpocząć się od wejścia tylnymi drzwiami do Haasa. Historia ta jest bardziej przedstawiana jako możliwość ponownego zbliżenia się do bardzo popularnej i dochodowej ostatnio serii, a także rozważenia opcji na przyszłość.