Lewis Hamilton po wygranym GP Turcji przyznał, że nie chciał zjeżdżać na pit stop pod koniec wyścigu, bo bał się powtórki z Chin z 2007 roku. Wtedy właśnie stracił tytuł po błędzie przy wjeździe do alei serwisowej.
Brytyjczyk przyklepał w Turcji 7. tytuł mistrzowski w Formule 1. Wygrał, chociaż przez długi czas na to się nie zapowiadało. Kluczowe było zarządzanie ogumieniem.
Hamilton pokazał bardzo dobre tempo na mocno zużytych już oponach przejściowych i miał na tyle dużą przewagę nad Sergio Perezem, że mógł sobie pozwolić na "darmowy" pit stop. Nie chciał jednak zjeżdżać do boksu, żeby nie zdarzyło się to, co podczas GP Chin w 2007 roku.
- Wtedy straciłem mistrzostwo w pit lane. Wiele się od tamtego momentu nauczyłem - mówi Hamilton.
- Dzisiaj czułem, że mam wszystko pod kontrolą i poradzę sobie nawet, kiedy spadnie deszcz, dlatego postanowiłem nie zjeżdżać do boksu - dodaje już siedmiokrotny mistrz świata.
To właśnie zarządzanie ogumieniem i trafione decyzje strategiczne sprawiły, że Hamilton wygrał wyścig, który wydawał się nie do wygrania. Brytyjczyk jako jeden z niewielu kierowców zdecydował się na pozostanie na pierwszym komplecie opon przejściowych. To okazało się odpowiednim wyborem.
- Wiedziałem, że zjazd po drugi komplet przejściowych to nie jest dobra decyzja. Nawierzchnia wysychała w kilku miejscach, a ja przez cały wyścig poprawiałem swoje tempo. Zostałem na torze, który był coraz bardziej suchy, a moje opony to były już prawie slicki. Podjąłem więc właściwą decyzję - wyjaśnia Lewis Hamilton.