Lewis Hamilton nie przebierał w słowach po piątkowych treningach na Istanbul Park, które przypominały jazdę po lodowisku, a nie po torze Formuły 1.
Na tureckim obiekcie niedawno wymieniono nawierzchnię, co - dokładnie tak jak w przypadku toru Algarve - oznaczało, iż na początku kierowcy mogą trochę się ślizgać.
Dodatkowo, niedługo przed rozpoczęciem treningów asfalt został polany wodą w celu oczyszczenia go.
Efekt był jednak znacznie bardziej ekstremalny, niż zakładano. W obu piątkowych sesjach zawodnicy mieli ogromne problemy z kontrolowaniem swoich bolidów. Niektórzy, szczególnie rano, potrafili się ślizgać nawet na 5. i 6. biegu. Z kolei w wolnych sekcjach auta dosłownie tańczyły.
Trudne, niereprezentatywne i nietypowe warunki spowodowały przemieszanie stawki oraz zrzucenie Mercedesa z jego normalnej pozycji. Lewis Hamilton, który był dzisiaj 15. i 4., nie miał więc powodów do wypowiadania się w łagodny sposób.
- To jakaś katastrofa, szczerze mówiąc. To taki fantastyczny tor, więc naprawdę nie rozumiem, czemu wydali miliony, by zmienić nawierzchnię. Wiem, że tamta była tu już od dawna, ale zamiast wyrzucać pieniądze, mogli ją po prostu wyczyścić. Jest gorzej niż w Portimao, gdzie też był nowy asfalt. Opony nie pracowały i jak widzieliście, było jak na lodowisku. Nie było więc radości z przejeżdżania okrążeń, którą normalnie ma się tutaj. Nie sądzę, że to się zmieni.
- To przerażające na całej długości. Jest tak, jakby wszędzie były kałuże. Jedzie się na gładkich oponach, przyspiesza się, a auto ucieka bardzo szybko. Powodem jest bycie poza optymalnym okienkiem pracy. Te opony są twarde, a do tego pracują w pewnym oknie, więc jeśli brakuje 10-20 stopni do niego, po prostu nie działają. Z jakiegoś powodu ten asfalt jest bardzo gładki. Starsze tory są bardziej otwarte. Tutaj wszystko jest bardzo gładkie, wypolerowane, więc olej wydobywa się z nawierzchni. To g***iane i to przez duże G.
Brytyjczyk wytłumaczył także, dlaczego poważniejsze prace nad ustawieniami w piątek były praktycznie niemożliwe.
- Nie zmieniłem ani jednej rzeczy w aucie dzisiaj, bo skoro opony nie działają, to nie mamy pojęcia o problemach z balansem. To wszystko kwestia opon. Widać jednak, że niektórzy zaczęli sobie z nimi radzić. Można jechać okrążenie za okrążeniem, a nagle znaleźć sekundę, bo ogumienie zadziała w kilku zakrętach. Red Bulle dają radę, ale my mamy trochę pracy.