Siedmiokrotny mistrz świata uważa, iż z uwagi na negatywne odczucia kibiców należałoby zrobić coś z formatem Grand Prix Monako.
Kwestia nudy w trakcie najsłynniejszego ulicznego wyścigu od lat dzieli fanów królowej motorsportu. Runda w księstwie, mimo bardzo interesujących kwalifikacji i ogromnego prestiżu, jest uznawana za jedną z najnudniejszych w kalendarzu, ponieważ jest procesyjna i nie pozwala na dobre ściganie.
Winę za taki stan rzeczy ponoszą obecne bolidy, które - w przeciwieństwie do tych sprzed lat, co udowodniło Historyczne GP Monako - nie są w stanie rywalizować ze sobą, ścigając się koło w koło.
- Pojedyncze okrążenia tutaj to zawsze świetna zabawa. Wyjazd na ten tor jest zawsze wielkim szokiem, patrząc na to, jak szybko jeździmy. Nie jest to jednak dobry obiekt do ścigania się i liczą się tu głównie kwalifikacje - mówił Lewis Hamilton.
Brytyjczyk w środę zasugerował, że być może należałoby pomyśleć o zmianach w formacie tego wyjątkowego weekendu, by podnieść jakość niedzielnego widowiska, które nie robi wrażenia na części widzów.
- Obecnie mamy znacznie większe samochody, które są dużo szybsze. Nie ma praktycznie żadnej okazji do wyprzedzania w wyścigu. Tak jest już od pewnego czasu i w mojej opinii należałoby to zmienić. Mamy ten sam format od wielu lat, a to najlepsza lokalizacja, najpiękniejsze miejsce, w którym się ścigamy. Zawsze jednak wiadomo, że to nie jest ekscytujące dla kibiców.
- To wyścig na jeden pit stop z długimi, mozolnymi przejazdami, które musimy wykonać. Tak jak mówiłem, to jedno z najtrudniejszych miejsc do wyprzedzania, będące w ogóle poza skalą. Istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo, że nadarzy się chociażby okazja na manewr. Nie sądzę, że kibicom się to podoba. Nie wiem, jakie może być rozwiązanie, ale mam nadzieję, że w przyszłości będzie to bardziej ekscytujący wyścig dla nich.
Dwie ostatnie edycje GP Monako zakończyły się zwycięstwami kierowców, którzy od pewnego momentu mieli znacznie wolniejsze bolidy i na każdym innym torze nie byliby w stanie utrzymać się z przodu.
W 2018 roku Daniel Ricciardo dojechał do mety pierwszy, chociaż jego samochód przez wiele okrążeń dysponował mniejszą mocą, a rok później lider Mercedesa, mając bardzo zużyte opony, zdołał odeprzeć ataki Maxa Verstappena.