Szef Haasa wyjawił, że przez krótką chwilę myślał o zastąpieniu Micka Schumachera Danielem Ricciardo.
Podczas rozmów z mediami, które dotyczyły podpisania kontraktu z Nico Hulkenbergiem, Guenther Steiner otrzymał pytania o innych kandydatów, którzy ostatecznie zostali odrzuceni. Jednym z nich przez pewien czas był Honey Badger, choć szybko stało się jasne, iż zainteresowanie pochodziło raczej tylko z jednej strony i akurat on odrzucił się sam.
Australijczyk wybrał bowiem dość ryzykowną ścieżkę, rezygnując z walki o fotele w Haasie czy Williamsie i zamiast tego preferując posadę rezerwowego w którejś z dużych ekip, zapewne Mercedesie lub Red Bullu.
Gdyby jednak odchodzący z ekipy z Woking zawodnik miał inne plany, w dołączeniu do amerykańskiej stajni przeszkodzić mogłaby mu popsuta w trakcie dwóch nieudanych sezonów reputacja.
- Odezwałem się do niego, jeszcze zanim wydarzyło się to wszystko wokół McLarena - stwierdził Steiner. - Skontaktowałem się z nim, by sprawdzić, co robi w przyszłym roku, ale to nie przełożyło się zupełnie na nic. [O powody] musicie zapytać jego.
- Nie rozmawialiśmy już od tego czasu. On nadal ze mną nie rozmawia. I może lepiej niech tego nie robi, bo w ostatni weekend wyrzucił nasze auto z wyścigu. Nie odbieram więc telefonu od niego - śmiał się.
- Danny nie miał za dobrego roku, inaczej nadal byłby w McLarenie. Myślę, że trzeba byłoby wziąć pod uwagę również ten czynnik. Wiedzielibyśmy [decydując się na niego], że nie jest w szczycie swojej kariery - mówił, pytany o to, co gdyby z telefonem Ricciardo wszystko było w porządku Ricciardo dzwonił częściej.
- Ja nadal tego nie rozumiem, bo to przecież bardzo dobry kierowca, który wygrywał wyścigi w Red Bullu. W tym roku po prostu nie wyszło. Ściągając kogoś takiego, ściągasz na siebie także ryzyko tego, czy możesz go odbudować, czy jednak nie. Może w przypadku Nico nie wiemy [czy szczyt ma już za sobą].
Przez pewien okres wydawało się, że w gronie potencjalnych następców Micka Schumachera znajdował się także Antonio Giovinazzi. Te domysły okazały się prawdą, choć i tutaj sprawy nie zaszły za daleko, a sam Włoch na pewno nie pomógł sobie szybkim uszkodzeniem bolidu podczas treningu w Stanach Zjednoczonych.
- Na początku był na liście kierowców, ale chyba widzicie, że podjęliśmy najlepszą decyzję dla zespołu - tłumaczył nieco enigmatycznie szef Haasa. - To moja opinia, bo oczywiście każdy ma swoją. W tej chwili, patrząc na to, co chcemy zrobić, czyli pójść do przodu, Nico Hulkenberg był najlepszą opcją. Wybraliśmy więc jego.